[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pozbawianiu Wakefielda części jego własności. Nie udawał furii, gdy
opowiadał o siostrze, ani o tym, jak nienawidzi Wakefielda.
Ale czy zależało mu na tym, by pomóc jej? A może była na tyle
łatwowierna, że bez trudu ją wykorzystał? W końcu nigdy nie
zażądała spisania umowy, że przekaże firmę jej.
Tak. Była naiwna. %7łałośnie ufna. Nawet to, co zdarzyło się
Sebowi, nie nauczyło jej, że dla rodziny Lucchesich nie ma miejsca w
grach bogatych i potężnych tego świata.
Odczuwała w piersi fizyczny ból. Za wszelką cenę usiłowała
powstrzymać łzy. Ale na próżno. Popłynęły, gorące i gorzkie.
Ronan nie był wobec niej lojalny.
Czy to może być prawda? To pytanie krążyło po jej
zaszokowanym umyśle.
Była dla niego czymś nowym, powiedział Wakefield. Czy
Ronan właśnie tak ją widział? Czy jego namiętność, jego cudowne,
gorące pożądanie, było jedynie chęcią zaznania czegoś nowego?
135
anula
ous
l
a
and
c
s
Nigdy by się tego po nim nie spodziewała, powiedziałaby, że to
niemożliwe.
Gdyby nie dokumenty, które przyniósł Wakefield.
Zachwiała się, gdy ogarnęła ją nowa fala bólu.
Złapała oddech i zgięła się wpół, zaciskając mocno ręce wokół
siebie, jakby w ten sposób mogła zatrzymać udrękę. Czy Ronan przez
cały czas śmiał się z niej? Czy bawiło go, że wziął do siebie brzydkie
kaczątko i udaje, że zmienia je w łabędzia?
Chyba nie mógł być aż tak okrutny.
Nigdy do końca nie wierzyła w jego komplementy, w to, że jest
piękna. Mówił tak po to, by zwiększyć jej pewność siebie. Dobrze o
tym wiedziała. Ale w głębi duszy miała nadzieję, że zmieniła się
wystarczająco, by być pociągająca. Chociaż troszeczkę.
Uniosła głowę - i zobaczyła w drzwiach Ronana. Krawat miał
przekrzywiony, włosy potargane, kostki palców zakrwawione.
Ronan bezwiednie podtrzymywał skaleczoną rękę. Kto by
pomyślał, że Charlie Wakefield ma taką twardą szczękę?
Z rozkoszą jeszcze raz przeżywał chwilę, gdy zaskoczony
Wakefield padał na ziemię. Bardzo niewielki rewanż za krzywdę, jaką
wyrządził Cleo i Marinie, ale to dopiero początek.
Nie będzie już wyglądał tak butnie teraz, gdy wartość jego
majątku spadła o połowę. Nawet korzystając z rodzinnych koneksji,
będzie potrzebował całych lat ciężkiej pracy, by odbudować to, co
stracił.
Ronan odczuwał wielką satysfakcję.
136
anula
ous
l
a
and
c
s
Wchodząc do bawialni uśmiechał się wesoło, ale stanął jak
wryty, przerażony tym, co zobaczył.
Marina siedziała w kącie kanapy, skulona, ciasno obejmowała
się ramionami, twarz miała bladą jak płótno. Podbiegł do niej. Jeżeli
Wakefield ją uderzył...
Z bliska zobaczył podpuchnięte oczy, mokre policzki, drżące
usta.
Uskoczyła, gdy wyciągnął do niej rękę.
Boi się? Jego? Poczuł się tak, jakby ktoś uderzył go prosto w
splot słoneczny.
- Marina - wyszeptał. - Nie patrz tak na mnie.
Zamrugała, wytarła oczy grzbietem dłoni. Ten dziecinny gest
spowodował, że coś się w nim zacisnęło. Chciał.ją chronić, ale w jakiś
sposób, jeszcze nie wiedział jaki, zawiódł ją.
Dlaczego uskoczyła, gdy wyciągnął do niej rękę?
- Niezależnie od tego, co powiedział, nie wierz mu. Wakefield to
urodzony kłamca. I dobrze o tym wiesz. - Chyba do tej pory już się o
tym przekonała. Wie, jakim łajdakiem jest Wakefield. - Powiedziałby
cokolwiek, żeby nas skłócić.
- Gdzie on jest? - spytała drżącym głosem.
- Poszedł sobie. - Ostrożnie zbliżył się do niej o krok. - Nie
przejmuj się nim. Ochrona już dopilnuje, żeby się stąd wyniósł. Nie
może cię skrzywdzić.
Dlaczego w ogóle pozwoliła mu przyjść? Przecież obiecała, że
nie spotka się z nim w cztery oczy. Gdyby pani Sinclair do niego nie
137
anula
ous
l
a
and
c
s
zadzwoniła, może nawet nie dowiedziałby się o jego wizycie. Od
wyobrażania sobie tej kreatury sam na sam z Mariną gotowała mu się
krew. Było oczywiste, że w jakiś sposób ją zranił.
Wtedy zauważył papiery rozrzucone na jej kolanach i na
podłodze.
- Marina, co to jest? Co to za dokumenty? - Mówił cicho i
spokojnie, tak, jakby miał przed sobą ranne zwierzę, kurczące się ze
strachu, że zaraz dozna jeszcze więcej bólu. Co Wakefield jej zrobił?
Musi teraz naprawić szkody, nawet gdyby w tym celu miał trzymać
się od niej na odległość, chociaż pragnął jedynie porwać ją w ramiona.
Spojrzała na niego ogromnymi, ciemnymi, przepełnionymi
bólem oczami.
- To kopie umowy - wyjaśniła bezbarwnym głosem. -
Dotyczącej sprzedaży mojego domu. I przekazania tobie Marina
Enterprises.
Do diabła! Nic dziwnego, że jest blada jak duch.
Mógł sobie wyobrazić kłamstwa i jad, które Wakefield sączył jej
do uszu. Ten podstępny gad przyszedł tutaj, by się zemścić. Nie mógł
nic zrobić jemu, więc wybrał sobie łatwiejszy cel. Jak bardzo musiał
się tym rozkoszować. Zawsze był sadystyczną świnią, i to się nie
zmieniło.
Ronan zacisnął pięści. Powinien był skorzystać z okazji i pobić
go do nieprzytomności.
Ale teraz najważniejsza była Marina. Nigdy jeszcze nie
wydawała się aż tak wycieńczona, nawet tego pierwszego wieczoru,
138
anula
ous
l
a
and
c
s
gdy całkiem opadła z sil po konfrontacji z Wakefieldem podczas
przyjęcia. Wtedy była osłabiona, chwiała się na nogach, ale
przepełniał ją bojowy duch, odwaga, która chwyciła go za serce.
Teraz ten bojowy duch ją opuścił. Wyglądała tak, jakby poniosła
klęskę. Nie mógł tego znieść.
Podszedł jeszcze bliżej i wziął ją za lodowatą rękę.
Próbowała się wyrwać, odepchnąć go, gdy siadał obok niej na
kanapie. Nie zamierzał jej na to pozwolić.
- Opowiedz mi - zażądał.
- Powiedział, że przez cały czas chciałeś moją firmę dla siebie. -
Głos jej drżał. - %7łe mnie oszukałeś...
Ronan spojrzał w jej zasnute łzami oczy, rozpaczliwie szukając
swojej wibrującej życiem, namiętnej Mariny. To nie była ona.
Zachowywała się teraz tak biernie.
- Nie chcę Marina Enterprises - powiedział stanowczo. -
Wyjaśnijmy to sobie. Nigdy nie zamierzałem przejąć firmy i nie
intrygowałem, by zabrać ją dla siebie.
Coś zalśniło w jej oczach.
- Ale Wakefield scedował ją na ciebie.
- To była tylko taka taktyka. - Uścisnął jej ręce, przerażony ich
chłodem. Powinien podać jej coś, co zmniejszyłoby szok, ale nie mógł
jej zostawić samej nawet na najkrótszą chwilę.
- Wakefield kłamał. - Jej oczy nadal miały ten nieprzytomny
wyraz spowodowany bólem, więc spiesznie wyjaśniał dalej: - Pewnie
planował to od chwili, gdy sobie uświadomił, że musi zrezygnować z
139
anula
ous
l
a
and
c
s
twojej firmy. A gdy dowiedziałem się od moich prawników, że
dokonuje cesji na mnie, a nie na ciebie czy twojego brata,
postanowiłem się na to zgodzić. Wolałem, żeby firma została
bezpiecznie przekazana, bo przecież Wakefield mógł jeszcze w każdej
chwili zmienić zdanie. Resztę mogliśmy załatwić pózniej. I właśnie
tym się dziś zajmowałem: przekazaniem firmy rodzinie Luc-chesich.
Poczuł, jak przebiega ją gwałtowny dreszcz.
- To prawda - mówił przekonującym tonem. Modlił się, by mu
uwierzyła. - Twój brat jest teraz na spotkaniu. Możesz do niego
zadzwonić.
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? - szepnęła.
Sumienie go paliło. Gdyby zaryzykował i zaufał Marinie tak, jak
na to zasługiwała, nie doszłoby dziś do tego tragicznego
nieporozumienia.
Spojrzenie Ronana opadło na jej usta. Były spuchnięte,
widocznie mocno je przygryzała. Zapragnął uleczyć je pocałunkiem,
wziąć ją w ramiona i tulić.
- I kupiłeś mój dom. - To nie było stwierdzenie. To było
oskarżenie.
Popatrzył na papiery rozrzucone na podłodze u jej stóp. Jak ma
to wytłumaczyć? Jego motywy nie były do końca czyste. Teraz będzie
myślała, że manipulował nią, a właśnie dopiero co zranił ją do żywego
mistrz manipulacji. Czy będzie go osądzała tak samo zle jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates