[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oliver stanął niepewnie na łapkach, po czym od razu niezdarnie podbiegł do
chłopca, który zaczął uciekać, śmiejąc się radośnie. Kilka metrów dalej zatrzymał się i
szczeniak wpadł wprost w jego objęcia.
Dwie godziny pózniej Marco spał już smacznie w łóżeczku ze swoim nowym
przyjacielem. Trudno byłoby orzec, które z nich było szczęśliwsze. Nico przywiózł
R
L
T
wszystkie rzeczy dla szczeniaka, między innymi karmę, legowisko, gryzaki i wszystko to
Marco sam poukładał w swoim pokoju, po czym przysunął legowisko pieska tak blisko,
by móc go widzieć, zasypiając.
Zaparzając dla siebie i Nica herbatę, Beth uśmiechnęła się na wspomnienie wspól-
nych chwil ze szczeniakiem, jej rodzicami, zjedzonej w miłej atmosferze kolacji. Na po-
zór tworzyli szczęśliwą rodzinę. Ale tylko na pozór. Czy popełniła błąd, nie zgadzając
się wyjść za Nica? Być może na zawsze traciła szansę na zbudowanie prawdziwej rodzi-
ny.
Nico stał wpatrzony w okno, pogrążony w pochmurnych rozmyślaniach.
Wreszcie obrócił się do niej.
- Nadszedł czas, żeby porozmawiać, bella.
- Nalać ci? - zapytała, wskazując na herbatę.
- Nie. - Jego przekaz był jasny, chciał mieć to za sobą. Wyjął z kieszeni dżinsów
jakieś pomięte dokumenty i rzucił na stół. - Znalazłem to w gabinecie Kenta.
Miała wrażenie, że ściany pokoju zaczynają się chwiać. Nie musiała przyglądać się
kartkom, żeby móc je rozpoznać. Listy, które Kent pokazał jej pięć lat temu.
- Gdzie je znalazłeś? - zapytała przez ściśnięte gardło.
- W tajnym sejfie. Kent zawsze lubił ukrywać różne rzeczy. I nie tylko on.
Dobry Boże. Tyle poświęciła, by zataić prawdę, a Nico dowiedział się zbyt wcze-
śnie. I nie mogła już nic na to poradzić.
- Nico, tak bardzo mi przykro.
Machnął ręką na jej słowa, po czym wskazał na nią rulonem zwiniętym w dłoni.
- Czy to właśnie te listy Kent wykorzystał, żeby cię szantażować?
- Tak. - Kiedy to przyznała, poczuła nagle straszną pustkę.
Przez cały ten czas, kiedy żyła obok Kenta, odczuwała brak. Tęskniła za Nikiem i
jedyne, co podtrzymywało ją na duchu, to przekonanie, że chroni jego i Tima. Teraz na-
wet to przekonanie wyparowało. Nie była w stanie chronić mężczyzny, którego tak ko-
chała.
R
L
T
- A więc Kent pokazał ci listy i tamtej nocy wyjechałaś - mówił Nico, usiłując
uporządkować fakty. W jego głosie nadal jednak pobrzmiewało niedowierzanie. - Strasz-
nie szybko. Nie chciałaś się nawet nad tym zastanowić?
- Nie - odpowiedziała. - Rozmawiałam z kimś, zanim podjęłam decyzję. Z twoją
matką.
Przed oczami stanęła jej Adelina, ze łzami desperacji w oczach.
- Kochasz mojego Nica? - Beth pamiętała jeszcze jej włoski akcent.
- Bardziej niż kogokolwiek na świecie.
- Więc nie mów mu, błagam cię na wszystkie świętości, to by go tak bardzo zabo-
lało. - Jej blada twarz sprawiała upiorne wrażenie w świetle księżyca. - Gdyby nie mógł
mi tego wybaczyć, straciłby oboje rodziców jednocześnie.
Beth przysięgła jej wtedy, że zrobi, co w jej mocy, żeby Nico nigdy nie dowiedział
się prawdy.
Oczy Nica błyszczały złowrogo.
- A teraz mieszasz jeszcze moją matkę do swoich gierek, kiedy ona nie może się
już bronić.
Przez dłuższą chwilę milczeli. W tonie głosu Nica była taka nieufność i wrogość,
że Beth straciła już nadzieję, by kiedykolwiek mogła mu jeszcze jakoś to wszystko wy-
tłumaczyć. Ostatnie, czego chciała, to obciążać winą jego matkę. Więc milczała, wpatru-
jąc się w kubek z parującą herbatą. Czuła, jak ogromny ciężar wypełnia jej piersi.
- Powiedz mi swoją wersję tego, co powiedziała moja matka - zażądał w końcu.
Beth wzięła głęboki oddech.
- Po tym, jak Kent przyjechał do mnie do domu i pokazał mi listy, żądając mojej
ręki w zamian za milczenie, nie miałam pojęcia, co robić. Nie wiedziałam nawet, czy li-
sty nie są sfałszowane. Nie chciałam ryzykować, że Kent rozgłosi wszystko. A Tim był
wtedy świeżo po zawale. Pamiętasz, jak się martwiliście, jak ciągle mówiło się o tym, że
nie wolno narażać go na żadne niepokoje?
Do Nica powoli zaczynała docierać straszna prawda.
- Mieliśmy plany na następny dzień. Nie mogłaś do mnie przyjechać, porozmawiać
ze mną? - W jego głosie była gorycz.
R
L
T
Jakże w tej chwili żałowała, że tego nie zrobiła. Ale było już za pózno.
- Kent dał mi czas do północy. Gdybym odmówiła, miał pójść prosto do Tima.
Nico oparł się ciężko o parapet i chwycił go mocno obiema rękami. Uścisk był tak
silny, że jego dłonie zbielały.
- Zadzwoniłam do twojej matki i poprosiłam o spotkanie - ciągnęła drżącym gło-
sem. - Zapytałam ją, czy jesteś synem Tima, i czekałam, aż to potwierdzi, ale tego nie
zrobiła. Błagała, żebym ci nie mówiła.
Nico założył ręce na klatce piersiowej.
- Chcesz mi powiedzieć, że mojej matce było obojętne, że Kent zmusza cię do
małżeństwa? - Prychnął z niedowierzaniem. - Wiedziała, jaki jest Kent, i kochała cię jak
własną córkę. Nigdy by się na to nie zgodziła.
Beth potrząsnęła głową.
- Nie powiedziałam jej o szantażu. Nie miała pojęcia, jakie Kent postawił warunki.
I wkrótce po tym, jak wyjechałam, zginęła w tym wypadku samolotowym... - Jej głos stał
się czuły na wspomnienie tej wspaniałej włoskiej damy. - Była przekonana, że cała ta
sprawa odbije się na zdrowiu Tima, że wasza rodzina rozpadnie się. Nawet więcej. Po-
wiedziała mi, że dla ciebie, tak jak dla niej, więzy krwi w rodzinie są wszystkim. %7łe ta
wiedza cię zniszczy. A gdyby coś stało się Timowi... Nigdy by sobie tego nie wybaczy-
ła... I ja też, skoro mogłam temu zapobiec... - Ostatnie zdanie dopowiedziała szeptem.
Kent zapatrzył się w noc, która była równie ciemna jak jego uczucia. Dopiero po
chwili obrócił się do niej, nie mogąc ukryć gniewu.
- Sądzisz, że rodzina oparta na kłamstwie była dla mnie więcej warta od kobiety,
którą kochałem, od mojej prawdziwej rodziny, mojego własnego syna? - Czy ona w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates