[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdy ta nadejdzie.
Udało mi się.
- Powiedz mi, Petrusie, dlaczego szliśmy tak szybko i dlaczego tracimy tyle czasu w
opuszczonym miasteczku.
- Jaka byłaby najgorsza z decyzji, które możesz podjąć?
WICZENIE CIENI
Odpręż się.
Przez pięć minut obserwuj pojawiające się wokół cienie rzeczy czy istot. Postaraj się
dokładnie określić, jaka część rzeczy lub istoty ma swe odbicie.
Przez kolejne pięć dni kontynuuj obserwację, równocześnie jednak skoncentruj
uwagę na problemie, który pragniesz rozwiązać, i rozważ wszystkie niewłaściwe
decyzje, jakie mógłbyś podjąć.
Wreszcie poświęć najbliższe pięć minut na przyglądanie się cieniom i wybierz
słuszne rozwiązania, które ci pozostały. Odrzucaj je kolejno, aż pozostanie ci tylko
jedno, najwłaściwsze.
Raz jeszcze zerknąłem na cienie. Miał rację, nie znalezliśmy się tu przypadkowo.
Słońce zniknęło za górą, ale jego jaskrawe światło nie ustępowało jeszcze
zapadającemu zmierzchowi. Kilka promieni muskało %7łelazny Krzyż - ten, który
pragnąłem obejrzeć, a od którego dzieliło nas zaledwie kilkaset metrów. Chciałem
poznać przyczyny tego wyczekiwania. Przez ostatni tydzień szliśmy bardzo szybko i
sądziłem, że działo się tak dlatego, że musieliśmy przybyć w to miejsce w
wyznaczonym dniu i o wyznaczonej porze.
Usiłowałem zagaić rozmowę, choćby po to, żeby zapełnić czas, ale wyczułem, że
Petrus jest spięty i mocno skupiony. Często zdarzało mi się widywać go w złym
humorze, nie przypominałem sobie jednak, żeby kiedykolwiek przejawiał takie
napięcie. I nagle uzmysłowiłem sobie, że raz już się to zdarzyło - wtedy gdy jedliśmy
śniadanie w wiosce, której nazwy zapomniałem, tuż przed spotkaniem z...
Uniosłem głowę. On tu był. Pies. Napastliwy pies, który najpierw przewrócił mnie na
ziemię, tchórzliwe psisko, które uciekło pędem, kiedy spotkaliśmy się powtórnie.
93
Petrus obiecał mi pomoc, jeśli dojdzie do kolejnego starcia, więc zwróciłem się w
jego stronę. Ale obok mnie nikogo już nie było.
Utkwiłem oczy w ślepia zwierzęcia i pospiesznie zastanawiałem się, jak stawić czoło
tej sytuacji. %7ładen z nas nawet nie drgnął. Przez myśl przesunęły mi się sceny
pojedynków z westernów, rozgrywające się w miastach-widmach. Nikomu nigdy nie
przyszło do głowy, żeby pokazać pojedynek między człowiekiem a psem - to
wydawało się zbyt nieprawdopodobne.
Miałem przed sobą Legion, bo było ich wielu. W pobliżu stał opuszczony dom.
Gdybym poderwał się do biegu, mógłbym wdrapać się na dach, a Legion nie
podążyłby za mną. Uwięziony w ciele psa, był więzniem psich możliwości.
Szybko odrzuciłem ten pomysł. Przez cały czas patrzyłem psu prosto w oczy. Na
Szlaku wielokrotnie z obawą myślałem o tej chwili -i oto nadeszła. Przed
odnalezieniem miecza musiałem stanąć twarzą w twarz z wrogiem i zwyciężyć lub
ponieść klęskę. Nie miałem wyboru -musiałem się z nim zmierzyć. Gdybym teraz
uciekł, wpadłbym w pułapkę. Być może pies już by nie powrócił, ale strach
towarzyszyłby mi aż do Santiago de Compostela. I nawet potem całymi nocami
śniłbym o psie, obawiając się, że zaraz przede mną stanie, i już po kres moich dni
żyjąc w ciągłym lęku.
Gdy snułem te rozmyślania, pies przesunął się w moją stronę. Natychmiast
skoncentrowałem się wyłącznie na walce, która miała wybuchnąć lada moment.
Petrus uciekł i zostałem sam. Ogarnął mnie strach. I w tej samej chwili pies powoli
ruszył w moją stronę, cicho powarkując. Ten głuchy pomruk brzmiał o wiele grozniej
niż głośne ujadanie, toteż strach się nasilił. Czytając z mych oczu słabość, pies rzucił
się na mnie.
To było, jakby głaz runął na mą pierś. Upadłem na ziemię. Przez głowę przemknęła
mi niejasna myśl - widziałem przecież swoją śmierć, wiedziałem, że nie tak przyjdzie
mi skończyć, ale strach narastał i nie potrafiłem nad nim zapanować. Walczyłem
tylko w obronie twarzy i gardła. Silny ból sprawił, że zwinąłem się w kłębek.
Zrozumiałem, że psisko wyszarpało mi kawał ciała z łydki. Oderwałem ręce od
twarzy, żeby dotknąć rany. Pies wykorzystał tę chwilę i już szykował się do ataku na
moją głowę. I właśnie wtedy natrafiłem palcami na kamień. Chwyciłem go i
uderzyłem bestię z całą siłą rozpaczy.
Pies nieco się odsunął, raczej zaskoczony niż ranny, a mnie udało się w tym czasie
poderwać z ziemi. Cofnął się jeszcze trochę, mnie zaś ten zakrwawiony kamień w
ręce dodał odwagi. Nadmiar szacunku wobec wroga okazał się pułapką. Zwierzę nie
mogło być silniejsze ode mnie. Może bardziej zwinne, ale na pewno nie silniejsze, bo
to ja byłem cięższy i większy od niego. Teraz nie bałem się już tak bardzo, jednak
utraciłem kontrolę nad sytuacją i zacząłem potwornie krzyczeć, ściskając kamień.
Zwierzę znów się cofnęło, a potem, nagle, zatrzymało się.
94
Miałem wrażenie, że czyta w moich myślach. Pełen desperacji, czułem się silny i tę
walkę z psem uważałem za żałosną. Niespodziewanie ogarnęło mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates