[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kroki niedawno na dachu słyszał. Po uprzejmym pozdrowieniu jeden z nich w te
słowa do dziewczyny się odezwał: - Bogu Najwyższemu niech będzie chwała za to,
że możemy teraz spać spokojnie. Morderstwo Tedalda degli Elisei dowiedzione
zostało przez jego braci Aldobrandinowi Palermini. Aldobrandino przyznał się i
wyrok na niego jest już podpisany. Mimo to ostrożność stosowną zachować musimy,
bowiem gdyby kiedyś wyszło na jaw, że to my winowajcami jesteśmy, spotkałby nas
ten sam los co Aldobrandina. Rzekłszy to pożegnali się z dziewczyną, która na tę
wieść wielce się uradowała, i spać poszli. Tedaldo usłyszawszy te słowa, jął
Strona 92
Dekameron - Giovanni Boccaccio
rozmyślać nad tym, jakim to omylnościom umysły ludzkie są podległe; wspomniał
swoich braci, którzy opłakali i pochowali jakiegoś obcego człeka, pózniej
pomyślał takoż o niewinnym Aldobrandinie skazanym na śmierć dzięki podejrzeniom
i świadectwom fałszywym. Ujrzał dowodnie srogość praw i sędziów, którzy często
miast tego, aby prawdę rozeznać i ujawnić, okrutnym sposobem nieprawdziwe
zeznania wymuszają i nazywają siebie sługami Boga i sprawiedliwości, podczas gdy
są jeno rzecznikami diabła i kłamstwa. Potem Tedaldo jął szukać środka ratunku
dla Aldobrandina, aż wreszcie pewien zamysł powziął. Wstawszy rano ostawił
służącego w gospodzie i udał się do domu swojej damy. Znalazł przypadkiem drzwi
otworem stojące i wszedłszy ujrzał Ermellinę siedzącą w dolnej izbie na podłodze
i płaczącą gorzko. Z litości sam o mały włos nie zapłakał. Zbliżył się do niej i
rzekł: - Nie turbujcie się, pani! Pociecha jest już bliska. Dama, słowa te
usłyszawszy, podniosła głowę i rzekła przez łzy: - Wydajesz mi się obcym
pielgrzymem, dobry człecze! Cóż możesz wiedzieć o mym smutku i pociesze? - Pani
- odparł pielgrzym - przybywam właśnie z Konstantynopola, skąd Bóg umyślnie mnie
przysłał, aby łzy wasze w radość zamienić, a małżonka waszego od śmierci
wybawić. - Jak to być może? - zawołała dama. - Jeśli z Konstantynopola
przybywacie i dopiero przed chwilą weszliście do grodu, skądże wiedzieć możecie,
kto jest moim mężem i kim ja jestem? Wówczas pielgrzym na dowód, że prawdę mówi,
opowiedział jej od początku o przeciwnościach, jakie Aldobrandino znosił, nazwał
ją po imieniu, wymienił, ile lat jest już za mężem, i o mnóstwie rzeczy
tyczących się jej spraw powiedział. Ermellina, niesłychanie tym wszystkim
zadziwiona, biorąc go za proroka, padła przed nim na kolana i na wszystkie
świętości zaklinała go, aby jak najśpieszniej Aldobrandina ratował, jeśli dla
jego ocalenia się zjawił, bowiem już niewiele czasu na ten ratunek pozostaje.
Pielgrzym, udając natchnionego, rzekł w te słowa: - Powstańcie, pani, łzy swe
pohamujcie i posłuchajcie, co wam oznajmić pragnę. Proszę was jeno, abyście się
najmniejszym słówkiem przed kimkolwiek nie zdradzili. Bóg mi objawił, że
nieszczęście was teraz dotykające jest karą za grzech, któryście kiedyś
popełnili. Bóg pragnie, abyście obecnie grzech ten, choćby w części,
odpokutowali, nim go w przyszłości całkiem nie zmażecie, inaczej bowiem w
jeszcze cięższe popadniecie terminy. - Ach, świątobliwy mężu - zawołała dama -
niejeden grzech na mojej duszy ciąży, tak iż odgadnąć nie mogę, za co Bóg
stosownej pokuty ode mnie żąda. Jeśli wam jest zatem wiadomy, wymieńcie mi go, a
uczynię wszystko, co mogę, aby go zmazać. - Wierę - odparł pielgrzym - dobrze
wiem o nim i od was więcej dowiadywać się o nim mi nie trzeba, a jeśli się
pytam, to jeno dlatego, abyście jeszcze większą skruchę uczuli. Ale powróćmy do
rzeczy! Powiedzcie mi, czy pomnicie o tym, żeście mieli kiedyś kochanka? Dama
usłyszawszy te słowa, westchnęła głęboko i niepomiernie się zadziwiła, nie
sądziła bowiem, żeby ktokolwiek na świecie o jej miłości wiedział, jakkolwiek
szeptano o niej w czasie, gdy zginął ten, którego pogrzebano jako Tedalda, a
zródłem tych pogłosek było parę nierozważnych słów wtajemniczonego we wszystko
towarzysza Tedalda. Po chwili tak rzekła: - Zaiste, widzę, że Bóg powierzył wam
wszystkie ludzkie tajemnice i że na nic się nie zda cokolwiek przed wami
ukrywać. W samej rzeczy, w młodości mojej miłowałam gorąco tego nieszczęśliwego
młodzieńca, o zabójstwo którego męża mego oskarżono. Nad śmiercią jego tyle łez
wylałam, że nawet dziś jeszcze wielką boleść uczuwam. Chocia przed jego odjazdem
surową i nieużytą dlań byłam, jednakże ani rozłąka, ani tak długa jego
nieobecność, ani śmierć jego wyrwać go z mego serca nie zdołały. - Nie
nieszczęsnego młodziana - odparł pielgrzym - którego właśnie zabito, ale Tedalda
Elisei kochaliście, pani Aliści powiedzcie mi, z jakiej przyczyny zagniewaliście
się na niego? Zali was czymkolwiek dotknął? - Bynajmniej - odparła dama. - Bóg
widzi, że mi żadnej zniewagi nie wyrządził. Przyczyną całego zła były słowa
pewnego przeklętego mnicha, który mnie kiedyś spowiadał. Gdy mu wyznałam miłość,
jaką do Tedalda żywię i moją z nim zażyłość, rzucił na moją głowę takie gromy że
jeszcze dziś dreszcz trwogi mną wstrząsa. Zagroził mi że jeśli z Tedaldem nie
zerwę, zostanę na dno piekła w paszczę diabelską wrzucona i na ogień wieczny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates