[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Teraz nie mamy na to czasu. Na Boga pospiesz się! Musimy
jak najszybciej znalezć się na wzgórzu, tu nie jesteśmy bezpieczni!
Jan wbiegła do sypialni, chwyciła śpiwór i już ruszyła do
wyjścia gdy coś sobie przypomniała. Wróciła się i zabrała z torby
miniaturę.
104
RS
Kear wziął od niej śpiwór, chwycił ją za rękę i pociągnął w
stronę samochodu. Gdy do niego dotarli, była tak samo mokra jak on.
Uruchomił silnik i ruszył w stronę najbliższego wzgórza. Na
szczęście silna maszyna pokonywała wszystkie przeszkody.
Zatrzymali się na szczycie. Byli bezpieczni. To znaczy nie groziło
im, że zmyje ich wóda. Strumyk był już rwącą rzeką która zabierała
wszystko, co napotkała na swojej drodze. Błyskawice co chwila
rozświetlały niebo, a wokół nich kołysał się szarpany wiatrem zielony
busz.
- Tu nas przynajmniej nie zmyje - powiedział. - O Boże! Ty cała
drżysz! Nie możesz zostać w tej mokrej sukience, zdejmij ją i okryj
się śpiworem - powiedział zdecydowanym tonem. Sam ściągnął
przemoczoną koszulę. W świetle kolejnej błyskawicy zobaczyła jego
nagi, opalony tors.
Wiedziała że zdjęcie sukienki to jedyne rozsądne wyjście.
Zrobiła to, chowając się pod śpiworem. Na szczęście majtki i stanik
były prawie suche. Przesunęli się na tylne siedzenie, gdyż tam było
więcej miejsca.
Było zimno, mieli tylko jeden śpiwór i nie pozostawało im nic
innego, jak wspólnie się nim okryć. Gdy ich skóra zetknęła się, Jan
miała wrażenie, jakby przeszła przez nią iskra elektryczna. Kear
opiekuńczo objął ją ramieniem. Jan przez chwilę drżała jeszcze z
zimną ale bardzo szybko zrobiło jej się ciepło. Bicie jego serca
działało tak uspokajająco...
105
RS
Po chwili z przerażeniem stwierdziła że budzą się jej zmysły.
Czuła dotyk jego muskularnego ciała czuła jego ciepło. Wiedziała że
on teraz nie drży już tylko z zimna... Starała się odsunąć, ale w
samochodzie było ciasno, ocierali się więc tylko o siebie...
- Nie wierć się- szepnął Kear tuż przy jej uchu.
- Przepraszam.
Zaczęła powtarzać sobie w duchu: jestem bezpieczną nic się nie
stanie, tylko muszę się uspokoić i przestać myśleć o tym, jak bardzo
pragnę, by mnie pocałował...
Gdzieś bardzo blisko nich uderzył piorun. Jan podskoczyła
i odruchowo przytuliła się do niego mocniej. Jego klatka piersiowa
unosiła się miarowo.
Podniosła głową a ich usta znalazły się zaledwie kilka
centymetrów od siebie. Kear wolno pochylał się w jej stronę, miała
szansę się odsunąć, zaprotestować, ale nie zrobiła tego. Czekała z
niecierpliwością.
Jego usta były gorące i zachłanne, tak samo jak jej. Całowała się
już z kilkoma mężczyznami, ale nigdy, przenigdy żaden pocałunek nie
zrobił na niej takiego wrażenia. Czuła się tak, jakby od tego
pocałunku zapłonęło całe jej ciało.
W jednej sekundzie zapomniała że nie ma dla nich przyszłości,
zapomniała o zdrowym rozsądku, o tym, co wcześniej przemyślała.
Nic nie było dla niej ważne prócz tego, co się działo teraz.
Wsunął dłonie pod jej staniczek i powolnymi okrężnymi
ruchami pieścił jej piersi. Jan jęknęła wczepiła palce w jego ramiona
106
RS
jak oszalała zaczęła go dotykać i głaskać. Wkrótce to przestało im
wystarczać, pragnęli pieszczot jeszcze namiętniej-szych. Ich dłonie
zsunęły się niżej. Kear pieścił jej uda powoli zbliżając się do miejsca
w którym rozkosz była najintensywniejsza. Odwzajemniała mu się
tym samym.
Zdawało się, że ich namiętność odzwierciedla gwałtowność
burzy, która szalała wokół. Wkrótce Jan osiągnęła szczyty rozkoszy.
Nie przeżyła nigdy dotąd czegoś tak wspaniałego i intensywnego.
Kear przytulił ją mocniej. W tym momencie zdała sobie sprawą
że on dał jej swego rodzaju prezent. Przeszedł ją zimny dreszcz.
- Nie bój się, jesteś bezpieczna - szepnął, gładząc ją po włosach.
Boże, jak mogłam mu na coś takiego pozwolić? Dlaczego do
tego dopuściłam? Jak mamy spędzić tę noc razem w samochodzie? -
kłębiły jej się w głowie pytania na które nie potrafiła znalezć
odpowiedzi.
Jedno wiedziała na pewno, pozwoliła by zawładnęły nią zmysły.
Starała się nie ruszać, Kear oddychał równomiernie, jakby spał. Jan
wolała udawać, że też śpi, aż w końcu i ona znużoną usnęła.
Rano obudził ich śpiew ptaków. Bała się na niego spojrzeć, ale
gdy w końcu podniosła oczy, jej najgorsze przypuszczenia
potwierdziły się. Oczy Keara patrzyły na nią zimno. Nie musiał
mówić jej, że żałuje tego, co stało się ubiegłej nocy.
Ona też żałowała. %7łałowała chociaż nigdy wcześniej czegoś
takiego nie przeżyła... Postanowiła od razu postawić sprawą jasno.
107
RS
- Zapomnijmy o tym, co zdarzyło się tej nocy - powiedziała
twardo. - Nie wiem, co nam strzeliło do głowy - dodała starając się
powiedzieć to możliwie lekko.
- Dobrze... - Zawiesił głos, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale
zamilkł.
Jan zaczęła szukać swojej garderoby, czuła zażenowanie,
ubierając się przy nim. Zresztą miała poważne kłopoty z
pozapinaniem sukienki w takich warunkach.
- Zapowiada się ładny dzień - powiedział Kear, wyglądając
przez okno. - Najpierw pojedziemy zobaczyć, czy z twoim domem
wszystko w porządku, a potem będą musiał wrócić do siebie.
Zanim Jan zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, zobaczyli
zbliżający się do nich buldożer. Prowadził go Brett.
Kear błyskawicznie wyskoczył z samochodu i zasłonił swoim
ciałem okno, żeby chłopak nie mógł zobaczyć, co dzieje się w środku.
Jan, schowana przed ciekawskim wzrokiem obcych, skończyła
zapinać sukienką.
Właściwie nic się stało, próbowała sobie tłumaczyć. Takie
rzeczy robi w sobotnie wieczory wiele par, które znają, się równie
mało, jak my... Jednak nie miała się co oszukiwać, ona do tej pory
nigdy się tak nie zachowywała i nie było to dla niej bez znaczenia.
Poza tym nigdy w życiu nie przeżyła nic tak ekscytującego jak tej
nocy z Kearem...
108
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates