[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Byłam... Wyszłam tylko na chwilkę - powiedziałam szybko. - Tylko na... kilka
minut.
Podeszłam do Camilla i uklękłam przy nim. Spojrzał na mnie i nagle jego twarzyczkę
rozświetlił szeroki uśmiech, tak ze wypadł mu z buzi mały, jasnoniebieski smoczek. Machnął
uradowany malutkimi rączkami. Serce zaczęło mi bić mocniej, kiedy to ujrzałam. Wzięłam
synka na ręce.
- Lilli, wróciłam tu tu\ po trzeciej, bo zapomniałam komórki, i ciebie ju\ nie było... A
teraz jest po piątej!
Przytuliłam dziecko mocno do siebie.
- Zostawiłaś więc Camilla samego na dwie godziny.
Nie odpowiedziałam, ale te słowa zawisły cię\ko w powietrzu.
- Lilli... - zaczęła znów.
- Przecie\ nic się nie stało - mruknęłam.
- Ale mogło się stać.
Camillo wiercił się na moim ramieniu i nagle wydał mi się taki cię\ki.
- A więc gdzie byłaś, Lilli?
- Musiałam wyjść.
- Mogłaś przecie\ zabrać ze sobą Camilla. Wózek stoi na korytarzu.
- Musiałam... musiałam być sama.
- Lilli, masz teraz dziecko. Nie mo\esz tak po prostu powiedzieć: Muszę być sama .
Głos mamy nagle tak zabrzmiał, \e nie miałam wątpliwości, kto tutaj rządzi.
- O Bo\e, przecie\ nic się nie stało. Dlaczego robisz o taj tyle szumu?
- Bo dziecka nie mo\na ot tak zostawiać samego, Lilli!
- Dobrze, to się więcej nie powtórzy...
Wiedziałam, \e to ona miała rację, nie ja. Mimo to czułam złość. Camillo znów zacząć
kwękać, z powrotem więc wsadziłam go do fotelika.
- Zawsze tak robisz - zauwa\yła od razu mama, która dokładnie wiedziała, \e ma nade
mną przewagę. - Odstawiasz Camilla, jeśli staje się cię\arem. Ale tak nie mo\na, Lilli!
Poczułam, \e zaczynam wewnątrz cała kipieć.
- A coś takiego, co zrobiłaś dzisiaj po południu, nie mo\e się ju\ więcej powtórzyć -
kontynuowała mama, mierząc mnie surowym wzrokiem.
- Tak, tak - mruknęłam, próbując bezskutecznie przywołać to miłe uczucie, które
towarzyszyło mi, gdy spacerowałam z Fabiem po parku.
- Lilli, obiecaj mi - powiedziała.
I obiecałam. Potem skryłam się w swoim pokoju. Kiedy zadzwoniła komórka,
rzuciłam okiem na mały niebieski ekranik: Dawid. Ze złością odło\yłam telefon. Dlaczego
Dawid tylko dzwonił, dlaczego nie przychodził do mnie, jeśli coś ode mnie chciał? I dlaczego
właściwie musiałam siedzieć uwięziona w domu i opiekować się Camillem, kiedy on ciągle
gdzieś latał.
*
- Zakochałaś się w nim, Lilli? Annalena przyglądała mi się badawczo.
- Nie wiem - mruknęłam zamyślona.
- I nie powiedziałaś mu nic o Camillu? - Nie.
- Dlaczego? - spytała przyjaciółka, biorąc dziecko na ręce.
- Bo gdybym mu powiedziała, to na pewno przestałby się mną interesować -
odparłam.
- A co z Dawidem? Kochasz go jeszcze? Camillo wiercił się na jej ramieniu.
- Tego te\ nie wiem - szepnęłam. Powiedziałam jakiś czas temu Annalenie, \e Dawid
zaprzeczył, jakoby był w kawiarni razem z Miriam.
- Ale on tam był - upierała się wtedy.
Nie omieszkałam znów powiedzieć o tym Dawidowi.
- Nie byłem tam. To jakaś bzdura - skwitował ponownie. Spotkałam się z nim
poprzedniego dnia. Zaraz po naszej rozmowie pojechał do swojego domu.
- W takim razie idę - powiedział, patrząc na mnie z dystansem.
- OK - odparłam. Camillo siedział w swoim foteliku i wymachiwał rączkami.
- Cześć, mały! - po\egnał się z dzieckiem. Potem wyszedł.
Od tamtej pory czułam niepewność. Czy wszystko między mną a Dawidem było ju\
skończone? Jeśli tak, to co dalej?
- Chodz, wyjdzmy trochę na zewnątrz - zaproponowałam Annalenie. - Potrzebuję
świe\ego powietrza.
Mama, która pracowała w du\ym pokoju, zmusiła mnie, bym zabrała te\ Camilla. Jak
tylko mogłam najszybciej, nało\yłam mu ubranko i wełnianą czapeczkę, i wyszliśmy.
Annalena wyciągnęła na dwór wózek, a ja wło\yłam do niego dziecko.
I dokładnie w tym momencie wyrósł przed nami Fabio.
- Braciszek czy siostrzyczka? - to było pierwsze, co powiedział.
Patrzyłam na niego zmieszana.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam w końcu z biciem serca.
- Chciałem właśnie wpaść do ciebie - wyjaśnił. - Pomyślałem sobie, \e mo\e
przetłumaczę ci to, co ostatnio powiedziałem po włosku...
Spróbowałam się uśmiechnąć. Popchnęłam wózek przed siebie.
Fabio zaciekawiony pochylił się nad nim i spojrzał do środka.
- Ale\ maleństwo! - zauwa\ył, uśmiechając się. - Nic mi nie mówiłaś, \e twoja mama
urodziła dziecko. A więc braciszek czy siostrzyczka?
- Brat... - odparłam, nie patrząc na Annalenę. - Ma na imię Camillo, bo moja mama
uwielbia filmy o Don Camillu i Peppone...
I tak się potoczyło. Fabio, Annalena i ja spacerowaliśmy po parku, potem usiedliśmy
w małej lodziarni, a ja nie odwa\yłam się wyznać prawdy.
*
Było lato i wszyscy odczuwali zmęczenie. Dawid i ja raz byliśmy razem w kinie, dwa
razy na basenie, a raz poszłam z nim na przesłuchanie - grał na saksofonie. Miriam te\ tam
była i skinęła mi z daleka ręką. Nie odwzajemniłam jej gestu.
Czasami całowałam się z Dawidem, niekiedy nocował u mnie, le\eliśmy wtedy obok
siebie w moim łó\ku i rozmawialiśmy. Od narodzin Camilla brałam pigułkę antykoncepcyjną,
ale właściwie nie potrzebowałam jej, bo ani razu nie przespałam się z moim chłopakiem.
- Dlaczego nie chcesz? - pytał mnie czasami, ale ja sama nie znałam odpowiedzi. Po
prostu nie odczuwałam takiej potrzeby, byłam te\ zbyt zmęczona, no i sprawa z Miriam nie
dawała mi spokoju.
Poza tym był jeszcze Fabio, z którym się od czasu do czasu potajemnie spotykałam.
Tylko Annalena o tym wiedziała. Kilka razy się pocałowaliśmy: w jego pokoju, na osiedlu, na
którym kiedyś mieszkałam.
Podobają mi się twoje oczy. Podobają mi się twoje długie włosy. Podobają mi się
twoje wąskie palce. Lubię zapach twojej skóry. Lubię sposób, w jaki się śmiejesz. Cieszę się,
\e znów się spotkaliśmy . Wszystko to powiedział mi Fabio - najpierw po włosku, potem to
przetłumaczył. Kiedy po raz pierwszy wło\ył mi rękę pod bluzkę, wstrzymałam oddech. Czy
poczuje, \e był tutaj Camillo?
- Masz piękną, delikatną skórę - powiedział tylko i uśmiechnął się do mnie z tak
bliska. Miał tyle lat co ja, i to te\ mi się podobało.
14
Potem nadszedł najstraszniejszy dzień mojego \ycia. Ju\ noc była niefortunna.
Pokłóciłam się z Dawidem, który nocował u mnie.
Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Mama przyniosła zdjęcie, które zrobiła mnie,
Dawidowi i Camillowi w ubiegłym tygodniu. Mój chłopak przypiął je pinezką do korkowej
tablicy, tu\ pod fotografią Dawid i Lilli .
Dawid, Lilli i Camillo .
- Właściwie dlaczego przestałaś robić zdjęcia? - spytał nagle, patrząc na mnie ze
zmarszczonym czołem.
- Nie mam ochoty - mruknęłam zmęczona.
- Czasami wydaje mi się, \e na nic nie masz ochoty. Smutna i podenerwowana
zatrzymałam na tym naszym rodzinnym portrecie wzrok na dłu\ej. Smutna, podenerwowana i
zmęczona. Camillo nadal zle sypiał w nocy, ja więc siłą rzeczy te\ wcią\ czułam się znu\ona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates