[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kluczyki były w stacyjce.
Wsadził głowę do środka i sprawdził tylne siedzenie.
%7ładnego dziadka, żadnego dziecka w foteliku, żadnego pit-
bulla.
Siadł za kierownicą zatrzasnął drzwi, zapalił silnik i wy-
jechał na szosę.
Spodziewał się, że jacyś ludzie pobiegną za nim, wyma-
chując rękoma i krzycząc, ale w lusterku wstecznym niko-
go nie dojrzał.
Szosa była dwupasmowa. Zastanawiał się, czy przeje-
chać przez biegnący środkiem klomb. Cadillac mógł sobie z
tym poradzić. Ale los mógł zrządzić, że w tej samej chwili
pojawi się przy nim radiowóz.
Przejechał kilkaset jardów na północ i zawrócił na połu-
dnie w dozwolonym miejscu.
Kiedy przejeżdżał obok stacji benzynowej, nie stała przed
nią żadna wysoka wściekła blondynka. Jechał dość szyb-
ko, ale nie przekraczał ograniczenia prędkości.
Normalnie nie był niecierpliwym kierowcą który wyzywa
powolnych bądz też niezdecydowanych automobilistów.
Tym razem jednak życzył wszystkim, by spadły na nich
najgorsze nieszczęścia i plagi.
Za cztery druga dotarł w pobliże nieukończonego kapry-
su Turnbridge'a i zatrzymał się przy krawężniku w niewi-
docznym z domu miejscu.
Przeklinając oporne guziki, rozpiął i zdjął koszulę. Jim-
my Null i tak poleciłby mu ją ściągnąć, żeby przekonać się,
że nie jest uzbrojony.
Kazano mu przybyć bez broni. Chciał sprawiać wrażenie,
że spełnił to żądanie.
Z plastikowej torby wyciągnął pudełko z amunicją kali-
bru czterdzieści pięć, a z kieszeni dżinsów oryginalny ma-
gazynek do pistoletu Springfield Champion. Dodał trzy na-
boje do siedmiu tkwiących już w magazynku.
Okazało się, że dobrze zapamiętał to, co widział w kinie.
Odciągnął suwadło i jedenasty nabój wskoczył do komory.
Pociski wyślizgiwały mu się ze spoconych palców i miał
czas załadować tylko dwa z trzech zapasowych magazyn-
ków. Wsunął pudełko z amunicją i pusty magazynek pod
fotel kierowcy. Do drugiej została minuta.
Schował dwa pełne magazynki do kieszeni dżinsów, wło-
żył załadowany pistolet do torby z pieniędzmi, skręcił ją na
górze, nie zawiązując, po czym podjechał pod posiadłość
Turnbridge'a.
Od ulicy oddzielało ją ogrodzenie z siatki obłożone pła-
tami zielonego plastiku. Pobliscy mieszkańcy, którzy od
kilku lat musieli żyć z tym szkaradzieństwem, żałowali
pewnie, że biznesmen zabił się i nie mogą go w związku z
tym zadręczyć pozwami i obelgami.
Na bramie wisiał łańcuch z kłódką. Zgodnie z tym, co
powiedział Jimmy Null, nie była zamknięta na klucz.
Mitch wjechał na teren posiadłości i zaparkował tyłem
do domu. Wysiadł i otworzył wszystkie drzwi S\JV-a mając
nadzieję, że przekona w ten sposób NuUa, iż pragnie szcze-
rze dotrzymać warunków umowy.
Zamknął bramę i założył na nią z powrotem łańcuch.
Trzymając w reku torbę na śmieci, przeszedł kilkanaście
kroków i zatrzymał siew połowie drogi między cadillakiem i
domem.
Dzień był ciepły, ale nie gorący, słońce ostre. Zwiatło i
wiatr raziły go w oczy.
Zadzwoniła komórka Ansona.
 Tu. Mitch  powiedział, wciskając przycisk.
 Jest minuta po drugiej. Właściwie już dwie. Spózniłeś
się.
65
Nieukończony dom wydawał się wielki jak hotel. Jimmy
Null mógł go obserwować z każdego z wielu okien.
 Miałeś przyjechać swoją hondą  powiedział.
 Zepsuła się.
 Skąd wytrzasnąłeś cadillaca?
 Ukradłem go.
 Bujasz.
 Nie bujam.
 Zaparkuj go równolegle do domu, żebym mógł zoba-
czyć przednie i tylne siedzenia.
Mitch wykonał polecenie Nulla, zostawiając otwarte
drzwi. Odszedł kilka kroków od samochodu i czekał z torbą
na śmieci i telefonem przy uchu.
Zastanawiał się, czy Null nie zastrzeli go z daleka i nie
przyjdzie po pieniądze. Zastanawiał się, dlaczego miałby
tego nie zrobić.
 Nie podoba mi się to, że nie przyjechałeś hondą.
 Mówiłem ci, że się zepsuła.
 Co się stało?
 Złapałem gumę. Zmieniłeś godzinę spotkania na drugą
i nie miałem czasu zmienić koła.
 Kradziony samochód... gliniarze mogli tu za tobą przy-
jechać.
 Nikt nie widział, jak go zabieram.
 Kto cię nauczył zwierania przewodów na krótko?
 Kluczyki były w stacyjce.
Null rozważał to przez chwilę w milczeniu.
 Wejdz do domu przez drzwi frontowe  polecił w
końcu.  Nie rozłączaj się.
Mitch spostrzegł, że zamek drzwi został przestrzelony.
Wszedł do środka.
Hol wejściowy był olbrzymi. Chociaż nie wykonano żad-
nych prac wykończeniowych, nawet Julian Campbell byłby
pod wrażeniem.
 Przejdz przez kolumnadę do salonu dokładnie prosto
przed tobą  powiedział Jimmy Null, odczekawszy chwilę,
żeby zagrać mu trochę na nerwach.
Mitch wszedł do salonu. Wychodzące na zachód okna
sięgały od podłogi do sufitu. Choć szyby były przykurzone,
widok zapierał dech. Zrozumiał, dlaczego Turnbridge
chciał umrzeć, mając go przed oczyma.
 Okej. Jestem w salonie.
 Skręć w lewo i przejdz przez pokój  polecił mu Null.
 Szerokie przejście prowadzi do mniejszej bawialni.
W rezydencji nie zamontowano żadnych wewnętrznych
drzwi. Te oddzielające salon od bawialni, z której rozciąga!
się równie wspaniały widok, musiałyby mieć dziewięć stóp
wysokości.
Z miejsca, w którym stoisz, zobaczysz kolejne szerokie
przejście na wprost i węższe po twojej lewej stronie  po-
wiedział Null.
 Tak jest.
 Tymi węższymi wchodzi się do holu. Hol prowadzi do
innych pokojów i do kuchni. Ona jest w kuchm. Ale nie
zbliżaj się do niej.
 Dlaczego?  zapytał Mitch, kierując się w stronę wy-
znaczonego przejścia.
 Bo to ja nadal ustalam reguły. Jest przykuta do rury,
a ja mam klucz. Zatrzymaj się po prostu tuż przy wejściu
do kuchni.
Im dalej Mitch szedł korytarzem, tym bardziej wydawał
się on dłuższy. Wiedział, że ten teleskopowy efekt jest psy-
chologicznej natury. Tak bardzo chciał zobaczyć Holly.
Nie zaglądał do żadnego z mijanych pokojów. Null mógł
ukrywać się w każdym z nich. To nie miało znaczenia.
Wchodząc do kuchni, od razu ją dostrzegł. Kamień spadł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates