[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zasunięte i dom wydaje się pogrążony w głębokim śnie. Ale skoro już tu
jestem, wysiadam z samochodu. Tym razem też słyszę alarm
zawiadamiający mnie o niezamkniętych drzwiach, zatrzaskuję je więc i
zapada cisza.
Chodnik wiodący w stronę domu jest wyłożony popękanymi cegłami, w
szczeliny wdarł się śnieg. Idę w stronę domu, a zamarznięte liście
chrzęszczą mi pod stopami. Dzwonek do drzwi odbija się echem
wewnątrz domu, zupełnie jak w horrorach tuż przed tym, jak bohaterka po
raz pierwszy spotyka mordercę. Słyszę, jak ktoś zbliża się ciężkimi
krokami, i już po chwili w drzwiach staje Garland. Usiłuję coś
powiedzieć, ale w gardle mam tak sucho, że nie jestem w stanie
wykrztusić słowa.
- Mogę w czymś pomóc? - odzywa się w końcu pan Stone. Pewnie go
obudziłam. Jego zwykle bujne falujące włosy są zmierzwione, a znoszony
bordowy szlafrok nonszalancko zawiązany w pasie.
- Tak - wyduszam z siebie wreszcie. - Ja... Nie wiem, jak to wyjaśnić...
ale... Wydaje mi się, że coś pan ze mną zrobił... -Przerywam. Pamięta
mnie? Wpatruję się w jego twarz jak zagubiony alpinista w mapę, ale na
próżno. No tak, przecież mówię
o czymś, co wydarzy się dopiero za siedem lat! - Cóż, w każdym razie
potrzebuję pańskiej pomocy.
Garland przekrzywia głowę, przez co przypomina mi cocker--spaniela
czekającego na smakołyk. Najwyrazniej robi mu się mnie żal, bo gestem
dłoni zaprasza mnie do środka. Z kuchni dochodzi gwizdanie czajnika.
- Napije się pani herbaty? - pyta.
- Nie - potrząsam głową. Garland prowadzi mnie do salonu, po czym
wychodzi. Gdy wraca chwilę pózniej, ściska w dłoniach parujący kubek,
z którego dochodzi zapach trawy.
- A więc, Jillian, co mogę dla ciebie zrobić?
- Wiesz, jak mam na imię! Skąd? - Gwałtownym ruchem przesuwam się
na krawędz krzesła. Czuję, jakby kopnął mnie prąd.
-Nie mam pojęcia - odpowiada, krzywiąc się zakłopotany. Wygląda,
jakby już-już miał sobie coś przypomnieć, a jednak mu się nie udaje. - Ja,
eee... naprawdę nie mam pojęcia. Czy my się znamy?
- Tak jakby. - Wzdycham. - Ale wierz mi, nie potrafię tego wyjaśnić.
Nie mam jednak innego wyjścia, więc próbuję. Opowiadam mu o swoich
marzeniach, by zmienić przeszłość, o Jacku, Henrym, matce i Katie, i o
tym, jak pragnęłam rzeczy, których nie miałam, nie zdając sobie sprawy z
tego, jak wiele z nich udało mi się osiągnąć.
Garland kiwa głową, a gdy kończę, mówi:
- Wciąż jednak nie rozumiem, czemu przyszłaś do mnie. Jaka jest moja
rola w tym wszystkim? - Marszczy czoło i dodaje: -1 skąd wiem, jak masz
na imię, choć jestem pewien, że nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy?
- O to właśnie chodzi - mówię powoli. - To ty odesłałeś mnie z powrotem
w przeszłość.
Garland patrzy na mnie, jakbym mu właśnie oświadczyła, że ziemia jest
bardziej płaska niż kartka papieru, że istnieją wróżki, a w Wigilię po
świecie wędruje Zwięty Mikołaj. Po chwili zaczyna się zanosić pełnym
niedowierzania chichotem.
- Daj spokój - mówi. - To niemożliwe. Niby jak miałbym... -Kręci głową i
znów parska śmiechem.
- Nie wiem - odpowiadam rozpaczliwym, lecz wciąż stanowczym tonem,
starając się pohamować jednocześnie panikę i gniew. - Ale zrobiłeś to.
Odblokowałeś mi chi, a ja, zanim się obejrzałam, wylądowałam siedem
lat wcześniej, w dawnym mieszkaniu, z dawnym chłopakiem, w dawnym
życiu.
Garland przestaje się śmiać i nagle spogląda na mnie poważnym
wzrokiem.
- Odblokowałem ci chi?
- Tak. - Kiwam głową. - Tak powiedziałeś.
Garland wstaje i zaczyna w tę i we w tę przemierzać kuchnię, mamrocząc
coś pod nosem. Nagle zatrzymuje się gwałtownie i odwraca do mnie.
- Czytałem o tym, ale... - Milknie na chwilę, po czym ciągnie: - Czytałem
o połączeniu między umysłem, ciałem i duszą, o chi i aurze, i tak dalej... -
Zatacza ramionami koło, jakby to miało mi c o k o l w i ek wyjaśnić, ale ja
wciąż patrzę na niego niero-zumiejącym wzrokiem, mówi więc dalej. -
Zawsze wierzyłem, że umysł ma na ciało i ducha bardzo silny wpływ,
którego nie potrafimy do końca zrozumieć, zacząłem więc zgłębiać
temat...
- I? Co z tego wynika? - Staram się przywrócić go do rzeczywistości.
- Zacząłem majstrować przy punktach nacisku klientów, wiesz, żeby
pomóc im pozbyć się toksyn oraz uwolnić umysł i, no cóż, chi...
Przesuwam dłońmi po twarzy.
- Garland, wybacz, ale wciąż nie rozumiem, co to ma wspólnego ze mną.
Ja po prostu... Po prostu chcę wrócić do normalności, do swojego
dawnego życia. Potrzebuję cię, musisz mi w tym pomóc.
Garland siada na kanapie.
- Och, Jillian. To nie działa w ten sposób. Nie możesz po prostu t a m
wrócić niezmieniona. Wszystko się ze sobą łączy. Wszystko zatacza koło.
- Znów rysuje w powietrzu okrąg.
- Po prostu odeślij mnie z powrotem! - wrzeszczę histerycznie, a po
policzkach spływają mi wielkie, ciężkie łzy. - Pomóż mi wrócić, błagam!
Garland odrzuca głowę do tyłu, jakby uderzył go mój krzyk. Wzdycha.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates