[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kawę, pa lił i za sta na wiał się, czy coś znajdą. Co kolwiek, co za cznie łą czyć ze sobą wy da rze
nia.
We szła Ja dwiga i spy ta ła, czy inte re suje go jeszcze ten sen z cho mikiem. Uśmiechnął się i
kiw nął gło wą.
Masz coś?
Tro chę, nie wie le. Nie wiem, co to ten cho mik, ale gene ralnie śmierć zwie rzę cia to cho
ro ba lub śmierć spojrza ła na męża albo w ro dzinie, albo śnią ce go... a może wśród przy
ja ciół, bliskich... może być różnie. Je śli jest tam krew, to może ozna czać utra tę sił. Krew to
ży cie, siły witalne, więc prze la na krew to utra ta tych sił... możliwe, że z po wo du wy rzutów
sumie nia. Prze rwa ła na chwilę i się za my śliła. To może na wet ma ja kiś sens, bo rany to
najczę ściej rany emo cjo nalne. Na wet je że li to cudze rany. Pew nie mogą być i u cho mika.
Cze mu nie? I tak będą do ty czyć śnią ce go.
A wide lec?
Nie wiem, spo ro moż liwo ści. W ogó le może być różnie. Za le ży, kie dy mu się śni, o czym
my śli, co robi. Mówiłeś, że de se ro wy?
Skinął gło wą.
Chy ba tak, chy ba de se ro wy, to ma zna cze nie?
Nie wiem, może ma? Pew nie wszystko ma ja kieś zna cze nie. Nie wiem co zro bić z tym
widelcem za sta no wiła się. Jaki to wide lec do kładnie?
Wzruszył ra mio na mi.
Nie wiem. Nie mó wił. Chy ba nor malny.
A może coś tam było, na tym widelcu? Zmarszczy ła brwi. Ja kaś gra wer ka? Mo no
gram? Może to ja kieś inicja ły? Może coś ta kie go? Na sztuć cach kie dyś były ta kie rze czy. Za
py taj go.
Może za py tam kiw nął gło wą. Jak nie za po mnę, to za py tam. Jutro. I ci po wiem.
Po pa trzył na nią z uśmie chem. A ty rze czy wiście w to wie rzysz?
Ja wie rzę w róż ne rze czy odpo wie dzia ła. Na przy kład w ludzi... że nie są zli. Ty
już daw no prze sta łeś wie rzyć w co kolwiek. Wsta ła, po ca ło wa ła go w po liczek i po wie dzia ła,
że idzie spać.
Ja też za raz przyjdę odpo wie dział.
Po szedł do po ko ju i po ło żył się na ka na pie na prze ciw te le wizo ra. Parę razy prze rzucił pilo
tem ka na ły, aż za trzy mał się na Disco ve ry. Oglą dał re konstruk cję bitwy pod Po itiers w woj
nie stuletniej. To były nie złe cza sy, my ślał, wy star czył miecz, łuk albo kusza i krótki odwet
zza wę gła, a sąd był ma je sta tyczny oso bą kró la. Kara najczę ściej bez moż liwo ści odwo łań...
Za czął za pa dać w sen, kie dy ode zwał się sy gnał te le fo nu. Było po dwudzie stej drugiej.
Nie chętnie wstał i po szedł po ko mór kę. Ode brał, po słuchał a po tem prze rwał po łą cze nie i za
dzwo nił do Czac kie go.
Chy ba mamy tego pisma ka po wie dział. Chcesz je chać? Będę po cie bie za pół go
dziny.
Ubrał się i wszedł do sy pialni. Ja dwiga nie spa ła. Popa trzy ła na nie go i kiw nę ła gło wą. Za
py ta ła, kie dy wró ci. Nie wie dział, ale odparł, że po sta ra się szyb ko.
Je dziesz z Igo rem? Skinął gło wą. Za py taj go o ten wide lec. Uśmiechnę ła się i
prze krę ciła na drugi bok.
W cią gu dwudzie stu minut był na pla cu Trzech Krzy ży.
O tej po rze było już pusto na dro gach. Czac ki cze kał. Wsiadł do sa mo cho du i podje cha li w
kie runku No we go Zwia tu.
Cze ka ją na nas dwaj cy wilni w nie ozna czo nym wo zie. Dzwo nili, że może uda się do
rwać Dra ga łę po wie dział Ma jor.
Poza tym nie roz ma wia li. Ma jor za par ko wał tuż za rondem de Gaulle a, wy sie dli, minę li
em pik i przy kra wężniku zo ba czy li sa mo chód, a obok dwóch męż czyzn. Po de szli do nich i
uścisnę li so bie ręce.
Co ma cie? za py tał Ma jor.
Cześć, Psy cho log wyż szy z po licjantów spojrzał na Czac kie go. Daw no cię nie było.
Odwró cił się do Majo ra. Sie dzi w środku. Wska zał ręką sa mo chód. Przy je chał
wła snym i sie dział w knajpie tak z go dzinę. Spraw dziliśmy go tro chę, bo pro siłeś. Wy szło, że
zda rza ło mu się jez dzić na fle ku. Parę razy go mie li.
I ma pra wo jaz dy? za py tał Ma jor.
Obaj po licjanci wzruszy li ra mio na mi.
No wiesz... po wie dział drugi ...w pa pie rach nic nie ma. W każdym ra zie jezdzili
śmy za nim dzisiaj tro chę i pro szę. Masz go na pa telni. Jak wy szedł, wsiadł do wozu i ruszył,
machnę liśmy bla chą.
Ico?
I już jest po alko ma cie... Nie pę kaj uśmiechnął się wyższy, widząc nie za do wo le nie
Ma jo ra. Nie re je stro- wa nym...
I co? po wtó rzył Ma jor.
I ma półto ra. Mo żesz so bie z nim po ga dać.
Ma jor otwo rzył drzwi i wsiadł do sa mo cho du. Czac ki wsiadł z drugiej stro ny. Dra ga łę mie li
mię dzy sobą. Policjanci zo sta li na dwo rze.
Pa nie re dak to rze za czął Ma jor mamy nie przy jem ną sy tuację. Pro wa dził pan po
spo ży ciu alko ho lu. Odcze kał chwilę, przy glą da jąc się Dra ga le, któ ry spo glą dał na nie go
kom pletnie za sko czo ny. Na szczęś cie wła śnie prze jeżdża liśmy i zo ba czy liśmy dwóch kole
gów. Więc wy sie dliśmy po ga dać. Prze rwał i z uśmie chem przy glą dał się dziennika rzo wi.
Po wie dzie li nam, że mają ja kie goś pisma ka i za sta na wia ją się, co zro bić. Bo tak na praw dę
to kończą dy żur i wo le liby po je chać do domu, za miast ba wić się w ja kieś pa pier ki... Zno wu
prze rwał i z sa tys fak cją przy glą dał się zdezo riento wa ne mu Dra ga le. A my z ko le gą uzna li
śmy, że prze cież mo żemy spró bo wać po móc... zna jo me mu. Widzi pan, jak do brze się sta ło, że
akurat prze jeż dża liśmy... i że pa no wie są na szy mi ko le ga mi, bo ina czej to co by śmy mo gli
zro bić? Rozło żył bezradnie ręce. Nic. Ale na szczę ście zda rzy ły się te wszystkie rze czy.
Ma pan więc być może tro chę szczę ścia.
Dra ga ła spojrzał na Ma jo ra. Za czął ko ja rzyć. Po wo li za czy nał ro zumieć. Ma jor ze zło śliwą
sa tys fak cją obser wo wał, jak wście kłość na twa rzy dziennika rza za czy na za stę po wać wcze
śniejsze za sko cze nie.
Chy ba coś wam się wy ce dził po-je-ba-ło. Może od pa le nia tych wa szych śmier
dzie li do dał z bez czelnym uśmie chem, pró bując wy siąść.
Ma jor pchnął go z po wro tem na sie dze nie i wes tchnął:
Wiesz być może coś, co może nam się przy dać, gno ju. Py ta liśmy o to wczo raj, ale nie
pa mię ta łeś. Więc te raz so bie przy po mnij, szczy lu. I szybko, bo mi się nie chce tra cić na cie bie
cza su.
A jednak Dra ga ła pró bo wał się uśmie chać rze czy wiście coś wam się po krę ciło.
Za czął się śmiać. Rze czy wiście was po je ba ło. Zmiał się co raz gło śniej. Wy na wet nie
wie cie, że nic mi nie zro bicie... na wet nie wie cie, że nie mo że cie mi nic zro bić. Nie mo że cie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates