[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Niech się pan nie boi - rzekłem łagodnie. - Chcę tylko magnetofon. Powie pan kilka
słów do mikrofonu i już.
Poprosiłem o magnetofon i już po kwadransie jechaliśmy z podinspektor Koper do
Muzeum Narodowego, w którym pracował mój kolega Jan, który jako jedyny słyszał głos
Komy. No, niezupełnie! Słyszał go prawdopodobnie również Bakszysz. Właśnie przed chwilą
zdradził nam sekret swojego milczenia.
Otóż, zaraz po aresztowaniu zadzwonił do niego rzekomy adwokat i zaproponował
układ: milczenie za pieniądze po wyjściu na wolność. Musicie bowiem wiedzieć, że wyroki
dla fałszerzy są u nas niewielkie. Fałszywy adwokat rozumował w ten sposób, że najpierw
wrobi Bakszysza, a potem ten swym milczeniem doprowadzi do wyroku skazujÄ…cego na
krótki pobyt w miejscu odosobnienia. W razie odmowy adwokat" obiecał spreparować
kolejne dowody winy Bakszysza. A gdyby o wszystkim opowiedział policjantom, nikt by mu
nie uwierzył, sądząc, że po prostu ratuje się wymyślaniem niestworzonych historyjek. A tak,
pomilczy trochę, odsiedzi kilka miesięcy i wyjdzie bogaty. To była niezła perspektywa jak dla
biedującego. Bakszysz wiedział, że nie musi martwić się o kota Picassa, gdyż ten umiał sobie
radzić sam, szczególnie, że nadeszła wiosna, więc było ciepło, a i sąsiadka czasami się nim
opiekowała. Bakszysz zgodził się więc na dziwną propozycję nieznajomego. Najważniejsze
dla sprawy było to, że Bakszysz milczał, a prawdziwy fałszerz mógł dalej cieszyć się
wolnością.
Jakaż była moja satysfakcja, gdy Jan nie rozpoznał w głosie Bakszysza nieznajomego,
który kilka dni temu zadzwonił do muzeum i poinformował o fałszywych pastelach.
- Tamten miał jakby nosowy głos - opowiadał Jan. - Mówił przez nos zaciśnięty
palcami, ale miał wyrobiony głos. Ten wasz Bakszysz mówi brudnym basem. To zupełnie
inna barwa głosu. Nie, to nie on!
- O dziwo - rzekłem z uśmiechem, patrząc na podinspektor Koper - Bakszysz
podobnie jak kolega Jan określił głos fałszywego adwokata.
- Dobra, wygrał pan - skapitulowała policjantka - chociaż do muzeum mógł zadzwonić
wspólnik Bakszysza... Ale przypuśćmy, że nie. Z tym, że wypuścimy go za kilka dni.
- Dlaczego?
- Po pierwsze, świadomie kłamał i w ten sposób utrudnił śledztwo. Musi ponieść
konsekwencje. Chcemy go ponownie przesłuchać i upewnić się co do jego roli w tej sprawie.
Po drugie, gdyby Bakszysz teraz wyszedł na wolność, Koma mógłby się lepiej ukryć. A nie
możemy go teraz spłoszyć.
W ten oto sposób oczyściłem Bakszysza z oskarżeń o kradzież pasteli z Muzeum
Narodowego. Podinspektor Koper obiecała też zająć się sprawami, o które ją poprosiłem i
rozstaliśmy się przed fasadą muzeum. Może mi się zdawało, ale patrzyła na mnie z większym
zainteresowaniem niż na początku tej sprawy.
Cóż z tego, skoro minął cały dzień, a z Komendy Głównej nie napłynęły żadne wieści
na temat Wróblika czy krytyka Krempla? A nasze telefoniczne prośby o kontakt z
podinspektor Koper napotkały na jawną niechęć, a wręcz odmowę dyżurnego oficera. Czyżby
chciano odsunąć nas od śledztwa?
ROZDZIAA ÓSMY
PRACA WRE " KWIT PARKINGOWY " KAÓTNIA NA KLATCE SCHODOWEJ "
AKTA ZNALEZIONE W SZUFLADZIE " JAN WSPOMINA STRA%7Å‚NIKA
MUZEALNEGO DWORZAKA " KIM JEST WRÓBLIK? " BATURA NACHODZI
DZIEWUCHA " ID DO WAOSKIEJ RESTAURACJI " ZLEDZ BATUR " JERZY
OBSERWUJE SZKLARNIE, JA OBSERWUJ JERZEGO " TELEFON " TRZY
TULIPANY, PROSZ " ROZMYZLANIA NA STACJI BENZYNOWEJ " NA
CMENTARZU W PODKOWIE LEZNEJ
Był wtorek - piękne i ciepłe popołudnie. Siedziałem w kawalerce, studiując polskie
portrety malarskie, gdy odwiedził mnie Paweł.
Razem zamierzaliśmy pojechać do Magdalenki.
Zniknięcie kolegi %7łmijewskiego coraz bardziej ciążyło na naszym departamencie i
przysparzało nam ciągłych ataków ze strony wpływowych znajomych starego %7łmijewskiego.
Na szczęście dzielnie broniła mnie pani minister, która - tak między nami - nie za bardzo za
mną przepadała. Widać bardziej ode mnie nie lubiła seniora %7łmijewskiego. A ten uparł się,
aby nam dokuczyć. Inna sprawa, że podzielałem jego troskę o los syna. Podejrzewałem
jednak, że to za sprawą ojca Seweryna współpraca z policją wyschła jak odcięta od drzewa
gałązka. Podobno stary %7łmijewski miał jakieś znajomości w policji.
Przez cały poniedziałek i część wtorku pracowaliśmy nad katalogami i bazą danych.
Bez wytchnienia. Przecież nikt nam nie zabronił zajmować się sprawą Komy, a bardzo
chcieliśmy ją rozwiązać (nawet jeśli policja była nam nieprzychylna). Nawet pani minister
niedwuznacznie dała do zrozumienia, że gdyby naszemu departamentowi udało się odzyskać
pastele Wyspiańskiego albo wskazać osobę fałszerza, nagroda w wysokości sześćdziesięciu
tysięcy złotych wpłynęłaby na znacznie uszczuplone konto naszego departamentu.
Przede wszystkim chcieliśmy ustalić, kim był Wróblik. W związku z tym kilkakrotnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coÅ› siÄ™ w niej zmieniÅ‚o, zmieniÅ‚o i zmieniaÅ‚o nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates