[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wieniec z purpurowych róż. Purpurowe róże symbolizują mój
temperament.
Słuchałem jej w milczeniu, z rosnącym oburzeniem.
Wygląda pan jak muł, który kładzie po sobie uszy i wierzga.
Cóż, ostrzegłam pana. Niech pan nie zapomina, że trzecie ostrzeżenie
przyjmie pan z rąk Niszczyciela.
Po tych słowach dała kierowcy znak i samochód szybko odjechał.
Zapamiętałem sobie jego numer, chociaż nie miałem najmniejszej
nadziei, że to mi w czymś pomoże. Wielka Czwórka nigdy nie
zapominała o najdrobniejszych nawet szczegółach.
Wróciłem do domu. Zacząłem się bać. Potok słów, jaki wyrzuciła z
siebie hrabina, uświadomił mi jedno: moje życie wisi na włosku. Nie
zamierzałem się poddawać, postanowiłem jednak, że będę
ostrożniejszy.
Myślałem o tym i zastanawiałem się, co powinienem zrobić, kiedy
zadzwonił telefon.
Słucham. Kto mówi?
Usłyszałem chrapliwy głos.
Tu szpital St Giles s. Przyniesiono do nas Chińczyka, który
został pchnięty nożem. Nie pożyje długo. Dzwonimy do pana, gdyż w
jego kieszeni znalezliśmy kartkę z pańskim adresem.
Zdziwiłem się. Po chwili zastanowienia postanowiłem pojechać do
szpitala St Giles s, niedaleko portu. Przyszło ml do głowy, że
Chińczyk najpewniej zszedł ze statku.
Dopiero po drodze przyszło mi do głowy, że być może pakuję
się w pułapkę. Może wszystko zostało zaaranżowane? Chińczyk może
być człowiekiem Li Chang Yena. Przypomniałem sobie pułapkę
zastawioną na Poirota w chińskiej dzielnicy. Czy znów mam dać się
oszukać?
Po krótkim namyśle doszedłem jednak do wniosku, że wizyta w
szpitalu nie może mi zaszkodzić. Prawdopodobnie tym razem nie
zastawiono na mnie pułapki, tylko jak się niezbyt ładnie mówi
zarzucono haczyk. Umierający Chińczyk przekaże ml jakieś
informacje i skieruje mnie tam, gdzie Wielka Czwórka będzie mogła
mnie dopaść. Postanowiłem mieć się na baczności, cały czas udając
naiwną wiarę we wszystko, co usłyszę.
W szpitalu St Giles s wyjaśniłem, po co przyszedłem.
Zaprowadzono mnie na oddział reanimacyjny. Chory mężczyzna leżał
nieruchomo, z zamkniętymi oczami. Jego piersi unosiły się
nieznacznie, ilekroć z trudem udało mu się nabrać powietrza. Przy
łóżku stał lekarz i badał puls Chińczyka.
Zmierć jest tuż szepnął. To pański znajomy, prawda?
Pokręciłem głową.
Widzę go pierwszy raz w życiu.
Skoro tak, to skąd miał w kieszeni pański adres? Rozmawiam
chyba z kapitanem Hastingsem, prawda?
Tak; muszę jednak przyznać, że sam nic z tego nie rozumiem.
Dziwna sprawa. Z dokumentów wynika, że Chińczyk był
służącym emerytowanego pracownika administracji państwowej o
nazwisku Ingles. Ach, widzę, że pan go znał stwierdził lekarz.
Słysząc znajome nazwisko, zadrżałem.
Służący Inglesa! To znaczy, że znam tego mężczyznę! Nie
poznałem go jednak, gdyż wszyscy Chińczycy wydają mi się do siebie
podobni jak dwie krople wody. Widocznie płynął z Inglesem do Chin,
a teraz wrócił do Anglii. Może zamierzał mi przekazać jakąś
wiadomość? Koniecznie chciałem wiedzieć, co ma do powiedzenia.
Czy jest przytomny? spytałem. Może mówić? Pan Ingles
był moim przyjacielem. Możliwe, że jego służący ma mi coś
przekazać. Pan Ingles, jak słyszałem, utonął dziesięć dni temu.
Jest przytomny, ale nie sądzę, żeby miał siłę mówić. Stracił
mnóstwo krwi. Mogę dać mu zastrzyk pobudzający, ale zrobiliśmy już
chyba wszystko, co w naszej mocy.
Lekarz zrobił zastrzyk. Stałem przy łóżku, czekając na jakieś słowo,
jakiś znak, który może okazać się dla mnie bezcenną pomocą. Minuty
mijały i nic się nie działo.
Nagle w głowie postała mi przerażająca myśl. Może już wpadłem w
pułapkę? Może Chińczyk tylko udawał służącego Inglesa, a w
rzeczywistości jest agentem Wielkiej Czwórki? Czytałem kiedyś, że
chińscy kapłani potrafią symulować śmierć. Zresztą, Li Chang Yen
może kierować grupą fanatyków, na polecenie mistrza gotowych
ponieść śmierć. Muszę się mieć na baczności.
W tej chwili człowiek na łóżku poruszył się i otworzył oczy.
Mamrotał jakieś niezrozumiałe słowa. Po chwili zaczął mi się
przyglądać. Miałem wrażenie, że mnie nie poznaje, ale chce mi coś
powiedzieć. Przestałem się zastanawiać, czy to przyjaciel czy wróg, i
pochyliłem się nad łóżkiem.
To, co usłyszałem, nie miało żadnego sensu. Zdawało mi się, że
umierający powiedział handel , ale nie rozumiałem, dlaczego. Potem
znów powtórzył to samo, dodając tym razem słowo largo .
Zestawienie tych dwóch słów nasunęło mi pewne skojarzenia.
Largo Haendla? spytałem.
Powieki Chińczyka zatrzepotały, jakby chciał potwierdzić, że
dobrze go rozumiem. Potem powiedział jeszcze jedno włoskie słowo,
carozza , po czym opadł na łóżko bez przytomności.
Lekarz odepchnął mnie na bok. Było już po wszystkim.
Chińczyk nie żył.
Wyszedłem na dwór. Miałem nadzieję, że na świeżym powietrzu
łatwiej mi będzie myśleć. Byłem zdumiony. Jeśli dobrze pamiętam,
carozza to powóz. Co mogą znaczyć te dziwne słowa? Dlaczego
Chińczyk mówił po włosku? Jeśli był służącym Inglesa, powinien
znać angielski. Wracając spacerem do domu, nie przestawałem nad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates