[ Pobierz całość w formacie PDF ]

resztek snu, uświadomił sobie, skąd bierze się to doznanie: przecież wie-
czorem miał przyjść brat Aniki, odbywający kurs antyterrorystyczny w
garnizonie w Valledupar. Dionisio nie dość, że żywił zapiekłą niechęć do
wszystkich wojskowych poza własnym ojcem i tymi, których znał osobi-
ście, to jeszcze nie znosił niczego, co odciągało uwagę Aniki od niego sa-
mego. Anika i jej siostra Eloisa uwielbiały brata, służącego w elitarnym
oddziale Portachuelo Guards , i Dionisio przypuszczał, że przyjdzie mu
spędzić wieczór w towarzystwie krótko ostrzyżonego neofaszysty, z usta-
mi pełnymi frazesów, przyzwyczajonego do tego, że wszyscy otaczają go
podziwem.
Kiedy młody kapitan zajechał dżipem w chmurze wirującego pyłu i kie-
dy warta przy bramie oddała mu honory, Dionisio poczuł, że robi mu się
niedobrze na widok tego prawie dwumetrowego, przystojnego mężczy-
zny, wyglądającego niczym nordycki młody bóg, z rzędem baretek rozma-
itych odznaczeń zdobiących jego pierś. Anika, której oczy płonęły sio-
strzanym uwielbieniem, zaproponowała pójście do lokalu, na co Dionisio
przystał z wielką niechęcią, gdyż irytacja niczym ogniste mrówki kąsała
go po całym ciele, tak że tylko z trudem zdobywał się na uprzejmość. W
barze jednak z wolna odtajał, doszedłszy do wniosku, że ten oficer w koń-
cu nie jest taki zły, zwłaszcza kiedy Anika szepnęła mu do ucha, że brat
czuł ogromną tremę przed spotkaniem z nim, osobistością sławną z powo-
du swoich listów i jednocześnie kandydatem do palmy męczeńskiej z rąk
mafii narkotykowej.
- Przybyłem tu przekonany, że pan nie żyje - mówił kapitan. - Nie dalej
jak dzisiejszego ranka znalazłem pański nekrolog w  La Prensie" i byłem
przygotowany, że wieczór przyjdzie mi spędzić na kojeniu bólu siostry.
Proszę sobie wyobrazić moje zdumienie, kiedy znalazłem pana nietknię-
tym.
Dionisio poczuł się podniesiony na duchu, że wojskowy czytuje gazetę
na tym poziomie, i jednocześnie zaskoczony pomysłem, że ktoś mógł go
tak bez powodu uznać za zmarłego.
- Czy ma pan ten numer  La Prensy"? - zapytał.
Odczytał swój własny nekrolog i artykuł redakcyjny, bolejący nad tą
stratą i wynoszący pod niebiosa jego męstwo, i zaraz zaczął układać dow-
cipny list, anonsujący jego dalszy, niczym nieprzerwany żywot. Pozostała
dwójka z zapałem przyłączyła się do zabawy i niebawem wszyscy troje
zanosili się od śmiechu, opróżniając butelki w tempie, które napełniłoby
obawą nawet pogrążonego w najgłębszej melancholii mieszkańca Półwy-
spu Skandynawskiego.
Teraz, kiedy całe skrępowanie minęło, a Dionisio zapomniał o swoich
uprzedzeniach, obaj mężczyzni odkryli, że mają wiele wspólnych tema-
tów. Kapitan opowiadał o kursie oficerskim, który okazał się zwykłym
praniem mózgów i jednocześnie prawdziwą lekcją brutalności i okrucień-
stwa, tak że niejednokrotnie podczas jego trwania był bliski samobójstwa,
że oficerowie nigdy nie mieli pojęcia o poczynaniach podoficerów, wresz-
cie o tym, jaką ulgę przyniósł mu przydział do Portachuelo Guards, wyso-
ko w górach. Co więcej, jako młody porucznik służył w tym samym od-
dziale, który brał udział w uwolnieniu więzniów politycznych, przytrzy-
mywanych przez niesławny Escuadron de la Muerte pułkownika Asada.
Wspominał, jak dowodzeni przez generała Fuerte wkroczyli o jedenastej
rano do Elektryczno-Mechanicznej Szkoły Saperów i ujrzeli piekło na zie-
mi. Wargi kapitana drżały, kiedy opisywał swąd spalonych ciał, pokrywa-
jącą wszystko warstwę krwi i ekskrementów, straszliwie okaleczonych
więzniów, błagających, aby ich dobić.
- Nie, nie potrafię opowiadać dalej - zakończył. - Moim zdaniem, gene-
rał Fuerte okazał się wyzwolicielem na miarę San Martina i Bolivara. Nie
będziemy już mieli drugiego takiego jak on.
Dionisio poczuł wzruszenie, a jego oczy wypełniły się łzami na wspo-
mnienie generała.
- Dla mnie także był ideałem bohatera. Ale wszyscy wiemy, że zginął z
rąk żołnierzy. Nawet pogrzebu nie uszanowali, tylko wysadzili w powie-
trze karawan. Mój własny ojciec, który objął po nim stanowisko guberna-
tora, oświadczył to publicznie podczas konferencji prasowej.
Kapitan pochylił się do przodu i odezwał się z powagą:
- Nie popełniaj tego błędu, aby wierzyć, że mundur czyni z człowieka
bestię. Pamiętaj, że to armia zaprowadziła pózniej porządek. Ludzie tacy
jak twój ojciec.
- I ty sam.
- Proponuję wznieść toast - powiedział kapitan - za demokrację i za pa-
mięć generała Carla Marii Fuerte.
- Niech żyje demokracja, niech żyje pamięć o generale.
Wypili głęboki łyk i przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu. Kiedy
póznym wieczorem przyszło im się pożegnać, kapitan i Dionisio najpierw
długo ściskali sobie dłonie, a potem padli w objęcia.
- Mam nadzieję, że zobaczymy się wkrótce, Dionisio. Pisz dalej swoje
listy.
- Anika, przypomnij mi, żebym dał im znać, że żyję. Mnie to z pewno-
ścią wyleci z głowy i potem będą sądzili, że mój kolejny list jest dziełem
jakiegoś oszusta. Felipe, jesteś pierwszą osobą, która każe mi dalej pisać.
Wszyscy inni nakłaniają mnie, abym przestał.
- Generał Fuerte nie przestał. Jesteś generałem w cywilu i walczysz w
tej samej wojnie. Ale, na miłość boską, uważaj pośród tego wszystkiego
na moją siostrę.
Kiedy kapitan odszedł, Dionisio zauważył:
- To bardzo miły człowiek. Polubiłem go, mimo że jest wojskowym.
- Przez cały wieczór nie daliście mi dojść do słowa - poskarżyła się Ani-
ka, ale zaraz się zreflektowała. - Wcale mnie nie dziwi, że wy dwaj doszli-
ście do takiego porozumienia. Macie tak podobne charaktery, że mogliby-
ście być braćmi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates