[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kąpaliście się w ubraniu? To głupio.
Widać dziś jest Głupia Niedziela. Chyba tak. Pamiętasz, sam miałeś
muchomora w uchu...
Todd zmarszczył nos i ponownie popatrzył na Lindsey. Znowu była pewna, że
potrafi czytać w jego myślach. To było oczywiste, ale zadecydowała, że nie będzie
za niego mówić.
A teraz co chciałeś powiedzieć mamie? Max był nieustępliwy. Powiedz.
Wszyscy chcemy to usłyszeć.
Todd spojrzał na Maxa, potem na Naomi, wreszcie na Lindsey. Spuścił głowę i
przyglądał się chwilę kamieniom.
Wszyscy tutaj możemy się bawić? Prawda? Jego głos był zmieniony, ale
czysty. Czysty i szczęśliwy.
Lindsey zagryzła wargi i zamrugała powiekami. Ale nie z powodu morskiej
soli.
No jasne upewnił go Max. Wszyscy się świetnie bawimy.
Todd rysował czubkiem buta kreskę. Uśmiechał się nadal, ale widać było, że
intensywnie się nad czymś zastanawia.
Max? odezwał się nieśmiało. Naomi dostała wszystkie kwiatki z mojego
ucha. A mama nic nie dostała?
Max zmarszczył się i wyraznie się koncentrował.
Pokaż ucho. Może ci coś tam jeszcze wyrosło. No pewnie! W ręku trzymał
śliczną, żółtą różę.
Wręczył kwiat Lindsey.
Proszę. Co ty na to?
Todd rozpromienił się. Lindsey przypatrywała się w zdumieniu róży.
Jak on to zrobił? Kwiat był suchy i nie pognieciony, a więc nie mógł go mieć ze
sobą przed tą kąpielą. A mogłaby przysiąc, że nie dotknął krzaku róży, gdy wracali.
Nawet się do niego nie zbliżył.
Spojrzała na niego niemal z lękiem. Może on naprawdę jest czarodziejem? W
jakimś sensie jest nim na pewno. Aż nadto dobrze to czuła.
Rozdział 7
Tę czarowną chwilę zepsuło nagłe pojawienie się gospodyni pani Gristle.
Panie Dunne zwróciła się do Maxa. Odebrałam telefon z Nowego Jorku.
Pan Habib nie przyjedzie pojutrze, tak jak to było zaplanowane.
Między brwiami Maxa ukazała się głęboka, podwójna zmarszczka.
Odwołał swój przyjazd?
Przez moment wyobraznia Lindsey podsunęła jej nieoczekiwane rozwiązanie:
Habib nie przyjedzie i cała ta idiotyczna awantura dobiegnie końca. Ale ku swemu
zdumieniu poczuła w tym momencie ból w piersiach, tak jakby wokół jej serca
zacisnęła się żelazna obręcz.
Nie. Przyjeżdża dziś wieczorem.
Co?! wrzasnął Max.
Dziś wieczorem powtórzyła pani Gristle. Prosił, by samochód czekał na
niego na lotnisku Marathon o dziewiętnastej czterdzieści pięć. Pani Gristle
zrobiła pauzę i wyprostowała się, przybierając sztywną postawę. I jeszcze jedna
sprawa, panie Dunne. Trzeba coś zrobić z tym kotem. Zamknęłam go do pralni,
żeby nie łaził po całym domu, ale on wrzeszczy i drapie w drzwi. Mam od tego
migrenę. Nie dość, że goście przyjeżdżają niezgodnie z wcześniejszym planem, to
do tego wszystkiego muszę się jeszcze użerać z niesfornym kotem. W tej sytuacji
nie biorę odpowiedzialności za to, że dom będzie przygotowany do tej wizyty.
Todd! odezwał się niebezpiecznie słodkim tonem Max. Pójdz razem z
Naomi na pomoc kotu.
Mały skinął poważnie głową, schwycił Naomi za rękę i pobiegli w głąb domu,
by uwolnić kota z aresztu.
A teraz dwie sprawy, pani Gristle. Max zmarszczył groznie czoło. Jeśli
przyjeżdża dziś, ma być przyjęty dziś. I przyjęty jak należy. Rozumiemy się? A co
do kota, to ma być on traktowany tak, jak każdy gość. Albo lepiej. A jeżeli pani
migreny staną się z tego powodu nie do zniesienia, to... niestety, będziemy musieli
się rozstać.
Coś podobnego! prychnęła pani Gristle i wycofała się do kuchni.
Wiedziałem, że zle będę znosił tę całą służbę burknął Max, gdy drzwi się za
nią zamknęły. Pierwszy raz w życiu mam z tym do czynienia i zaczyna mi to
wychodzić bokiem.
Lindsey spojrzała na niego przerażona.
Chcesz powiedzieć, że nigdy nie miałeś gospodyni ani ogrodnika? Ta biedna
kobieta jest tu z tobą dopiero od dwóch dni?
Cordwainer przysłał mi ich z jakiejś agencji. Twierdził, że w takim dużym
domu nie dam sobie bez nich rady. A tu wygląda na to, że będę musiał toczyć
walki zapaśnicze z panią Gristle o to, kto ma kierować tym domem.
O Boże! wymamrotała Lindsey, oglądając swoje zapiaszczone stopy i
mokre spodnie. Pani Gristle mnie znienawidzi, jeśli będę się szwendała po domu
w takim stanie.
Poczekaj. Zdążysz się przebrać. Teraz zabieramy się do roboty. Max wziął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates