[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szybko krzyknął. Jeśli się pośpieszymy, powinienem go dogonić.
Lencia i Pierre pobiegli na brzeg i wskoczyli do łodzi. Pierre usiadł z tyłu. Lencia obok
diuka. Zahuczał silnik. Przy jego wtórze pomknęli w górę rzeki.
Czy wie pan... dokąd... popłynął? Lencia podniosła głos, by przekrzyczeć ryk
maszyny.
Sądzę, że ten diabeł zabrał j ą do swego chd-teau odparł diuk. To nieco w górę
rzeki, tuż za Chaumont.
Mówił ostrym tonem, a jego chmurny wzrok świadczył o wściekłości.
Lencia przypuszczała, że nie chodzi tu jedynie o zuchwałe porwanie Alice.
Między mężczyznami najwyrazniej nie ustawała pełna nienawiści rywalizacja.
Dziewczyna drżała o siostrę, wiedząc jak bardzo ta musi być przestraszona.
Dlaczego oskarżała samą siebie dlaczego w ogóle wybrałyśmy się w tę podróż?
Gdybyśmy zostały w domu, Alice nie byłaby narażona na podobną historię.
Jednocześnie jednak nie potrafiła uwolnić się od myśli, że nie spotkałyby wówczas miłego,
czarującego diuka, czego z pewnością nie żałowała. Zmusiła się, by znów skoncentrować
myśli na Alice.
Hrabia mógł ją przestraszyć, próbując pocałować. Nie wchodziło to w grę, dopóki musiał
sterować łodzią. Dlatego trzeba dogonić Pontlevoya, zanim dotrze do swego chdteau.
Jak szybko może pan płynąć? zapytała nerwowo.
Szybciej niż hrabia odparł diuk. Wydawało mu się, że posiada wiernąkopię mojej
łodzi, ale wiem od Priestmana, że chcąc oszczędzić, zakupił silnik o mniejszej liczbie koni
mechanicznych niż mój.
Lencia wytężała wzrok, lecz nie mogła dostrzec nawet śladu po łodzi hrabiego.
Sunęli środkiem rzeki. Silnik wył na najwyższych obrotach.
Lecz łódz Montricharda obciążało troje ludzi, podczas gdy motorówka hrabiego, mniejsza
i lżejsza, liczyła tylko dwójkę.
Lencia złożyła ręce i zaczęła się po cichu modlić.
Proszę Cię, Panie Boże, pozwól nam ich dogonić. Proszę, Boże, proszę błagała
żarliwie.
Diuk spojrzał na nią i zrozumiał, co robi.
Nie trzeba się martwić powiedział nic się jej nie stanie. Mam tylko nadzieję, że
zdołam nad sobą zapanować i nie zabiję tego drania, choć już od dawna niczego goręcej
nie pragnę.
Ja też go nienawidzę odparła Lencia ale proszę, niech pan będzie ostrożny. Gdyby
doszło do pojedynku, wybuchłby okropny skandal.
Nazwisko Montrichard było na tyle znane, że wiadomość o porwaniu i walce na pewno
dostałaby
się na łamy prasy. Obie z Alice nosiły, co prawda fałszywe, ale angielskie nazwiska, więc i
brytyjskie gazety mogłyby podchwycić temat. To niewykluczone. Odkryto by wówczas,
kim są lady Winterton i panna Austin. Lencia nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, co
powiedzieliby na to krewni i przyjaciele.
Proszę, szybciej, proszę ponaglała diuka.
Nagle Pierre krzyknął za ich plecami.
Są! Wyraznie ich widzę!
Teraz już i Lencia dostrzegła sunącą środkiem rzeki małą łódz motorową.
Diuk przyspieszył. Odległość między łodziami powoli zaczęła się zmniejszać.
Widzieli już sylwetkę Pontlevoya. Lencia starała się dojrzeć czy Alice ukryta jest pod
daszkiem, czy też siedzi obok swego prześladowcy.
Hrabia zauważył pogoń. Spróbował ucieczki, lecz po kilku minutach zrównali się z nim.
Ku zdumieniu Lencii diuk z całej siły uderzył w burtę łodzi przeciwnika.
Zaskoczony atakiem, hrabia krzyknął:
Precz stąd! Trzymaj się ode mnie z daleka! Ale diuk znów się zbliżył i uderzył. Aódz
hrabiego przesunęła się o więcej niż metr w lewo.
Pontlevoy nie przestawał krzyczeć. Wśród ryku silników nie słyszeli jego słów.
Wtem Lencia zrozumiała plan Montricharda. Chciał zepchnąć przeciwnika w stronę
przybrzeżnych łach piasku.
Uderzenie, i kolejne, i jeszcze jedno. Udało się. Aódz hrabiego osiadła na mieliznie.
Diuk uderzył w nią jeszcze raz, by mieć pewność, że wbiła się dość mocno w piaszczyste
dno.
Hrabia wrzeszczał i przeklinał. Lencia wychyliła się w poszukiwaniu Alice.
Dostrzegła siostrę na tylnym siedzeniu. Dziewczyna była wyraznie przerażona ostatnimi
wydarzeniami.
Hrabia rozwścieczony, poczerwieniały ze złości, przechylił się przez burtę, by
przekrzyczeć ryk silników.
I wtedy do akcji wkroczył Pierre.
Zanim ktokolwiek zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje, młody człowiek skoczył na
pokład i zepchnął Pontlevoya do wody. Potem rzucił się ku Alice i wziął jąw ramiona.
Tymczasem diuk doprowadził rozchybotaną łódz do stanu równowagi, a Pierre z
dziewczyną w objęciach jednym skokiem pokonał przestrzeń między dwiema burtami.
Diuk powoli i ostrożnie zawrócił i ruszyli z powrotem.
Lencia obejrzała się. Ujrzała hrabiego stojącego po pas w wodzie przy swojej, już
bezużytecznej, łodzi. Wymachiwał za nimi pięścią Najwyrazniej im groził, ale na
szczęście nie mogli dosłyszeć słów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates