[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to bystry facet. Może być pan pewien, że nie przeoczy śladu stopy, popiołu z
cygara, a nawet okruszyny. Jego oczy widzą wszystko.
- Tak jak, mon ami - odparł Poirot - oczy wróbla w Londynie. Nie
prosiłbym jednak tego małego szarego ptaszka o rozwikłanie sprawy pana
Davenheima.
99
- Ależ, monsieur, nie zamierza pan chyba zaprzeczać znaczeniu takich
szczegółów jako dowodów w sprawie?
- W żadnym wypadku. Na swój sposób są bardzo potrzebne. Niebezpieczeństwo
tkwi w tym, że można im przypisać zbyt dużą wartość. Większość szczegółów jest
dla sprawy nieistotna; jeden czy dwa mają zasadnicze znaczenie. To szare
komórki, mózg - tu dotknął ręką czoła - jest tym organem, na którym należy
polegać. Zmysły mogą zawieść. Prawdy należy szukać nim, a nie poza nim.
- Nie chce pan chyba powiedzieć, monsieur Poirot, że podjąłby się pan
rozwikłania jakiejś sprawy, nie ruszając się z fotela?
- Dokładnie tak, gdyby zapoznano mnie z faktami. Uważam się za kogoś w
rodzaju specjalisty konsultanta.
Japp klepnął się po kolanie.
- Niech mnie kule biją, jeśli nie wezmę pana za słowo. Zakładam się o
piątaka, że się panu nie uda odszukać albo raczej wskazać mi, gdzie szukać pana
Davenheima, żywego czy umarłego, przed upływem tygodnia.
Poirot zamyślił się.
- Eh bien, mon ami, przyjmuję zakład. Le sport to wasza angielska pasja.
A teraz - fakty.
- W ubiegłą sobotę, tak jak zazwyczaj, pan Davenheim pojechał pociągiem o
dwunastej czterdzieści ze stacji Victoria do Chingside, gdzie się znajduje jego
wspaniała wiejska rezydencja, Cedars. Po lunchu przechadzał się po posiadłości i
udzielił ogrodnikom kilku wskazówek. Wszyscy są zgodni, że zachowywał się
zupełnie normalnie i tak jak zawsze. Po podwieczorku wsunął głowę do buduaru
żony, mówiąc, że zamierza przespacerować się do wsi i wysłać kilka listów.
Dodał, że spodziewa się przybycia niejakiego pana Lowena, w interesach. Gdyby
akurat przyszedł, zanim on wróci, należy wprowadzić go do gabinetu i poprosić,
aby zaczekał. Po czym pan Davenheim wyszedł z domu frontowymi drzwiami,
spokojnie przeszedł wzdłuż podjazdu prowadzącego do rezydencji, potem przez
bramę i - więcej już go nie widziano. Od tamtej pory słuch po nim zaginął.
- Aadnie, bardzo ładnie. Ogólnie rzecz biorąc, uroczy mały problem -
wymamrotał Poirot. - Proszę kontynuować, przyjacielu.
- Mniej więcej kwadrans pózniej wysoki, śniady mężczyzna o bujnym czarnym
wąsie zadzwonił do drzwi wejściowych i wyjaśnił, że umówił się na spotkanie z
panem Davenheimem. Przedstawił się jako Lowen i zgodnie z poleceniem bankiera
został wprowadzony do gabinetu. Minęła niemal godzina. Pan Davenheim nie wracał.
W końcu pan Lowen zadzwonił i wyjaśnił, że nie może już dłużej czekać, musi
bowiem zdążyć na powrotny pociąg do miasta.
Pani Davenheim przeprosiła za nieobecność męża, trudną do wytłumaczenia,
gdyż wiedziała, że oczekiwał gościa. Pan Lowen jeszcze raz wyraził swój żal i
wyszedł.
100
- Cóż, jak wszyscy wiemy, pan Davenheim nie wrócił. W niedzielę wcześnie
rano została o tym powiadomiona policja, niewiele jednak mogła tu pomóc.
Wydawało się, że pan Davenheim dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Nie był na
poczcie, nie widziano, aby przechodził przez wieś. Na stacji byli pewni, że nie
odjechał żadnym pociągiem. Jego auto zostało w garażu. Gdyby wynajął samochód,
który miał po niego przyjechać w jakieś ustronne miejsce, wydaje się niemal
pewne, że do chwili obecnej, zważywszy na olbrzymią nagrodę, jaką ofiarowano za
udzielenie informacji, kierowca zgłosiłby się, aby opowiedzieć o tym, co wie. To
prawda, że w oddalonym o pięć mil Entfieid odbywały się wyścigi konne i gdyby
poszedł pieszo do tej stacji, mógłby niezauważony przejść w tłumie. Potem jednak
jego fotografia i szczegółowy rysopis pojawiały się we wszystkich gazetach i
nikt nie był w stanie przekazać o nim żadnej informacji. Otrzymaliśmy,
oczywiście, wiele listów z całej Anglii, ale każdy trop, jak dotychczas, kończył
się niepowodzeniem.
W poniedziałek rano dokonano kolejnego sensacyjnego odkrycia. W gabinecie
pana Davenheima za portiere stoi sejf i właśnie do tego sejfu włamano się i go
opróżniono. Okna były mocno zamknięte od środka, co wydaje się wykluczać
włamanie, o ile, oczywiście, nie zamknął ich pózniej wspólnik włamywaczy
znajdujący się na terenie domu. Z drugiej strony, ponieważ w niedzielę wśród
służby panował duży zamęt, możliwe, że włamanie miało miejsce w sobotę i
pozostało niewykryte aż do poniedziałku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates