[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Obiecałem Charlesowi bezpiecznie odstawić cię do domu -
odparł. - I dotrzymam tej obietnicy.
139
RS
Zaklęła grubiańsko, tym samym potwierdzając jego podejrzenia.
Otworzył drzwiczki samochodu i stanowczym gestem kazał jej
wsiąść. Po chwili wahania posłuchała, widząc, że tego wieczoru już
nic nie ugra.
Max odetchnął i sięgnął do kieszeni po telefon, by
poinformować Louise, co się dzieje. I w tym momencie uświadomił
sobie, że ponieważ w restauracji był zakaz używania telefonów
komórkowych, zostawił go na stole w biurze.
Max nie przyjeżdżał.
Ostatni goście opuścili restaurację, a wtedy - jak zwykle w
walentynki - rozpoczęło się w Chelsea przyjęcie dla pracowników, na
którym dziękowano wszystkim za całoroczną pracę. Przybyli ludzie z
Mayfair i Knightsbridge, przybyli tata i wuj Robert, ale Maksa nie
było. Robert spytał o niego Stephanie, menedżerkę restauracji w
Knightsbridge, lecz ona potrząsnęła głową.
- Nie wiem, gdzie jest. Wyszedł po dziesiątej, byłam
przekonana, że przyjechał tutaj.
Louise wycofała się na małe patio, puste o tej porze roku i po
chwili wahania wybrała numer Maksa. Odezwała się automatyczna
sekretarka.
A więc to koniec. Było cudownie, ale to już koniec. Max
przeląkł się znowu, nie znalazł w sobie sił, żeby związać się z nią na
zawsze. Trudno, po prostu taki był.
I nawet nie mogła go winić. Znała go doskonale i wiedziała, co
robi, inicjując ten romans. Cóż, przecież tak właśnie to zaplanowała -
krótka, szalona przygoda, potem koniec.
140
RS
Koniec ze wszystkim, z Maksem, z  Bella Lucią" z zimnym
Londynem.
Kiedy weszła do domu, w telefonie stacjonarnym migała
czerwona lampka. Louise wdusiła przycisk.
- Cześć, Lou, tu Cal, będę jutro w Londynie... Wyłączyła
sekretarkę, nie słuchając dalej.
Niech on sobie przyjeżdża do Londynu. Tylko że jej już nie
będzie.
- Widzieliście Louise?
Pozbycie się Giny zajęło mu prawie trzy godziny.
Rozwścieczona aktorka odegrała się na nim, złośliwie pokazując mu
niewłaściwą drogę, wywodząc go gdzieś na manowce i od pewnego
momentu wcale się z tym nie kryjąc. Max był na nią skazany, gdyż po
prostu nie mógł wysadzić samotnej dziewczyny w środku nocy w
jakiejś podejrzanej okolicy. Wreszcie panna wyzłościła się, podała
prawdziwy adres i zdołał się od niej uwolnić.
Przyjęcie dla pracowników powoli się kończyło, już tylko
pojedyncze pary snuły się po parkiecie, wtulone w siebie w wolnym
tańcu. Ojciec siedział w barze, popijając whisky, a jego czwarta żona,
Bev, bezskuteczne próbowała go namówić na powrót do domu.
- Aadnie nas wszystkich wystawiłeś do wiatru, synu - powiedział
nieco bełkotliwie Robert. - Miałeś wygłosić podziękowanie dla
pracowników i co? Diamentowa rocznica, wszyscy czekaliśmy...
- Gdzie Louise? - spytał niecierpliwie.
- Pojechała do domu - poinformowała go Bev.
141
RS
Było już bardzo pózno, ale ku jego uldze w oknach mieszkania
Louise paliło się światło. Max już wyciągał z kieszeni zapasowy
klucz, ale intuicja podpowiedziała mu, żeby go nie używać. Wdusił
przycisk domofonu.
-Tak?
- Louise, musimy porozmawiać, wszystko ci wyjaśnię. Ku jego
zaskoczeniu wpuściła go bez żadnych protestów.
Kiedy ją zobaczył w długiej czerwonej sukni, rozciętej do pół
uda, powiedział spontanicznie:
- Cudownie wyglądasz.
Nachylił się, by ją pocałować, lecz odsunęła się, nim zdołał jej
dotknąć.
- Dziękuję za komplement - odparła grzecznie i chłodno. Max
spodziewał się wybuchu, wyrzutów, a nawet oberwania czymś
ciężkim. Ta chłodna uprzejmość była dużo gorsza.
- Louise, przepraszam, że nie zdążyłem na przyjęcie przed
twoim wyjściem, ale musiałem zawiezć do szpitala Charlesa Prideaux.
- Doprawdy? I co? Dał ci autograf?
- Lou, nikt ci nie powiedział?
- O czym? Nikt nie wiedział, gdzie jesteś, a wszyscy czekali na
ciebie, wszyscy pracownicy. Zawiodłeś ich. Już nie wspominam o
takim drobiazgu, że byliśmy umówieni na randkę, miałeś przynieść
pierścionek i planowaliśmy ogłosić zaręczyny.
Nie bardzo wiedział, jak z nią rozmawiać, gdyż w jej lodowatym
spokoju było coś przerażającego.
142
RS
- Musiałem odwiezć do domu kochankę Prideaux, ponieważ
chciała zostać w szpitalu, poczekać na jego żonę i urządzić wielką
scenę.
- A ty uznałeś za swój obowiązek chronić obcego człowieka
przed konsekwencjami jego niewierności?
- Nie, chciałem ochronić jego żonę.
- Ach, tak. Rozumiem.
Czyli tego specjalnego, niepowtarzalnego wieczoru zawiódł ją,
ponieważ odczuwał potrzebę ratowania czyjegoś żałosnego
małżeństwa. Tak naprawdę w osobie tej kobiety Max próbował w
jakiś sposób chronić swoją matkę przed zdradami swojego ojca.
Oczywiście nie dało się cofnąć czasu, więc to całe bronienie matki
przed cierpieniem odbywało się tylko w jego głowie.
Z powodu demonów z przeszłości Max złamał słowo i zniszczył
coś, co było realne, co miało prawdziwą wartość. Ale on ewidentnie
nie rozumiał, czym zawinił, skoro sądził, że wystarczy się pokazać, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates