[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kami...
- Nie poszło o narkotyki. Tylko...
- Powiedz.
- O jego rodziców. - Przygryzła wargi. - We wszyst-
kim go wspierali. Interesowało ich tylko to, żeby był
zadowolony.
Odwrotnie niż jej rodzice.
- Przykre... Domyślam się, że twoi rodzice go akcep-
towali.
- Był idealnym zięciem, ale nie nadawał się na moje-
go męża. Nie powinniśmy byli się pobierać.
- Ale na początku go kochałaś?
Przytaknęła.
- Idylla trwała do ślubu. Jak tylko nałożył mi obrącz-
kę, wszystko się zmieniło. Szybko się okazało, że nasze
priorytety bardzo się różnią. Każdego dnia było gorzej, aż
S
R
przestałam go kochać, a on mnie. Wtedy... - Urwała. -
Przepraszam. Normalnie nikomu o tym nie opowiadam.
- Mów dalej. Lepiej to z siebie wyrzucić.
- Mówienie niczego nie zmieni. Poprzestańmy na
tym, że Michael okazał się inny, niż myślałam, a i ja nie
spełniałam jego oczekiwań... Ani oczekiwań rodziców
i dziadków.
- Ale mnie bardzo odpowiadasz. - Uśmiechnął się. -
Lubię twoje towarzystwo. - Nie wspominając o tym, że
jest pociągająca i że każdy jej uśmiech przyprawia go
o szybsze bicie serca. - Uważam też, że jesteś jedną z naj-
lepszych pielęgniarek, z jakimi miałem okazję pracować.
- Dzięki, ale nie prosiłam się o komplementy.
- Wiem. Nie rozumiem jednak, dlaczego twoja rodzi-
na nie szaleje z zachwytu nad tobą. Masz dopiero dwa-
dzieścia siedem lat, a już zdobyłaś bardzo wysokie kwali-
fikacje i zajmujesz kierownicze stanowisko. Pracowałaś
ciężko i osiągnęłaś sukces. Każdy rodzic powinien być
dumny z takich osiągnięć.
- Im to nie imponuje. Myślałam, że ich zadowolę,
pnąc się po drabinie hierarchii zawodowej, ale, jak mówi-
łam, oni są staroświeccy.
Przed oczami stanął mu wyraz jej twarzy, gdy tłuma-
czył jej, dlaczego ciągle jest kawalerem. Teraz pojął to,
czego nie powiedziała.
- Oczekiwali, że przestaniesz pracować po zamąż-
pójściu?
- %7łe zrezygnuję z pracy i będę chowała dzieci.
- Nie chcesz mieć dzieci? - zaniepokoił się.
- Nie chcę - odparła bez wahania. - Chcę zrobić
magisterium z pielęgniarstwa, a docelowo chcę zostać
naczelną pielęgniarką. Chcę wprowadzać zmiany, Lean-
S
R
dro, tak żeby pacjenci mieli zagwarantowaną jak najlep-
szą opiekę, a pielęgniarki najlepsze szkolenia oraz wspar-
cie ze strony dyrekcji szpitali. A ty?
- Co chcę osiągnąć w zawodzie?
- Czy chcesz mieć dzieci?
- Mimo że moja mama sprawdziła się jako wspaniała
matka, uważam, że dziecko powinno mieć oboje rodziców.
- Widząc jej zdziwienie, wyjaśnił: - Takich, którzy wspól-
nymi siłami tworzą rodzinę. A jeśli to im nie wychodzi, to
trudno, lepiej się rozstać. Niech dziecko ma jednego rodzi-
ca, ale niech będzie wolne od trosk. Ale mnie się to nie
przydarzy. Nie będę dobrym ojcem, jeżeli mam zostać or-
dynatorem albo, być może, profesorem. To wymaga czasu.
- Więc oczekujesz, że twoja żona zrezygnuje z pracy,
żeby być z dziećmi?
- Nie zamierzam się żenić, estimada, ani mieć dzieci.
Tego oczekiwał od ciebie twój mąż? %7łebyś siedziała
z dziećmi?
Becky zbladła.
- Nie mieliśmy dzieci, ale on miał je w planie. A że
on był lekarzem, a ja tylko pielęgniarką... Było oczywis-
te, że jego praca jest priorytetem...
- Oczywiste dla kogo?
- Dla niego. Dla moich rodziców. Oraz dziadków.
Ale nie dla niej. Wiedział już, że ona żyje pracą, że
byłoby to dla niej wielkie wyrzeczenie. Pomijając fakt, że
niesprawiedliwe.
- Nie ma czegoś takiego jak  tylko pielęgniarka". To
wy trwacie przy pacjencie, a doświadczona pielęgniarka
potrafi dostrzec błąd młodego lekarza i mu to powie-
dzieć, zanim będzie za pózno. - Zciągnął brwi. - Jeżeli
spotkasz mężczyznę, z którym chciałabyś pójść przez
S
R
życie... - Ani przez ułamek sekundy nie przyszło mu do
głowy, że sam mógłby nim zostać: umówili się przecież,
że nie łączy ich nic poważnego. - Nie widzę powodu, dla
którego nie miałabyś łączyć życia zawodowego z rodzin-
nym. Jeżeli tego pragniesz...
- Nie chcę mieć dzieci - powtórzyła. - Jak tylko
przyjadę do Londynu, rodzice i dziadkowie zgodnym
chórem domagają się wyjaśnień, dlaczego zrezygnowa-
łam z takiej dobrej partii jak Michael. Nie przychodzi im
do głowy, że nie chciałam być jedynie  żoną Michaela"
albo  matką dzieci Michaela". Chciałam być sobą, Be-
cky. To moja wina, że miał romans. Gdybym nie była
egoistką i dała mu potomstwo, nie zszedłby na złą drogę.
- On miał romans, a rodzina winiła za to ciebie? - Nie
mógł wyjść ze zdumienia. - Koszmar. To nie twoja wina.
To on dokonał wyboru. Jak oni mogą brać jego stronę?!
%7ładen szanujący się mężczyzna nie zrobi czegoś takiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates