[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawniejszy fizycznie. Nie można więc wykluczyć podobnego przebiegu wydarzeń.
Jednego tylko Jupiter był pewien. To nie duch Williama Szekspira był winny.
Chyba że duchy jadają słodkie bułki.
ROZDZIAA 10
ZEW SCENY
Przed teatrem kłębił się tłum ludzi. Jupiter zwolnił i rozejrzał się zdziwiony.
Publiczność szturmowała kasę. Kolejka ciągnęła się do następnej przecznicy.
Pewnie wszyscy oglądali wczoraj wieczorne wiadomości, pomyślał. Takie
podgrzanie atmosfery to czysty zysk dla teatru. Nawet przed oficjalną premierą.
Ostrożnie wjechał na parking. Samochód podskoczył na solidnej rampie
najeżonej metalowymi kolcami, które chowały się powoli podczas wjazdu i skutecznie
uniemożliwiały wyjazd potencjalnie nieuczciwym kierowcom, jeśli próbowaliby
wyjechać tędy bez płacenia. Chyba że ich zamiarem było pociąć opony na drobne
kawałki.
Mimo że podobne urządzenia były często używane w Kalifornii, Jupiter zawsze
wzdrygał się na ich widok. Przypominały mu średniowieczne narzędzia tortur. Nie
lubił też głuchego dzwięku, jaki wydawały koła pokonujące tę przeszkodę.
Znalazł miejsce na parkingu i pobiegł do wejścia dla aktorów. Luther kiwnął mu
głową na przywitanie. Pete przyjechał wcześniej. Stał w drzwiach prowadzących na
scenę i rozmawiał z George em.
- Cześć - przywitał się Jupiter. - Widzę, że udało ci się przeżyć noc.
- Odpukać, ale nic się nie wydarzyło od naszego ostatniego spotkania - i George
rzeczywiście odpukał trzy razy w drewniany blat stołu.
Jupiter przyjrzał mu się uważnie - na czole nie miał już nawet śladu po siniaku.
- A gdzie Kelly? - zapytał, rozglądając się wokoło.
Pete wskazał głową w głąb korytarza. Tam, w ciemnym kącie, Kelly ćwiczyła
jakiś łatwy układ taneczny. Jej włosy falowały w rytm kroków.
- Co ona robi? - Jupiter szeroko otworzył oczy ze zdumienia.
- Pamiętasz wczorajsze ogłoszenie? - uśmiechnął się Pete.
- %7łartujesz? Chyba nie chcesz powiedzieć, że postanowiła zgłosić się na
przesłuchanie!
- Kto wie? - wzruszył ramionami Pete. - Ale to chyba tylko marzenia.
- Przygotować się do Kyoto con Moto - zachrypiał w głośnikach głos Jima
Bernardiego.
- To zupełnie nowy numer taneczny. Pokażemy go dzisiaj pierwszy raz.
Zobaczcie go z krzeseł - zaproponował George.
- To znaczy z widowni - wyjaśnił Jupiter, widząc zaskoczoną minę Pete a.
Zawołali Kelly i bocznymi drzwiami zeszli do amfiteatru. Ledwo zdążyli usiąść,
kiedy światło na scenie zgasło. Usłyszeli szum przesuwającej się obrotówki, a potem
delikatne dzwięki fortepianu. Pianista grał melodię wzorowaną na muzyce Dalekiego
Wschodu.
- Gdzie reszta orkiestry? - szepnął Pete.
- Nie ma ich na próbach. Za drogo - wyjaśnił Jupiter.
Tymczasem na scenie zabłysły reflektory. Ich rozproszone światło padało od
tyłu na wielkie, matowe powierzchnie przypominające nieco japońskie parawany. W
ten prosty sposób osiągnięto nastrój tajemnicy i grozy.
W tej samej chwili muzyk zmienił rytm. Rozległa się głośna, pulsująca melodia
o wyraznym, rockowym brzmieniu. W głębi sceny, za ekranami, pojawili się tancerze.
Widać było tylko zarys sylwetek, które zdawały się przenikać nawzajem. Ostre,
kanciaste ruchy stanowiły kombinację tańca jazzowego i walk Wschodu. Efekt był
wspaniały.
Jupiter patrzył zafascynowany, jak cienkie promienie laserów przecinają
powierzchnię z przodu ekranów.
Nagle wszyscy tancerze zastygli w bezruchu, jakby na coś czekali. I wtedy
pojawił się solista. Odbił się od ziemi i przez chwilę wydawało się, że płynie w
powietrzu. Jego cień wylądował pośrodku sceny: zaczął się wspaniały solowy popis.
- To George - krzyknęła zaskoczona Kelly.
Jupiter nie odrywał oczu od sylwetki tancerza. Wiedział już, że George umie
tańczyć, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, że jest aż tak dobry. Panował nad całą
sceną, a każdy jego ruch, precyzyjnie zsynchronizowany z muzyką, był niewiarygodnie
piękny.
- Jest całkiem niezły - bąknął zaskoczony Pete. - Mam na myśli sztukę walki,
oczywiście.
W słowach Pete a Jupiter wyczuł lekki, choć wyrazny podtekst. Też bym tak
umiał , zdawał się mówić przyjaciel.
George wspiął się teraz na wysoką konstrukcję w głębi sceny. Jego ciemna
sylwetka z rozpostartymi ramionami rysowała się wyraznie nad sceną. Na dole
tancerze zaczęli poruszać się w szaleńczym rytmie muzyki. George ugiął kolana i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates