[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiem.
- Kochanie, pozwól, że mu to wyjaśnię. Widzisz,
po tym strasznym wypadku, w którym zginęli Monty,
Annelise i maleńki Thomas, czułam się naprawdę
okropnie. Nie dość, że straciłam syna i synową, to
również wnuka, który miał zaledwie kilka dni. Bola
łam nad stratą ich wszystkich i czułam do losu żal, że
146 TRISH MOREY
- chociaż zostałam babcią - nigdy nie mogłam go
nawet wziąć na ręce i ucałować... Nie było dnia,
żebym o nim nie myślała - westchnęła Daphne.
-Kiedy się dowiedziałam, że mój rak jest nieuleczal
ny, byłam pewna, że nie zdążę już zostać babcią.
Filadelfia wiedziała, jak bardzo pragnęłam mieć
wnuka, więc pewnego dnia, w moje urodziny, kiedy
czułam się szczególnie przybita, obiecała, że zrobi
wszystko, żebym mogła ujrzeć i wziąć na ręce jej
dziecko.
- Wszystko? - zapytał Damien, spoglądając py
tająco na Filly, która zamiast zaprzeczyć, uciekła
przed jego wzrokiem.
- Tak powiedziała. Nie wiem, co właściwie mia
ła na myśli. Kiedy Bryce odwołał ślub, uznałam, że
nic z tego nie będzie, ale na szczęście pojawiłeś się
ty... A teraz wybaczcie, ale muszę się już położyć
- powiedziała Daphne i ucałowała oboje na dob
ranoc.
Gdy tylko wyszła, Filly zwróciła się do Damiena:
- Posłuchaj, to nie było tak. Musimy porozma
wiać.
Ale on, nie zaszczycajÄ…c jej spojrzeniem, od
wrócił się na pięcie i opuścił pokój. Filly pobiegła za
nim. Damien szybko przemierzył korytarz, wszedł
do ich wspólnej sypialni, wyciągnął z garderoby
skórzany neseser i zaczął pakować rzeczy, które
przywiózł ze sobą z Melbourne.
- Co ty robisz? - zaniepokoiła się Filly.
BAL MASKOWY 147
- A jak ci się wydaje? Wyjeżdżam.
- Proszę, pozwól mi wyjaśnić. To naprawdę nie
było tak, jak myślisz.
- Czyżby? Teraz widzę, że nie wszystko mi
opowiedziałaś. Pominęłaś fakt, że koniecznie chcia
łaś mieć dziecko. Czyjekolwiek dziecko. Tej nocy
podczas balu nie widziałaś we mnie kochanka, tylko
dawcÄ™ spermy.
Filly poczuła się tak, jakby ugodził ją nożem
w serce.
- Damien, uwierz mi, to nie było tak...
- Mój Boże, kiedy tylko pomyślę, że ci prawie
uwierzyłem. Sądziłem tylko, że nie chciałaś mi
powiedzieć o dziecku. I zapewne tak było, do czasu
kiedy sobie sprytnie wymyśliłaś, że może ci się to
opłacić. Sowicie. %7łe prócz dziecka możesz mieć
jeszcze pieniądze i luksusy do końca życia. Niezły
zysk jak na jedną noc pracy. Jaka wspaniała z ciebie
córka. I jaka marna żona. Nie, nie zamierzam słu
chać twoich wyjaśnień. Okłamywałaś mnie na każ
dym kroku, odkąd tylko się poznaliśmy. Teraz masz
wszystko, czego chciałaś - dziecko, męża, opiekę
nad matką. Dotrzymałaś obietnicy. I już mnie nie
potrzebujesz.
- To nieprawda. Bardzo ciÄ™ potrzebujÄ™. Ja ciÄ™...
kocham.
Damien bez słowa szybkim krokiem opuścił sy
pialnię, wyszedł z domu i skierował się w stronę
garażu. Filly dopadła go w chwili, kiedy wyprowa-
148 TRISH MOREY
dzał swoje czarne auto. Przez otwarte okno spojrzał
na nią zimno i rzucił:
- Wiesz, teraz naprawdę mnie rozczarowałaś.
Jak na kobietę, która dołożyła tyle starań, żeby zajść
w ciążę, a potem tyle razy mnie okłamała, mogłabyś
wymyślić coś lepszego. Chyba brakuje ci pomys
łów, nieprawda?
Powiedziawszy to, nacisnÄ…Å‚ gaz i z rykiem silnika
ruszył po żwirowym podjezdzie w stronę bramy.
- Damien! - zawołała za nim z rozpaczą.
Przecież nie może jej tak zostawić. Musi uwie
rzyć, że ona mówi prawdę. Ale jak ma go przekonać?
I dokąd on pojechał? Zapewne do swego mieszkania
w mieście. Wzrok Filly spoczął na kremowym mer
cedesie, jej ślubnym prezencie. Kluczyki miała wciąż
na szyi, na wstążeczce, którą jej zawiesił.
Ale czy będzie umiała prowadzić to nowe, nie
znane sobie cacko? Jakoś musi sobie poradzić,
w końcu to tylko samochód. Zerwała wstęgę z ko
kardą, zawinęła spódnicę i wsunęła się na fotel
kierowcy. Sprawdziła, gdzie się znajdują najważ
niejsze przyciski na desce rozdzielczej, zapięła pas,
włączyła silnik i światła. Wziąwszy głęboki oddech,
zwolniła ręczny hamulec i ostrożnie ruszyła przed
siebie. Przed wjazdem na autostradÄ™ prowadzÄ…cÄ… do
miasta musiała jeszcze pokonać dwadzieścia kilo
metrów wiejskich dróg. Postanowiła się nie spie
szyć. Lepiej bezpiecznie dojechać do mieszkania
Damiena, niż próbować go dogonić po drodze.
BAL MASKOWY
149
Zapadła już noc, a ciężkie chmury przesłoniły
księżyc. Zbierało się na burzę. Zerwał się silny
wiatr, który kołysał gałęziami przydrożnych eukali
ptusów, rzucającymi na drogę cienie tańczące
w blasku reflektorów. Zanim zdążyła wyjechać na
autostradę, spadły pierwsze ciężkie krople deszczu,
który szybko przerodził się w ulewę.
Nagle, na poboczu drogi, Filly zauważyła zapar
kowany samochód. Przez moment łudziła się, że to
bmw Damiena, ale zaraz zobaczyła, że to zupełnie
inne, stare auto. Obok podniesionej maski stała
w potokach deszczu jakaś kobieta i gwałtownie
machała rękami. Gdyby tylko przed wyjazdem z do
mu Filly złapała torebkę, w której miała telefon
komórkowy, mogłaby zadzwonić po pomoc drogo
wą... W tej sytuacji nie było wyboru, musiała stanąć
i pomóc tej kobiecie. Zatrzymała się przy jej samo
chodzie, opuściła szybę i zapytała:
- Czy mogę panią podwiezć?
- Może pani znacznie więcej - odparła kobieta,
otwierając drzwi mercedesa i przykładając Filly coś
zimnego i twardego do policzka. - Może mi pani
oddać swój samochód.
ROZDZIAA JEDENASTY
O trzeciej nad ranem z niespokojnego snu wy
rwał go telefon od ochroniarza z portierni. Usłyszał,
że chce się z nim zobaczyć dwóch policjantów. O tej
porze w nocy? Ledwie zdążył naciągnąć na siebie
dżinsy i sweter, a już rozległ się dzwonek u drzwi.
- Panie DeLuca, czy na pana nazwisko jest
zarejestrowany kremowy, sportowy mercedes?
- zapytał jeden z policjantów i odczytał z kartki
numer rejestracyjny.
- Tak, to samochód mojej żony, kupiłem go jako
prezent ślubny. A o co chodzi?
- Czy może nam pan opisać wygląd swojej żony?
- Oczywiście. Jest średniego wzrostu, szczupła
brunetka. Czy coś się stało?
- Może lepiej, żeby pan usiadł. Póznym wieczo
rem ten samochód uczestniczył w wypadku. Oba
wiam się, że mamy dla pana niedobrą wiadomość.
- To znaczy?
- Na zakręcie samochód wpadł w poślizg i sto
czył się z nasypu. Kobieta za kierownicą nie miała
zapiętego pasa. Wypadła z samochodu.
BAL MASKOWY 151
Damiena przeszył zimny dreszcz. Czyżby tragi
czna historia w jego życiu miała się powtórzyć?
- Poznaje to pan?
Policjant podał mu na dłoni satynową wstążecz
kę z dwoma lśniącymi kluczykami. -
- Moja żona... Czy jest poważnie ranna? A mo
że...?
- Panie DeLuca - odezwał się drugi z policjan
tów. - To sprawa jeszcze poważniejsza. Osoba
prowadząca pojazd nie żyje. Zważywszy na okoli
czności, obawiamy się, że tą osobą może być pańska
żona. Chcemy prosić, żeby pan teraz z nami poje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coÅ› siÄ™ w niej zmieniÅ‚o, zmieniÅ‚o i zmieniaÅ‚o nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates