[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mo\esz spokojnie odpocząć. Nikt nie zostanie skrzywdzony zamiast
Belli.
Zobaczyłem jego plan. Nie do końca tego pragnąłem, nie
zaspokajało to mojej \ądzy przemocy, ale wiedziałem, \e jest słuszne.
- Poka\ę ci, gdzie go znalezć.
- Chodzmy.
Po drodze chwycił swoją czarną torbę. Preferowałem nieco
brutalniejszą formę unieszkodliwienia go - coś w stylu zmia\d\enia
mu czaszki - ale pozwoliłem Carlisle'owi zrobić to jego sposobem.
Wzięliśmy mój samochód. Alice nadal stała na schodach.
Uśmiechnęła się i pomachała nam, kiedy odje\d\aliśmy. Zobaczyłem,
\e sprawdziła wcześniej, jak nam pójdzie. Nie powinniśmy napotkać
\adnych trudności.
Jazda ciemną, pustą drogą trwała bardzo krótko. Wyłączyłem
przednie światła, aby nie zwracać na nas uwagi. Uśmiechnąłem się na
myśl, jakby zareagowała Bella na takie tempo. Jechałem wolniej ni\
zwykle jeszcze zanim wyraziła sprzeciw, bo chciałem przedłu\yć
nasze wspólne chwile.
Carlisle te\ myślał o Belli.
71
Nie przewidziałem, \e mo\e tak dobrze na niego działać. To
niespodziewane. Mo\e tak właśnie miało być. Mo\e jest w tym jakiś
wy\szy cel. Tylko, \e...
Wyobraził sobie Bellę z zimną jak śnieg cerą i
krwistoczerwonymi oczami i się wzdrygnął.
Tak. Tylko, \e... Zaiste. Bo co mo\e być dobrego w zniszczeniu
czegoś tak czystego i słodkiego?
Wpatrywałem się w noc, ale jego myśli obdarły cały wieczór z
radości...
Edward zasługuje na szczęście. Po prostu mu się nale\y. Jego
stanowczość mnie zaskoczyła. Musi istnieć jakiś sposób...
Chciałbym móc w to uwierzyć - przynajmniej w jedno. Ale nie
było \adnego wy\szego celu w tym, co przytrafiało się Belli. Tylko
mściwa harpia, okropne, gorzkie fatum które nie mogło pozwolić aby
Bella miała \ycie, na jakie zasługiwała.
Nie zostałem długo w Port Angeles. Zaprowadziłem Carlisle'a
do miejsca gdzie stwór imieniem Lonnie zapijał swoje rozczarowanie
z kolegami - dwoje z nich ju\ odpadło.
Carlisle zdawał sobie sprawę jak cię\ko jest mi być tak blisko,
słyszeć myśli potwora i widzieć jego wspomnienia, obraz Belli
przemieszany z obrazami dziewczyn, które miały mniej szczęścia i
których nikt nie mógł ju\ uratować.
Mój oddech przyspieszył. Zcisnąłem mocno kierownicę.
Idz ju\, Edwardzie, pomyślał miło, wszystkim się tutaj zajmę.
Mo\esz ju\ wracać do Belli.
To właśnie nale\ało powiedzieć. Jej imię było jedyną rzeczą,
która miała teraz jakieś znaczenie.
Zostawiłem go w samochodzie i przez uśpiony las pobiegłem
prosto do Forks. Zabrało to mniej czasu ni\ jazda pędzącym
samochodem. Parę minut pózniej byłem ju\ po drugiej stronie jej
domu i otwierałem okno, \eby wejść do środka.
72
Westchnąłem z ulgą. Wszystko było tak jak nale\y. Bella
bezpiecznie spała w swoim łó\ku, a jej mokre, splątane na poduszce
włosy przypominały wodorosty.
Ale, inaczej ni\ zazwyczaj, zwinęła się w kulkę, z okryciem
naciągniętym na ramionach. Pewnie było jej zimno. Zanim
usadowiłem się na moim zwykłym miejscu, zadygotała we śnie, a jej
usta zadr\ały.
Zastanowiłem się przez krótką chwilę, a potem wyszedłem na
korytarz, pierwszy raz odkrywając inną część jej domu.
Pochrapywania Charliego były głośne i równe. Mogłem niemal
wyłapać obrazy z jego snu. Miał związek z płynącą wodą i cierpliwym
oczekiwaniem... mo\e łowienie ryb?
Na samym szczycie schodów stała komoda, która wyglądała
obiecująco. Otworzyłem ją z nadzieją i znalazłem to, czego szukałem.
Wybrałem najgrubszy koc z prawie pustej szafki i zaniosłem do jej
pokoju. Miałem zamiar go odnieść, zanim się obudzi. Nikt się nie
zorientuje.
Wstrzymując oddech, odkryłem ją ostro\nie kocem; nie
zareagowała na ten dodatkowy cię\ar. Ponownie usiadłem na bujanym
fotelu.
Kiedy czekałem z niepokojem a\ się rozgrzeje, przyszedł mi na
myśl Carlisle. Zastanawiałem się, gdzie teraz przebywa. Wiedziałem,
\e jego plan przebiegł bez zakłóceń - Alice to przewidziała.
Myśli o moim ojcu sprawiły, \e westchnąłem. Carlisle obdarzał
mnie zbyt du\ym zaufaniem. Chciałbym naprawdę być osobą, za jaką
mnie uwa\ał. Osobą, która zasługiwała na szczęście i mogła mieć
nadzieję, \e jest warta tej śpiącej dziewczyny. Jak\e inaczej wszystko
by wyglądało, gdybym mógłbym być takim Edwardem.
Kiedy to rozwa\ałem, nawiedził mnie dziwny, niejasny obraz.
Przez chwilę fatum o twarzy wiedzmy, które sobie wyobraziłem
- te, które pragnęło jej zagłady - zostało zastąpione przez najbardziej
głupiego i bezmyślnego z aniołów. Anioła stró\a, takiego, jakiego
mogła mieć wymyślona przez Carlisle'a wersja mnie. Z niedbałym
73
uśmiechem na ustach i błękitnymi, psotnymi oczami anioł uformował
Bellę w taki sposób, abym nie mógł przejść obok niej obojętnie.
Niewiarygodnie silny zapach - aby przyciągnąć mą uwagę, cichy
umysł - by pobudzić ciekawość, spokojna uroda - aby zatrzymać na
niej mój wzrok, bezinteresowna dusza - \eby wymusić mój szacunek.
Pozbawił ją instynktu samozachowawczego - tak, by Bella mogła
znieść moją obecność - i na dokładkę dorzucił niesamowitego pecha.
Z niedbałym śmiechem nieodpowiedzialny anioł postawił jej
kruchą osobę na mojej drodze, wierząc naiwnie, \e moja skrzywiona
moralność skłoni mnie do utrzymywania jej przy \yciu.
W mojej wizji, nie byłem dla Belli wyrokiem; to ona była moją
nagrodą.
Potrząsnąłem głową na fantazję o bezmyślnym aniele. Nie była o
wiele lepsza ni\ ta o harpii. Nie mogłem dobrze myśleć o siłach
opatrzności, jeśli postępowałyby w tak niebezpieczny i głupi sposób.
Ze złowieszczym fatum mogłem przynajmniej walczyć.
Poza tym nie miałem anioła. Zasługiwali na niego dobrzy ludzie
- tacy jak Bella. Więc gdzie w tym wszystkim był jej anioł? Kto nad
nią czuwał?
Roześmiałem się cicho, zaskoczony, kiedy zdałem sobie sprawę
\e jakimś cudem to ja pełnię tę rolę.
Wampirzy anioł - to dopiero rozpiętość pojęć.
Po jakichś trzydziestu minutach Bella rozluzniła się. Nie
przypominała ju\ skulonego kłębka. Jej oddech stał się głębszy i
zaczęła mamrotać. Uśmiechnąłem się, usatysfakcjonowany. Mo\e to
niewiele, ale dzięki mojej obecności spało jej się lepiej.
- Edward - westchnęła i równie\ się uśmiechnęła.
Na chwilę otrząsnąłem się ze smutku i znów pozwoliłem sobie
na szczęście.
74
Rozdział 11.
Przesłuchania
CNN jako pierwsze wyciągnęło sprawę na światło dzienne.
Cieszyłem się, \e wieści nadeszły zanim musiałem wyjść do
szkoły. Denerwowałem się tym, jak ludzie zrelacjonują całe zdarzenie
i ile uwagi mu poświęcą. Na szczęście dzień był pełen gorących
newsów. Afrykę Południową nawiedziło trzęsienie ziemi, a na
Zrodkowym Wschodzie miało miejsce porwanie na tle politycznym.
Informacja o całym zdarzeniu trwała więc tylko kilka sekund, a jej
treść zamykała się w paru zdaniach i jednym niewyraznym zdjęciu.
"Alonzo Calderas Wallace, prawdopodobnie seryjny gwałciciel
i morderca poszukiwany w dwóch stanach: Texasie i Oklahomie,
został wczorajszej nocy zatrzymany w Portland (stan Oregon) dzięki
anonimowemu donosowi. Nieprzytomny Wallace, został znaleziony
we wczesnych godzinach rannych zaledwie kilka jardów od
posterunku policji. Rzecznicy nie są w stanie w tej chwili powiedzieć,
czy jego proces odbędzie się w Houston czy w mieście Oklahoma."
Zdjęcie przestępcy było niewyrazne, a poza tym miał na nim
zarost. Nawet, gdyby Bella je zobaczyła, prawdopodobnie nie
rozpoznałaby go. Miałem taką nadzieję - nie chciałem, by
niepotrzebnie się denerwowała.
- Tutaj ledwo wspomną o tej sprawie. Portland jest zbyt daleko,
\eby lokalna społeczność była zainteresowana - powiedziała Alice -
Pomysł, \eby Carlisle wywiózł go do innego stanu, był świetny.
Przytaknąłem. Bella nigdy nie oglądała zbyt wiele telewizji, a
nie widziałem jak dotąd, \eby jej ojca interesowało coś poza kanałami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates