[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ją potem koleżankom jako kobietę, o jakiej marzą
mężczyzni, gdy za dużo wypiją". Megan natomiast zauwa^
żyła kąśliwie, że figura Grety naocznie pokazuje, co może
zdziałać gorset".
- Pewnie zaproponowała ci spotkanie? - domyśliła się
Jane.
- Właśnie. Ktoś niespodziewanie podarował jej dwa bile-
ty na koncert w Manchesterze, w sobotę. Twierdzi, że nie ma
z kim pójść.
- Wierzysz w tę bajeczkę?
- Chyba nie - odparł wzdychając. - Ale wydaje mi się,
że ona jest sympatyczna.
- Umówisz się z nią?
- Cóż, nie znam tu zbyt wielu osób, a ty ostatnio nie masz
dla mnie czasu. Miałabyś coś przeciwko temu?
- Nasza znajomość jest niezobowiązująca - odrzekła
z rozbrajającym uśmiechem - więc możesz robić, co ci się
podoba. Tak samo jak ja..
Przyjrzał jej się uważnie.
- Coś mi tu nie gra, jesteś zbyt rozsądna i wyrozumiała.
To budzi moje podejrzenia. Prawdę mówiąc, akurat na ten
koncert chciałbym pójść. Ale wolałbym pójść z tobą.
- Zrób, jak uważasz - powiedziała obojętnym tonem. -
Ale posłuchaj mnie teraz, bo to ważne: w tych sprawach nie
mam zwyczaju z nikim się dzielić. Możemy nadal się lubić,
ale jeśli chcesz umawiać się z nią, to nie licz, że będziesz się
też umawiał ze mną.
Na chwilę przymknął powieki, jakby w odruchu bólu, ale
zaraz otworzył oczy i uśmiechnął się.
S
R
- Tak właśnie podejrzewałem: że jesteś słodka, a zarazem
twarda jak stal. A więc dobrze, powiem jej, że nie mam
czasu. Nie chcę cię utracić.
- Nie możesz mnie utracić, bo wcale do ciebie nie należę
- zaznaczyła dobitnie.
Potrząsnął głową ze zniecierpliwieniem.
- W życiu nie spotkałem takiej...
Podeszła do nich młodsza pielęgniarka.
- Najmocniej przepraszam, że przeszkadzam,, doktorze
Kershaw, ale ż panią Snell dzieje się coś niedobrego, więc
pomyślałam, że...
- Nic nie szkodzi, już idę. I tak już pora wracać na oddział.
Gdy odszedł, Jane odetchnęła z ulgą i jednym haustem
dopiła kawę. Czy David odgadł, że jej beztroska jest jedynie
maską? %7łe tak naprawdę bardzo jej na nim zależy? Przestra-
szyła się tej myśli: nie może sobie pozwolić na to, żeby jej
zależało; nie wolno jej się w nim zakochać.
Tego samego dnia wieczorem do Jane zadzwoniła Marga-
ret, dziewczyna będąca kapitanem ich drużyny hokejowej.
Okazało się, że sobotni mecz został odwołany. Jane tak się
z tego ucieszyła, że zaledwie jednym uchem słuchała, z ja-
kich powodów. Wiedziała, że David wciąż jest w szpitalu.
Odłożywszy słuchawkę, w ułamku sekundy podjęła decyzję.
- David Kershaw, słucham.
Przecież widziała go tak niedawno! A jednak sam jego
głos podziałał na nią jak narkotyk.
- Mówi Jane. Słuchaj, to nie ma być nagroda pocieszenia
za rezygnację z randki z Gretą, ale właśnie się dowiedziałam,
że w sobotę po południu jestem wolna. Jeśli nie masz nic
innego do roboty, to może spędziłbyś ten czas ze mną?
S
R
- Z największą przyjemnością - ucieszył się. - Co chcia-
łabyś robić?
- Przejechać się do Liverpoolu. Tym twoim potworem to
zaledwie pół godziny jazdy. Zabawimy się w turystów.
- Fantastycznie. A na razie dobranoc, kochanie.
Po raz pierwszy zwrócił się do niej w ten sposób. Czy
oznaczało to coś szczególnego?
W sobotę po południu czuła się nie jak doświadczona,
dwadziestodziewięcioletnia kobieta, tylko jak nastolatka
przed pierwszą randką. I uczucie to było wprost cudowne!
- Jesteś pewna, że wiesz, co robisz? - zwróciła się do niej
Sue.
- Myślę, że tak. W cokolwiek wchodzę, wchodzę w to
z otwartymi oczami.
- Więc życzę ci powodzenia. Sue serdecznie ją uściska-
ła. - I powiem ci coś jeszcze: najwyrazniej David nie tylko
jest piękny, ale ma też dobre serce. Wczoraj spędził sporo
czasu na naszym oddziale, pomagając praktykantom, mimo
że nie musiał tego robić, bo nie należy to do jego obowiąz-
ków.
- Nie dziwi mnie to. Wiem, że wbrew pozorom potrafi
myśleć nie tylko o sobie.
Tym razem Jane ubrała się w jasnoszare spodnie i szaro-
niebieski golf z kaszmirowej wełny. Na wypadek, gdyby by-
ło chłodno, zabrała też swój rozpinany granatowy moher.
Przez okno w salonie zobaczyła podjeżdżający samochód
i otworzyła frontowe drzwi, zanim David zdążył zadzwonić.
Nie zamierzała ukrywać przed nim, że go oczekiwała - prze-
stała się tym przejmować.
S
R
- Zliczna jak zawsze - powiedział na powitanie, uśmie-
chając się do niej.
- Dzięki za komplement, miły panie. Wypijesz kawę czy
chcesz od razu jechać?
- Jedzmy. Nigdy nie byłem w Liverpoolu i jestem go
strasznie ciekaw.
Gdy byli już w drodze, zauważyła, że David jest jeszcze
bardziej milczący niż zwykle.
- Mam wrażenie, że nie jesteś sobą. Czy coś cię gryzie?
- Nie. Po prostu staram się, być ostrożny. Popełniłem już
wobec ciebie jeden błąd i nie chcę popełnić następnego.
- Nie martw się, jeśli naprawdę popełnisz błąd, nie omie-
szkam cię o tym zawiadomić - roześmiała się, całując go
w policzek. - Więc skończ z tą nadmierną ostrożnością
i bądz sobą.
Przez jakiś czas jechali wzdłuż rzeki, by w końcu zatrzy-
mać się na wielkim parkingu w tak zwanym Doku Alberta.
Trzymając się za ręce, spacerowali po okolicy niczym para
zagranicznych turystów.
W Doku Alberta znajdowało się kilkanaście wielkich bu-
dynków z czerwonej cegły, służących niegdyś za magazyny,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates