[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poczułam, że coś wibruje mi na udzie. Uświadomiłam sobie, że
to mój telefon. To był Paul.
Przepraszam, muszę odebrać powiedziałam. Nikt na mnie
nawet nie spojrzał. Wyszłam z kuchni na korytarz.
Hej, Paul, co słychać? zapytałam.
Ellie, potrzebuję twojej pomocy wyszeptał. Jestem z
Vladim i zaraz będziemy uprawiać seks. Ale on nie wie, że to mój
pierwszy raz. Nie wiem, dlaczego do ciebie dzwonię. Chyba panikuję.
Spokojnie powiedziałam stanowczym głosem, starając się
wytrzezwieć. Nie musisz się wstydzić, że jesteś prawiczkiem. Ja
byłam dziewicą do zeszłego tygodnia. Teraz, kiedy mam już ten
pierwszy raz za sobą, wiem, że to nic takiego. Powinieneś mu
powiedzieć.
Bo lepiej być szczerym?
Bo mniej będzie bolało, jeśli będzie wiedział! krzyknęłam.
Ale to pierwsze też.
Westchnął.
Wiem, że naprawdę tego chcę. Tylko boję się, że mnie odrzuci.
Oparłam się o framugę. Gdybym była na miejscu Paula, bałabym
się powiedzieć o tym Vladiemu z tych samych powodów, co on.
Wiedziałam jednak, że odwaga w tym wypadku popłaca. Jeśli Paul
chciał, żeby udało mu się z Vladim, od samego początku musiał być z
nim szczery.
Jeśli cię odrzuci, to kutas z niego. Trudno, ofiarujesz swoje
dziewictwo komuś innemu powiedziałam pewnym siebie głosem.
A ty na moim miejscu byś to zrobiła?
Zdecydowanie tak skłamałam. A teraz wyłaz z tej łazienki i
o wszystkim mu powiedz.
Jestem w garderobie. Ale dobra, dzięki.
Ech, wy, geje... W każdym razie daj znać, jak poszło.
Powodzenia!
Dzięki, Ellie odparł roztrzęsionym głosem i się rozłączył.
Powoli wypuściłam powietrze. Dzięki Bogu Jack sam
zorientował się, że jestem dziewicą, nie musiałam mu o tym mówić.
Chybabym się na to nie zdobyła. To, że całowałam jak dziewica,
najwyrazniej miało swoje dobre strony.
Rozdział 29
Zostaliśmy na imprezie, rozmawiając i pijąc, aż wreszcie
zaczęłam widzieć jak przez mgłę, a głosy wokół mnie brzmiały jak
dalekie pomruki. Wtedy zdałam sobie sprawę, że pora iść do domu. Z
Jackiem.
Lara powiedziałam tak nonszalanckim tonem, na jaki tylko
mogłam się zdobyć. Nie musisz do łazienki?
Co? zapytała i zdałam sobie sprawę, że przerwałam jej w pół
zdania. Nie, dzięki.
Spiorunowałam ją wzrokiem.
A właściwie to może i tak zmitygowała się, po czym obie
obróciłyśmy się na pięcie i ruszyłyśmy do łazienki. Kiedy tylko się tam
znalazłyśmy, przekręciłam klucz w zamku.
Sytuacja awaryjna wyjaśniłam. Jestem już tak
ubzdryngolona, że za chwilę padnę. Muszę iść. Masz zamiar zostać z
Lukiem czy znalezć Jeza? Bo będę potrzebować łóżka.
Przewróciła oczami.
Jezu, tak będzie przez całe lato?
Poczułam lekkie wyrzuty sumienia.
Nie, obiecuję, że nie. Normalnie nie miałabym nic przeciwko
temu, żeby pójść do niego. Ale dzisiaj boję się, że puszczę pawia, a
wolałabym to zrobić w swoim kibelku, a nie w jego, bo zebrałabym
opieprz od straszliwej mooncupowej Cat.
Kto to jest mooncupowa Cat? zapytała. Zresztą, nieważne.
Napiszę do Jeza, żeby po mnie przyjechał. Albo żeby zapłacił za
taksówkę. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, jakby nagle zdała sobie
z czegoś sprawę. O rany, jestem dziewczyną na telefon. Wzruszyła
ramionami i zaczęła pisać esemesa.
Dobra powiedziałam. Zostawię cię tutaj i przydybię Jacka
na osobności, żeby wytłumaczyć, że musimy iść.
Chrząknęła w odpowiedzi, a ja wyszłam, żeby poszukać Jacka.
Rozmawiał z Emmą, podczas gdy Luke i Sergio śmiali się do rozpuku z
czegoś w telefonie Luke a. Emmie wystarczyło jedno spojrzenie, żeby
zrozumiała, o co mi chodzi. Myślę, że z powodzeniem mogłybyśmy
zostać agentkami CIA. Skinęła nieznacznie głową i wycofała się
dyskretnie.
Uśmiechnęłam się szeroko do Jacka, zdając sobie sprawę, że po
raz pierwszy tej nocy zostaliśmy sam na sam.
Hej powiedziałam.
Uśmiechnął się.
No co tam? zapytał.
Jestem zmęczona odparłam. Idziemy?
Wyglądał na zaskoczonego.
Co masz na myśli?
No wiesz. Chodzmy już. Możemy iść do mnie. Mieszkam
zaledwie dwie stacje metra stąd. Chwila, metro już nie jezdzi. Ale
możemy pojechać autobusem.
Miał niewyrazną minę. Nie rozumiałam tego. Czyżby nie chciał
do mnie pojechać?
No dobra powiedział w końcu. Odetchnęłam z ulgą.
Kiedy wychodziliśmy, Emma mrugnęła do mnie
porozumiewawczo. Udało mi się też pomachać na pożegnanie do Lary.
Po chwili byliśmy już na dworze.
Ale zimnica powiedziałam i wzięłam go pod ramię, żebyśmy
mogli iść blisko siebie. Nie odpowiedział. Przez chwilę szliśmy w
milczeniu.
Dobrze się bawiłeś? zapytałam w końcu.
Tak, było fajnie, dzięki odparł przyjaznie, ale potem znowu
zamilkł. Dziwne. Coś było nie tak. Cofnęłam ramię i włożyłam ręce do
kieszeni. Zrobiło mi się zimno, ale tym razem to była dogłębna
lodowatość, która nie miała nic wspólnego z pogodą.
Chciałam zapytać, o co chodzi, ale za bardzo się denerwowałam.
A jeśli nie chciał jechać do mnie? Doszliśmy do przystanku. Milczenie
mnie dobijało. Uspokoiłam nerwy i zapytałam:
Jack, czy coś jest nie tak?
Nie, wszystko gra odparł cicho, a ja momentalnie
wytrzezwiałam. Nic nie grało.
Boże. Nie chciał iść do mnie. Ledwo ta myśl przyszła mi do
głowy, zdałam sobie sprawę, że to prawda. Nie dałam mu wyboru.
Nawet się dziś nie pocałowaliśmy. Założyłam, że chce ze mną być, nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates