[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wzajemnione. Miałam tyle lat co ty, kiedy poznałam ojca Diega. Byłam młoda, naiwna i
bez pamięci zakochana. Ale Ricardo okazał się playboyem i oportunistą i nie pragnął
mnie, lecz moich pieniędzy. Mój ojciec od razu go przejrzał, ale wtedy było już za póz-
no. Spodziewałam się dziecka i zaślepiało mnie uczucie do Ricarda. Byłam taka
wdzięczna, kiedy mi się oświadczył. - Lorena przez chwilę milczała. - Nie wiedziałam o
jego innych kobietach, przynajmniej nie na początku. Ale wraz z upływem kolejnych
miesięcy, kiedy ciąża stawała się coraz bardziej zaawansowana, Ricardo nie zawracał już
sobie głowy utrzymywaniem w tajemnicy częstych wyjazdów do Buenos Aires. Zawsze
myślałam, że gdyby to było tylko jedno dziecko, gdybym nosiła pod sercem tylko Eduar-
da, wtedy utrzymałabym zainteresowanie Ricarda - wyznała z błyskiem szaleństwa w
oku. - Ale który mężczyzna chciałby się kochać z kobietą, której ciało jest spuchnięte i
brzydkie? Nie byłam w ciąży z jednym dzieckiem, lecz dwójką, a rodząc Diega niemal
umarłam.
- Ale nie może winić pani Diega za niewierność męża - powiedziała zaskoczona
Rachel. - Jak można winą obarczać małe, niewinne dziecko?
Lorena uniosła szklankę do ust i wzięła kolejny duży łyk bursztynowego płynu.
R
L
T
- Gdyby był tylko Eduardo... - mruknęła niewyraznie. Nagle uniosła głowę i spoj-
rzała na Rachel szklanymi oczami. - Diego jest taki jak jego ojciec, zapamiętaj moje sło-
wa. Nigdy nie pozostał długo wierny jednej kobiecie i jesteś głupia, jeśli ci się wydaje, że
teraz będzie inaczej. Diego był zawsze dziki i lekkomyślny - kontynuowała ponuro. -
Gdy tymczasem Eduardo był najlepszym synem, jakiego matka może sobie wymarzyć.
Ale Eduardo nie żyje... - urwała i dopiła brandy - ...i Diego jest temu winny. Diego posłał
go na śmierć...
- Co ma pani na myśli...? - Serce Rachel waliło tak szybko, że ledwie była w stanie
oddychać.
Usłyszała jakiś dzwięk przy drzwiach i odwróciła głowę.
Do gabinetu wszedł Diego.
- Hola, Madre. - Zmierzył podejrzliwym spojrzeniem Lorenę Ortegę i na wpół
opróżnioną butelkę brandy. - Widzę, że świętujesz mój ślub z Rachel.
- Być może współczuję twojej żonie wyboru męża - warknęła Lorena.
- I bez wątpienia ostrzegasz ją, że jestem seryjnym kobieciarzem, tak jak mój oj-
ciec?
- Cóż, taka jest prawda, czyż nie, Diego? - Lorena spojrzała gniewnie na syna i Ra-
chel zaszokowała gorycz w jej oczach. - Ty i Ricardo jesteście ulepieni z tej samej gliny.
On nawet umarł w ramionach jednej ze swoich ladacznic.
Diego przeszedł przez pokój i objął Rachel.
- Zabieram teraz moją żonę do domu - powiedział cicho. - To był długi wieczór i z
pewnością jest bardzo zmęczona.
Rachel była tak zaszokowana oskarżeniem Loreny, że Diego miał coś wspólnego
ze śmiercią brata, że nie odezwała się ani słowem i po prostu pozwoliła się wyprowadzić
z gabinetu. Diego zatrzymał się w drzwiach i zerknął na matkę.
- Moje dziecko jest twoim wnukiem, Madre. Nie sądzisz, że powinnaś spróbować
zapomnieć o przeszłości i stać się częścią życia tego dziecka?
Lorena zaśmiała się z goryczą.
- Nigdy nie zapomnę - oświadczyła jadowicie.
Spojrzała na Diega z taką odrazą, że Rachel zamarła.
R
L
T
- Eduardo nigdy się nie ożeni ani nie zostanie ojcem. - Do jej głosu zakradła się hi-
steria. - Wszystko zostało mu odebrane...
Z twarzy Diega odpłynęła cała krew i Rachel wstrząsnęła udręka w jego oczach.
Szybko jednak wziął się w garść i skinął głową matce.
- Adios, Madre - powiedział cicho, po czym zamknął za nimi drzwi.
ROZDZIAA DZIESITY
W drodze do domu Rachel, nie chcąc rozmawiać, zamknęła oczy i udawała, że śpi.
Ale nie mogła wyrzucić z pamięci Loreny Ortegi, pijącej brandy i wpatrującej się w Ra-
chel - i co gorsza, wyrazu twarzy Diega, kiedy Lorena mówiła o jego bracie, Eduardzie.
Lorena była przekonana, że to Diega należy winić za śmierć jej drugiego syna. Rachel
nie śmiała jednak prosić męża o udzielenie wyjaśnień.
Ale nawet jeśli mroczne myśli dręczyły go podczas jazdy do apartamentu, najwy-
razniej odepchnął je od siebie, w chwili gdy kiedy weszli do środka.
- Wiedziałem, że polubisz Juanę - stwierdził, podchodząc do barku w salonie. -
Napijesz się czegoś? Mogę ci zrobić herbatę. - Posłał jej pewny siebie uśmiech mężczy-
zny, który już nie jest w kuchni tylko gościem i który zgłębił tajemnice parzenia herbaty;
w końcu zanosił ją Rachel z samego rana.
- Nie, dziękuję. Idę od razu do łóżka - odparła głosem pozbawionym wyrazu.
Diego zmarszczył brwi. W samochodzie wydawała się odprężona i uznał, że spo-
tkanie z jego matką nie wytrąciło jej aż tak bardzo z równowagi. Najwyrazniej się mylił.
- Co się dzieje, Rachel? Chociaż chyba nie muszę pytać - powiedział ponuro. -
Właściwie to powinienem zapytać, co ci naopowiadała moja matka.
Rachel przygryzła wargę. Nie miała odwagi zapytać Diega o to, jak umarł Eduardo.
- Powiedziała, że lista twoich kochanek jest legendarna i że nigdy nie pozostaniesz
wierny jednej kobiecie.
- A ty oczywiście jej uwierzyłaś, mimo że dopiero ją poznałaś i było jasne, że zbyt
dużo wypiła? Dziękuję ci, że tak we mnie wierzysz, querida - powiedział lodowatym to-
nem.
R
L
T
- Miałeś inne kochanki, odkąd się rozstaliśmy? - wyrzuciła z siebie.
- Uważam, że to nie twoja sprawa - odparł ostro. - To ty mnie zostawiłaś, pamię-
tasz?
Jego arogancja mocno Rachel rozzłościła.
- Nie interesuje mnie, z iloma kobietami spałeś przed naszym ślubem - oświadczy-
ła. - Ale teraz jestem twoją żoną i jeśli sądzisz, że będę przymykać oko na twoje skoki w
bok, to się grubo mylisz.
Diego przyglądał jej się z drwiącym rozbawieniem.
- Być może powinienem przypomnieć ci o tym, że nie bardzo możesz stawiać wa-
runki czy wysuwać żądania - odparł. - Poślubiłem cię ze względu na dziecko i to ja uzy-
skam prawo do opieki nad nim, gdybym kiedyś się zdecydował zakończyć nasze małżeń-
stwo. Nie widzę jednak powodu, dla którego miałoby to nastąpić - mruknął nieco łagod-
niej, kiedy Rachel zbladła. - Oboje chcemy być dobrymi rodzicami i zapewnić naszemu
dziecku stabilność, jakiej nam w dzieciństwie brakowało. - Wyciągnął rękę i pogłaskał
Rachel po włosach, unosząc lekko brwi, kiedy cała się spięła. - Pomimo słów matki, że
jestem zdradzieckim playboyem, takim jak mój ojciec, daję ci słowo, że gotów jestem
być lojalnym i wiernym mężem. - Drugą ręką objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Jego
spojrzenie nie było już lodowate, lecz płonął w nich zmysłowy ogień pozbawiający Ra-
chel tchu. - Byłem cierpliwy, querida, czekając, aż odzyskasz siły po chorobie, i dając ci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates