[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czyżby? Co za bzdura! Skąd te skrupuły? Może powinienem pani
przypomnieć, że w mojej obecności pozwalała sobie pani na dużo większą swobodę?
Beth cofnęła się w głąb powozu.
- Byłabym wdzięczna, gdyby zechciał pan zostawić mnie samą. Nie mamy sobie
nic więcej do powiedzenia.
Markus długo się jej przyglądał. Wydawało się, że minęły wieki, nim usłyszała
znowu jego głos.
- Dobrze. Od początku była pani bardzo przywiązana do legend o rodowej
waśni, prawda? Skoro tak bardzo zależy pani na jej podtrzymywaniu, nie będę się
sprzeciwiać. %7łyczę pani dobrego dnia, milady.
Zatrzasnął drzwi, a Beth opadła na poduszki i zamknęła oczy, lecz mimo to łzy
spłynęły spod zaciśniętych powiek. Spaliła za sobą mosty. Zdawała sobie sprawę, że to
nieuniknione, a jednak czuła się przerazliwie samotna, jakby nie miała na tym świecie
nikogo bliskiego.
178
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Następnego dnia Beth zeszła rano do jadalni w porze śniadania, bo zamierzała
poinformować Charlotte, że wkrótce jedzie do Mostyn Hall. Zaczął się drugi tydzień
stycznia. Doskonały moment, aby rozpocząć nowe życie. Problem w tym, że nie
zawsze można odciąć się całkowicie od przeszłości. Beth doskonale wiedziała, że
wydarzenia ostatnich miesięcy odcisną trwałe piętno na jej dalszej egzystencji.
Charlotte siedziała już przy stole. Wyglądała ślicznie i świeżo w pasiastej biało
- żółtej sukni. Fryzurę ozdobiła wstążkami w tych samych kolorach. Aadna twarz
promieniała radością. Beth czuła się przy niej jak zgrzybiała staruszka. Opadła na
krzesło stojące po drugiej stronie stołu.
- Charlotte - zaczęła smutno. - Podjęłam decyzję. Jutro wracam do Mostyn. -
Umilkła, gdy kuzynka podniosła wieko jednej z waz i odłożyła je na blat kredensu.
Zapach duszonych nerek przyprawił ją o mdłości. Z jawną odrazą przyglądała się
apetycznej potrawie.
- Ulubione danie Kita - przypomniała Charlotte. - Nie mam serca powiedzieć
kucharce, że nie będę tego jeść. To pewne, że służba tak samo jak my zamartwia się o
niego.
Beth poczuła nadchodzące mdłości.
- Przepraszam, Charlotte! - zawołała, zasłaniając usta rękami. Wstała od stołu i
wybiegła z jadalni.
Ledwie zdążyła schronić się w swoim pokoju. Gdy nudności ustały, przemyła
twarz i usta, a następnie popatrzyła w lustro. Wyglądała okropnie: ziemista cera, sińce
pod oczami, włosy zwisające smętnymi kosmykami. Po ataku mdłości była
wyczerpana, kręciło jej się w głowie. Podeszła do łóżka i wślizgnęła się pod kołdrę.
Usłyszała pukanie do drzwi.
- Beth?
Ogarnięta rozpaczą, zacisnęła powieki. Zabrakło jej sił, żeby walczyć z
dobrocią Charlotte, która czuła się w obowiązku natychmiast zajrzeć do chorej
kuzynki. Beth wiele by dała, żeby nikt jej nie widział w tym stanie, ale stało się.
Charlotte otworzyła drzwi, weszła do jej sypialni i z poważną miną zbliżyła się do
łóżka. Usiadła na brzegu posłania. Satynowa pościel lekko szeleściła.
- Kiedy zaczęły się te mdłości? - zapytała spokojnie. Beth popatrzyła na nią i
zaraz odwróciła wzrok. Po minie kuzynki poznała, że jej tajemnica została odkryta. Ze
smutkiem przyznała w duchu, że przed Charlotte nic się nie ukryje. Jak mogła
179
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
oszukiwać najlepszą przyjaciółkę? - Zaledwie kilka dni temu - odparła słabym głosem.
- Czuję się podle. - Azy spływały po bladych policzkach. Charlotte ścisnęła jej dłoń.
- Wkrótce poczujesz się lepiej - zapewniła rzeczowo. - Po trzecim miesiącu
mdłości zwykle przestają dokuczać.
- Charlotte...
- Wiem, wiem. To prawda, że nie mam dzieci - wpadła jej w słowo kuzynka,
pobłażliwie kręcąc głową - ale obserwowałam brzemienne żony oficerów i słuchałam
ich zwierzeń. Sporo dowiedziałam się o ciąży i porodach. Znam również skuteczne
sposoby na opanowanie porannych mdłości.
- Mnie jest niedobrze przez cały dzień - pożaliła się Beth.
- Tak bywa, niestety, ale znajdą się metody, które złagodzą twoje dolegliwości
- odparła Charlotte z lekkim uśmiechem. Pochyliła się i czule uściskała kuzynkę. -
Dzięki, że nie próbujesz mi niczego wmówić. Mogłabyś twierdzić, że twoje
dolegliwości to przedłużająca się choroba morska albo zwykła niestrawność.
Beth zalała się łzami.
- Kochanie...
- Cicho, skarbie. Domyślam się, co czujesz. - Charlotte starała się uspokoić
Beth.
- Jestem nieszczęśliwa i zagubiona. Ciągle płaczę i wściekam się na samą siebie.
Wzruszona Charlotte roześmiała się nerwowo.
- . Rzeczywiście nie jesteś sobą. Dlatego tak się martwiłam. Niepokoi mnie
również twoja niechęć do rozmowy z lordem Trevithickiem. - Odsunęła się i
popatrzyła na kuzynkę. - Co się stało?
Beth pociągnęła nosem i sięgnęła po chusteczkę.
- To chyba oczywiste! Nie jestem rozpustnicą. Markus nie uwiódł mnie
podstępem. Po prostu stało się. Byłam jego kochanką. Nikt mnie nie zmuszał. Wręcz
przeciwnie. Zaraz po Bożym Narodzeniu mieliśmy się pobrać, ale gdy przyszedł list od
wicehrabiny... Sama rozumiesz, że w tej sytuacji o ślubie nie ma mowy. Markus dał mi
to do zrozumienia, nim opuścił Fairhaven.
- Musisz powiedzieć mu, że spodziewasz się dziecka! Jest człowiekiem honoru
i wie, co należy uczynić! - oznajmiła surowo Charlotte.
- Och, przestań! Nie chcę, żeby się ze mną ożenił tylko z powodu dziecka!
Kocham go, ale bez wzajemności. Myślę, że po tym, jak podróżowaliśmy na Fairhaven
180
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
tylko we dwoje, Markus uznał za swój obowiązek oświadczyć mi się, żeby ratować
moją reputację. Nie chcę, żeby traktował małżeństwo jak obowiązek. Są też inne
przeszkody. Sprawa Kita...
- A co to ma do rzeczy? - zdenerwowała się Charlotte.
- Nie rób z siebie męczennicy z powodu tego kretyna, mojego brata. Wybuchł
skandal, ale to nie twoja wina.
- Mniejsza z tym. Już ci mówiłam, że przed opuszczeniem Fairhaven Markus
praktycznie zerwał zaręczyny. Myślę, że w takiej sytuacji nie ma o czym dyskutować -
upierała się Beth.
- Rozmawiałaś z nim po przyjezdzie do Londynu? O ile mi wiadomo, chciał się
z tobą spotkać, ale nie raczyłaś go przyjąć - powiedziała z wyrzutem Charlotte.
- Spotkaliśmy się przypadkiem. Prosił o chwilę rozmowy, bo postanowił
definitywnie ze mną zerwać. Powiedziałam, że nie chcę go więcej widzieć - ciągnęła
Beth łamiącym się głosem. - Tak jest lepiej. Mój stan wkrótce będzie widoczny,
dlatego muszę stąd zniknąć. Powinnam jak najszybciej wrócić do Devon. Jeśli będę się
czuła dostatecznie silna, żeby podróżować, wyruszę jutro. Nie ma sensu, żebym
siedziała w Londynie. Kitowi nie jestem w stanie pomóc, a nie mogę ryzykować, że
Markus pozna moją tajemnicę.
- Beth, prędzej czy pózniej i tak się dowie - tłumaczyła cierpliwie Charlotte. -
Musisz być świadoma, że jeśli urodzisz nieślubne dziecko Markusa Trevithicka,
wybuchnie skandal.
Beth pozostawała głucha na wszelkie argumenty i upierała się przy swoim.
- Jakoś się z tym uporam, kiedy będzie taka potrzeba.
- Zobaczymy. - Charlotte wstała i podeszła do drzwi. - Moim zdaniem
wygadujesz same bzdury, ale teraz nie zamierzam się z tobą spierać. Zaraz ci przyniosę
kilka suchych grzanek. Zapewniam, że kiedy je schrupiesz, od razu poczujesz się
lepiej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates