Artur Oppman Legendy warszawskie1 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w p grenadierskie  przeznaczone dla grenadierów, czyli członków wojskowych odóiałów pieszych, których
zadaniem było rzucanie granatów ręcznych.
w ¹gwardia  wojskowe odóiaÅ‚y straży.
w ²kuternoga  kulawy, beznogi.
w ³przydyba  zÅ‚apać, schwytać, spotkać (nieprzypadkowo, ale szukajÄ…c wczeÅ›niej lub czekajÄ…c na okazjÄ™ do
spotkania).
w t noc świętoja ska  dawn. noc Kupały, wiosenne pradawne święto obchoóone nocą mięóy 21 a 22 czerwca,
potem powiązane z chrześc3ańskim patronem świętym Janem (stąd nazwa: święto jańska) i przesunięte na 23
czerwca.
Legendy warszawskie 28
II
Kobieta, %7łołnierz
Wieczór spadł na gwarnąw u Warszawę, gwiazóisty, ciepły, czerwcowy. Na ulicy luói jak
mrowia. Panienki takie śliczne spacerują, a przy nich kawaleria, młoói panowie, a głównie
 wojskowi.
Tu ułan drugiego pułku, biały z granatem, tu strzelec konny gwardii w mundurze zie-
lonym z żółtym, tu piechota liniowa, tu artylerzysta; hej! ostrogi dzwięczą, szable brzęczą,
kity migają, aż lubow v patrzeć!
Ióie sobie nasz szewczyk Lutek Krakowskim Przedmieściem, Nowym Zwiatem,
wszedł w Ordynacką, przeżegnał się: już blisko!
Spuszcza się Tamką, bo tam właśnie jest wn3ściew w do lochów ordynackiego zamczy-
ska, ióie, lezie, ale mu coś niesporow x .
Nie to, żeby się bał: niech Bóg broni! nie lęka się on niczego; tylko tak jakoś, nie
łacno mu, ze złym duchem może, wejść w komitywęw y .
Ano trudno! Raz się zdecydował: wejść trzeba!
Od Tamki, okienka nad ulicą dość nisko, szyb nie ma, ino kraty, ale taki chuóielec,
jak wąż się przeciśnie.
Jazda! Wdrapał się po wystających cegłach do okna, raz, dwa, trzy! W imię Ojca i Syna
i Ducha Zwiętego!  Wlazł do wnętrza. Ciemno! zapalił świeczkę  ióie. Kurytarzx p
długi, wąski, kręty, prowaói niżej i niżej. Aż ci po kwadransie może takiej drogi wylazł
szewczyk do piwnicy wielkiej, sklepionej, z jeziorkiem jakiemsiś pośrodku.
Przy mdłym światełku świeczki łojowej, którą trzymał w ręku, obaczył Lutek owo
jeziorko,  a na nim  Boże drogi! prawdę mówił szewc Kuternoga: złota kaczka pływa,
piórkami szeleści.
 TaÅ›, taÅ›! kaczuchno!
I nagle  z kaczki czyni się przecudna óiewica: królewna. Włosy złote do ziemi,
usta jak maliny, oczy jak gwiazdy, a buzia taka cudna, że  klękajcie narody!
 Czego chcesz ode mnie, chłopczyku?
 Jaśniewielmożna królewno  Lutek powiada,  nic ci ja nie chcę, ino zrobię to,
co ty chcesz, abyś rozkazała.
 Dobrze  odpowie księżniczka  tedy ci powiem! Uzyskasz skarby, jakich nikt
na świecie nie ma i mieć nie bęóie, panem bęóiesz, bogaczem, jeśli spełnisz co do joty
to, co ci powiem.
 Słucham, jaśniewielmożna!
 Oto masz kieskę, w niej sto dukatów; przez óień jutrzejszy musisz je wydać, ale
tylko na potrzeby własne, dla siebie samego; nic ci z tego złota dać nikomu nie wolno, ni
grosza, ni grosza! Pamiętaj.
 Ha! ha! ha!  zaśmieje się Lutek  i cóż to trudnego? Będę jadł, będę pił, będę
hulał! Wydam sto dukatów  a co potem?
 A potem, skarby niezmierne otworem stać ci będą, kopalnie złota prawóiwe,
bogactwa niezmierzone; ale pamiętaj: ni grosza nikomu!
 Zgoda, królewno! daj kieskę!
Księżniczka kieskę Lutkowi wręczyła, zaśmiała się jakoś óiwnie  i znikła.
Strach przejął szewczyka. Ledwo się do okna dogramolił, wylazł na Tamkę i smyrgnął
na Stare Miasto.
III
Nazajutrz óień od rana samego puszcza się Lutek na miasto. Co tu robić najsampierw
 myśli sobie  chyba się oóiać, jak panicz.
w u gwarn  pełną gwaru, czyli odgłosów rozmów.
w v lubo  miło.
w w wn ście  wejście.
w x niesporo  niełatwo, z trudnością.
w y komitywa  znajomość, wspólne interesy.
x p Kurytarz  korytarz.
Legendy warszawskie 29
No, dobrze! racja! Poszedł na Zwiętojerską, do sklepów z oóieżą, kupił sobie kapelusz,
ubranie, paletotx ¹. Szyk! Prawóiwy hrabia!
Ióie, pogwizduje, laseczką macha, bo i laseczkę se sprawił, nie wie co robić dalej.
Nie taka to łatwa sprawa wydać sto dukatów!
Sto dukatów! Dla siebie samego!
Ha! Trza pomyśleć!
A że to była już jakaś óiesiąta goóina, jeść mu się kaducznie zachciało. Jeść i jeść.
Młody, zdrowy, to i nic óiwnego, że głodny.
Wstąpił do gospody. Każe sobie dać kiełbasy, kiszki, piwa, bułek.
Je, je, aż mu się uszy trzęsą. Najadł się tak, że mu chyba na trzy dni wystarczy.
 Co się należy?
 Dwa złote.
 Dwa złote? Nie więcej?
 Dwa złote, paniczu, i przydałoby się z óiesięć groszy napiwku.
Wydajże tu sto dukatów, bądz mądry! Ano trudno! Trza jakości ten pieniąó wydać.
Pomyślimy!
Sypie ci Lutek na wycieczkÄ™x ² za miasto. PojechaÅ‚ koÅ„mi do Wilanowa. BryczkÄ™ wy-
najął na poczcie, koni czwórka, pocztylion gra na trąbce. Uciecha.
Przyjechał. Dał dukata odzwiernemu przy parku. Choói po ogroóie. Napatrzył się,
południe już minęło. Pora powracać! I znów jest w Warszawie. Co zrobić? Góie wydać
pieniąóe, boć wydał niespełna pięć dukatów? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coÅ› siÄ™ w niej zmieniÅ‚o, zmieniÅ‚o i zmieniaÅ‚o nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates