[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wciąż odmawiał walki.
Potem usłyszeliśmy pierwsze uderzenie pasa i klamry o twarz ofiary. Matho nie był
już sam, dołączył do niego chyba z tuzin sierżantów, aby pomóc mu w realizacji celu.
Bili po kolei, zakładając się między sobą, kto dokona największych zniszczeń na
ciele skazańca, który był już w stanie wyda*
wać tylko jęki agonii. Wszystko zajęło trzydzieści minut, a potem zaległa chwilowa
cisza. Jasne było, że cierpienia ofiary się zakończyły. Na ziemi pozostała pozbawiona
życia masa ciała rozbita na kawałki uderzeniami pasów i butami. Nie mogli już dalej
zadawać obłąkanych ciosów. Otworzyli drzwi i zawołali nas, abyśmy wynieśli
zwłoki. Z oczodołu wypłynęło oko i wisiało na wysokości policzka. Zamiast nosa
widoczna była czerwona papka. Usta były rozerwane, a z dziąseł nie pozostało
prawie nic. Podnieśliśmy resztki tej bezsensownej ofiary i wyrzuciliśmy przez okno.
Potem umyliśmy podłogę z krwi i powróciliśmy do codziennych zajęć.
To był całkiem normalny dzień i wszystko było w porządku. Jeszcze jeden zabity,
którego pochowa się w bezimiennej mogile. Facet zmarł prawdopodobnie z powodu
upicia. Wypadł przez okno w upojeniu alkoholowym. Było zadziwiające, ile ofiar
niosło ze sobą w Sennelager picie alkoholu. Taki wypadek zdarzał się przynajmniej
raz w tygodniu, nawet nie warto było o tym pisać do domu. Jeśli ofiara miała żonę,
kobieta mogła zedrzeć sobie skórzane buty, chodząc od biura do biura, aby wyjaśnić
tę sprawę. Nigdy nie otrzymała satysfakcjonującej odpowiedzi, jeśli w ogóle
próbowała. Przecież w niemieckiej armii bez przerwy znikali ludzie. Kto by zawracał
sobie głowę jakimś tam świadkiem Jehowy.
Wyrzuciliśmy już tę sprawę z głowy i poszliśmy słuchać przemówienia kapitana,
który miał je wygłosić dla nowo przybyłych ochotników lub tego, co z nich
pozostało. Fischer był już w izbie chorych,
a świadek Jehowy nie żył i Bóg wie ilu nie przetrwa nocy, nie mówiąc o kolejnym
dniu.
* Jesteście tutaj * powiedział oficer z uprzejmym uśmiechem * dzięki łasce Boga i
Naszego Wodza. To jest wasza szansa na okazanie skruchy i uzyskanie przebaczenia.
Możecie wymazać stare grzechy i zacząć nowe życie z czystą kartoteką. Naszym
zadaniem, tutaj w Sennelager, jest zrobienie z was porządnych, wyszkolonych
żołnierzy. Wy zaś macie współpracować z nami i pokazać dobrą wolę, że chcecie stać
się wiernymi żołnierzami Fuhrera i lojalnymi obywatelami naszej ojczyzny. Możecie
to udowodnić na wiele sposobów, na przykład zgłaszając się na misję specjalną, gdy
już dotrzecie na linię frontu...
* Naturalnie * konkludował i beztrosko machał ręką * spodziewamy się od was
więcej niż od zwykłych żołnierzy. To chyba naturalne i to jest jedyna reguła i prawo.
Musicie odpokutować za wasze grzechy, a potem...
* Panie kapitanie!
Wielki i szeroki w barach ochotnik, zdolny sute*ner z Berlina, wystrzelił z ręką do
góry i przerwał ogniste przemówienie kapitana.
* Panie kapitanie!
Oficer pozwolił sobie na lekkie zmarszczenie brwi, co oznaczało niemiłe
rozczarowanie.
* Tak, mój chłopcze. O co chodzi? Zadowolony alfons strzelił obcasami. Musiał
przecież wiedzieć, że szansa przeżycia w 999. Batalionie była bardzo nikła. Nic nie
tracił, jeśli dokuczy trochę kapitanowi i zdenerwuje go.
* Panie oficerze, czy mogę zadać pytanie?
* Oczywiście, że możecie * powiedział kapitan, przestając marszczyć czoło. *
Pytajcie o wszystko, co chcecie. Tylko żeby to nie zabrało nam całego dnia.
Pytanie gościa było naprawdę proste. Chciał wiedzieć, co się stanie, gdy takiemu
kryminaliście jak on ktoś odstrzeli głowę w trakcie udowadniania wierności
Fuhrerowi i walki za ojczyznę. Czy jego grzechy zostaną już odpuszczone? Czy
wtedy zostanie przywrócony do armii jako jej pełnoprawny członek?
Zadał to pytanie z przekonującą uczciwością w głosie. Genialny poszukiwacz
wiedzy. Ochoczy i pełen dobrej woli, aby mieć odstrzeloną głowę w imię Wielkich
Niemiec, dlatego, że chciał usłyszeć zapewnienie, że po tym będzie mógł być
przyjęty ponownie w szeregi armii.
Nikt się nie zaśmiał. Nikt nawet nie starał się zaśmiać. Błyszczące oczka Hofmanna
śledziły każdy ruch i wszędzie napotykały grobową ciszę. Wydawało się, że wszyscy
czekają, aż kapitan udzieli odpowiedzi na to najbardziej dręczące więzniów pytanie.
Zdenerwowany oficer postukał szpicrutą po prawym bucie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates