[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobie, dupki. Czy to nic wam nie mówi? Jedynym człowiekiem, który może zabić
Barnesa, jest on sam!
Sierżant sztabowy Robert E. Lee Barnes stał obok wejścia do Podziemnego
Świata, obserwując i słuchając w milczeniu. Próbował usunąć ze swego organizmu
opary alkoholu, które nagromadziły się w nim, aby przyćmić świadomość. Jednak
whisky nie rozwiała jego obaw.
,,Nigdy dotąd nie byłem taki rozbity — pomyślał. Dlaczego teraz? Sprawy są
bardziej skomplikowane — stwierdził w głębi duszy Barnes. Żołnierzowi jest o
wiele trudniej walczyć tak, jak powinien to robić, z całkowitą bezwględ-
nością. On, Barnes, będzie musiał stać się twardszy, jeżeli ma zamiar przeżyć
w dżungli trochę dłużej. Będzie musiał więcej kombinować. Ale, jak
przypuszczał, nadal będzie robił to samo, co zwykle. Będzie oceniać sytuację i
koncentrować się na tych namacalnych doznaniach, które podpowiadają, jak
trzeba zachować się w walce. Rozniecał płomienie, które sprawiały, że pałał
żądzą mordu. Robił to, co musiało być zrobione. Czy ci palący trawkę kretyni
nie rozumieli, że to po prostu tak jest. Że m u s i tak być. Kiedy przychodzi
to uczucie, nie walczy się z nim, tylko się je
21
wykorzystuje. Ono daje siłę i przewagę nad żółtkami... nad każdym. To właśnie
to uczucie kazało mu zlikwidować Eliasa".
Barnes nie rozumiał tego uczucia, tego bolesnego nacisku za gałkami ocznymi,
ale wiedział, że było ono źródłem jego siły podczas walki. Kiedy się
pojawiało, wiedział, co ma robić, w jaki sposób skutecznie zabijać, i nie
martwił się o swoje własne bezpieczeństwo. Czuł je w sobie także tego ranka,
kiedy Elias zagroził bezpieczeństwu drugiego plutonu.
Dlaczego ci kretyni nie potrafili tego zrozumieć? I dlaczego to uczucie, po
raz pierwszy od czasu, w którym je zapamiętał, teraz wydaje mu się
niepożądane?"
Grudka zaschniętej ziemi spadła na podłogę Podziemnego Świata, a Głowy
momentalnie spojrzały w stronę wejścia. Zapomnieły wystawić strażnika i to
dało Barnesowi szansę wślizgnąć się niepostrzeżenie do ich królestwa.
Niebieskie oczy nad pełnymi blizn policzkami błyszczały od alkoholowego żaru.
W szokującej ciszy, która oznajmiła jego przybycie, Głowy słyszały wyraźnie
bulgot whisky, kiedy Barnes opróżniał butelkę, którą potem, już pustą, cisnął
w kąt. Zdawał się płynąć we mgle, wchłaniając zaskoczenie i ciesząc się z
kłopotliwej sytuacji, jaką wywołało jego najście. Nikt nie wiedział, jak długo
stał.
— Wy wszyscy mówicie o zabijaniu? -— Wykrzywiając twarz w brzydkim uśmiechu,
Barnes wpłynął w mgiełkę Podziemnego Świata i wyjął długą fajkę z rąk Rhaha.
Jesteście specami? Znacie się na zabijaniu?
Zaciągnął się głęboko i połknął dym z łatwością, wskazującą na długą praktykę.
Rhah patrzył z podziwem na ten
212
pokaz. A więc Barnes wiedział o Podziemnym Świecie... i wyraźnie miał pojęcie
o paleniu trawki.
— Wy, cipy, palicie to gówno, żebyście mogli oderwać się od rzeczywistości. Co
do mnie... ja tego nie potrzebuję. Ja Jestem Rzeczywistością.
Barnes zaczął krążyć w kółko po Podziemnym Świecie, trzymając w dłoni fajkę i
uśmiechając się swoim sarkastycznym grymasem do każdego z mijanych mężczyzn. —
Tak musiało być. To był jedyny sposób. Elias był gnojkiem. Był pieprzonym
krzyżowcem. No cóż, nie walczę z człowiekiem, który robi, co mu się każe...
ale kiedy tego nie robi... maszyna ulega zniszczeniu. A kiedy maszyna niszczy
się, to i My razem z nią! Nie pozwolę na to. Żadnemu z was... nikomu...
Barnes przełamał na udzie mocny, bambusowy cybuch fajki z taką łatwością,
jakby to była cienka, zwykła zapałka.
— Wy wszyscy kochaliście Eliasa? Chcecie nakopać mi w dupę? No to proszę.
Jestem tu. Jestem tu sam. Nikt się nie dowie. Jest was pięciu, chłopcy, ja
jestem sam.
Barnes opuścił ręce wzdłuż boków i spojrzał na coś we mgle, co tylko on
potrafił dostrzec. Jego głos stał się delikatny... niemal błagalny.
— Zabijcie mnie...
Mężczyźni na dobre stracili rezon. Większość była po prostu zaszokowana
stwierdzeniem sierżanta. Po raz pierwszy, odkąd go poznali, Barnes wzbudził w
ich sercach litość, prosząc, aby zakończyli jakąś bolesną próbę, której nie
byli w stanie zrozumieć.
King w pierwszej chwili rozważał perspektywę skręcenia karku podoficerowi.
Zważywszy na posturę Murzyna,
213
byłby w stanie to zrobić, ale chwila podniecenia minęła bardzo szybko. Barnes
mógł grać rolę Boga, gdy w grę wchodziło życie innych ludzi, ale King z całą
pewnością nie zasłużył na ten przywilej.
Kiedy Barnes zorientował się, że nikt nie wystąpił przeciwko niemu, przełamał
ciszę pogardliwym prychnięciem: — Żaden z was nie ma dostatecznie dużo ikry,
żeby to zrobić! Pierdolę was, chłopaki!
Tego było już za wiele. Chris z głośnym okrzykiem oderwał się od ściany i
głową wyrżnął Barnesa w żołądek. Podoficer stracił oddech i upadł na ziemię. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates