[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cieszyłeś się z powrotu do domu?
- Nie o to chodziło. Zdałem sobie sprawę, \e nienawidzę ka\dego spojrzenia i
uśmiechu, jakim podczas lunchu obdarzałaś Travisa. A kiedy poszedłem za tobą i
znalazłem cię w bibliotece wraz z nim... czule dotykającą jego ramienia....
- Och, Naylor - rozczuliła się. - Poszłam do biblioteki, \eby zadzwonić do Rosemary.
Travis prosił mnie o to, na wypadek, gdyby jej rodzice byli w domu. I rzeczywiście
byli - dorzuciła, gdy Naylor zrobił taką minę, jakby chciał usłyszeć więcej. - Travis
rozmawiał z Rosemary, ale rozmowa urwała się. Był zrozpaczony.
- I ja te\ - zauwa\ył Naylor z półuśmieszkiem, który ju\ zdą\yła pokochać.
- I dlatego podczas kolacji powiedziałeś o naszych zaręczynach?
- Wydawało mi się, \e nie masz zamiaru skończyć z Travisem, dlatego
zdecydowałem się to zrobić za ciebie, ogłaszając, \e jesteśmy zaręczeni. Na złość
sobie, bo wściekłaś się i przez cały wieczór doprowadzałaś mnie do szału, udając
zakochaną. Chciałem, \ebyś była zakochana, a nie udawała - wyznał.
- Przepraszam - szepnęła miękko.
- To ja powinienem przepraszać - odparł szybko i ciągnął: - Jakiś diabeł we mnie
wstąpił, kiedy przed drzwiami swojej sypialni wykrzyczałaś, \e Travis nieraz
zostawał u ciebie na noc. Poniosło mnie  głęboko zaczerpnął tchu, jakby tamto
wspomnienie wcią\ go prześladowało. - Przeraziłem cię, prawda?
- Eee... nie tak bardzo - odparła, przypominając sobie, jak bardzo wtedy cierpiała jej
ura\ona duma. -Tylko... tylko na początku.
Po tym wyznaniu urwała nagle, bo na jego twarzy dostrzegła wyraz bezgranicznego
zmieszania.
- Co się stało? - zapytała. - Co ja takiego...?
- Tamtej nocy... - wykrztusił. -Tamtej nocy powiedziałaś, \e jesteś dziewicą. Czy...
to...?
- Prawda? - dokończyła za niego. Ze wzrokiem utkwionym w jej twarzy skinął głową.
- Có\... - odpowiedziała. - Nigdy nie miałam... kochanka...
Wydawał się tak osłupiały, \e musiała dodać parę wyjaśnień.
- Byłeś pierwszym - szepnęła wstydliwie - który zbli\ył się do mnie najbardziej.
- Och, kochanie - jęknął. - Chodz tutaj. Przytulił ją mocno i zaczął okrywać
delikatnymi
pocałunkami całą jej twarz.
- Och, moje kochanie - wyszeptał znowu. - Moje zachowanie było naprawdę
niewybaczalne!
- Nie rozumiem... - szepnęła matowym głosem, pozwalając przez długą chwilę
trzymać się w ramionach. Jego uścisk dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Dopiero
potem przyszła pora na wyjaśnienia.
- Kiedy ciotka i wujek wrócili ze stajni, oprzytomniałem odrobinę i wróciłem do
pokoju, aby prze\yć jedną z najbardziej koszmarnych nocy.
- Koszmarnych? - zdziwiła się, pamiętając własne cierpienia. Nie przyszło jej do
głowy, \e on mógł czuć to samo.
- A jak\e inaczej? Wiedziałem, dlaczego straciłaś poprzednią pracę, jak reagowałaś
na zaloty Fishera. To dało mi dowód twojej wra\liwości i dumy. I oto ja, zakochany
w tobie jak wariat, dołączyłem do tej kolekcji. Przecie\ rzuciłem się na ciebie, a ty
byłaś tym przera\ona. Kiedy oprzytomniałem, omal nie spaliłem się ze wstydu i
dlatego przyspieszyłem nasz wyjazd.
- I to był ten powód? - wykrzyknęła zdumiona Leith. - Właściwie myślałam, \e
zostaniemy parę godzin dłu\ej, ale...
- Chciałem wyjechać po lunchu, ale kiedy zobaczyłem cię rano, a ty oblałaś się
rumieńcem, przyspieszyłem wyjazd. Byłem przekonany, \e ten rumieniec
spowodował uraz i strach. Uznałem, \e powinienem zabrać cię tam, gdzie poczujesz
się bezpieczna. Pózniej chciałem... właściwie próbowałem... powiedzieć ci, \e nie
musisz się mnie bać...
- Nie bałam się ciebie! - szybko zapewniła go Leith.
- Wiem, \e zaczerwieniłam się wtedy w sobotę, ale... hm... rzadko zdarza mi się...
hm... tulić do mę\czyzny... prawie n-nago...
- Wstydziłaś się? - zawołał z niedowierzaniem. Wyraz jego twarzy złagodniał. -
Wstydziłaś się, bo \aden mę\czyzna nigdy przedtem cię tak nie oglądał! Najdro\sza
moja - wyszeptał i przytulił ją.
- Nigdy nie bałam się ciebie, ani trochę - głos Leith był chropowaty ze wzruszenia,
ale uwa\ała, \e powinna mu to powiedzieć. - W zeszły poniedziałek trzymałeś mnie
w ramionach, a ja byłam bardzo szczęśliwa.
- Ty te\? - wymruczał i wyznał: - Przylgnęłaś do mnie, wydawało mi się, \e usłyszysz
bicie mojego serca, bo tym razem tak nie udawałaś jak przy wujostwie... Ale moje
serce biło mocno z innego powodu.
- Jakiego? - musiała się dowiedzieć.
- Znałem cię jako wra\liwą, ale pyskatą kobietę - odparł uszczęśliwiony. - A jednak
brutalnie zasugerowałem, \e interesują cię wyłącznie moje pieniądze, zobaczyłem w
twoich oczach ból. Poczułem wtedy, \e mogę cię zranić. Mo\e to okrutne, ale czy\by
znaczyło, \e czujesz do mnie coś... cokolwiek, chocia\ trochę?
- I co zdecydowałeś? - zapytała, przesuwając głowę tak, by widzieć jego twarz.
- Zanim zdą\yłem to zrobić, pojawił się Travis, a mnie znowu zaczęła z\erać
zazdrość i podejrzliwość. To, oczywiście, nie pomogło, kobieto - warknął - bo tamtej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl
  • © 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates