[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pogoda jest odpowiednia do nurkowania.
Zacisnęła dłoń na słuchawce.
Odpowiem panu jutro.
Kierownik zgodził się. Salem odłożyła słuchawkę i odwróciła się wolno.
Connie nie udawała, że pracuje. Ująwszy się pod boki i marszcząc brwi,
obserwowała dziewczynę.
Dlaczego nie odpowiedziałaś mu teraz?
Bo sama jeszcze nie wiem, co zrobię.
Twoje miejsce jest tutaj, dziecko. Wszyscy chcemy, żebyś została.
Salem uśmiechnęła się blado.
Dziś wieczorem zobaczę, czy to prawda.
John i Wyatt zjawili się na obiedzie punktualnie. Mieli jeść tylko w
piątkę.
Delta była uszczęśliwiona, mając swoją małą rodzinę dla siebie.
Postanowiłam, że nie będę wynajmowała pokoi turystom. Connie ma
za dużo pracy, a ja zauważyłam, że lubię mieć dom dla siebie
powiedziała.
RS
115
Każdy, łącznie z Connie, wpatrywał się w nią. Delta zawsze miała gości!
Widząc ich konsternację, uśmiechnęła się i machnęła ręką.
To normalne, że kobieta w moim wieku chce mieć trochę spokoju.
Właściwie myślałam nawet, żeby sprzedać dom i studio, i znalezć coś
mniejszego, może kawalerkę. Kiedy Salem wyjedzie, zostanę w tym
wielkim domu tylko z Connie.
John, Wyatt i Connie równocześnie odwrócili się, by spojrzeć na Salem.
Byli zaszokowani. Salem nadal patrzyła na Deltę.
Oczy Johna zwęziły się. Nie rozmawiali o tym, ale nie spodziewał się, że
Salem wyjedzie.
Co ona ma na myśli, mówiąc kiedy wyjedziesz"?
Salem powoli odwróciła głowę i napotkała jego zły wzrok. Siedział na
krześle, pozornie spokojny i odprężony, ale widziała na jego szyi pulsującą
żyłę.
Dzwonił kierownik muzeum w Monterey. Chce, żebym zaczęła pracę
wcześniej. Mówił też, że dostał twoje referencje. Chyba powinnam ci
podziękować. To twój list sprawił, że mam wcześniej zacząć pracę.
Nie wiedziałem, że zdecydowałaś się ją przyjąć powiedział cicho.
Spuściła wzrok i zaczęła bawić się sztućcami.
Prawdę mówiąc, jeszcze się nie zdecydowałam. Mam dać odpowiedz
jutro.
Znów spojrzała na Johna.
Mówiłeś wszystkim, że przyjęłam pracę, jakby to było postanowione.
Nie chcę, żebyś przeze mnie wyszedł na kłamcę.
Czekała, że powie, żeby nie wyjeżdżała. Wystarczyłoby, gdyby
powiedział, że on tego nie chce.
W twarzy zadrgał mu mięsień. Bez słowa odsunął krzesło i wstał od
stołu. Słysząc trzask zamykanych drzwi, Salem odsunęła swoje krzesło i
wstała.
Przepraszam mruknęła i wybiegła z pokoju. Wyatt westchnął
ciężko.
Ta cała miłość to same kłopoty. Delta zaśmiała się.
Ale to najlepsza rozrywka. Poklepała jego dłoń. Nie martw się,
John nie pozwoli jej wyjechać. Po prostu trzeba było go przycisnąć.
Zostawiony sam sobie, ciągnąłby dalej ten związek z Salem.
Oczy Wyatta zwęziły się, gdy dostrzegł rozbawienie Delty.
RS
116
Powoli zaczynał rozumieć.
Wymyśliłaś te sprzedaż domu, prawda?
O rety, jasne, że tak! Co bym robiła w ciasnej kawalerce? Chciałam,
by Salem uwierzyła, że jeśli wyjedzie do pracy tak daleko, nie będzie miała
dokąd wracać. John nie może zastanawiać się zbyt długo, bo Salem musi
dać odpowiedz jutro. Czasem trzeba popychać ludzi, by zrobili to, na co
sami mają ochotę.
Wyatt gwizdnął z uznaniem i z podziwem pokręcił głową.
Jestem tylko mężczyzną i nie rozumiem, co się pod tym wszystkim
kryje. Mam cichą nadzieję, że to podziała.
Delta uśmiechnęła się zadowolona z siebie.
Przynajmniej powrót Salem wprowadził trochę urozmaicenia.
Dopiero tuż przed świtem udało się Salem zamknąć oczy. Jej ciało
domagało się snu. Godziny spacerowania po pokoju i wpatrywania się w
sufit nic nie dały, jedynie ją wyczerpały.
Lekki wietrzyk wpadał przez otwarte okno. Salem odrzuciła koc i
prześcieradło. Za okrycie wystarczała jej koszulka.
Nie słyszała trzasku otwieranych drzwi i nie obudziła się, gdy do pokoju
wpadło światło z korytarza. Wszedł John, przymykając drzwi tak, by móc w
półmroku widzieć meble. Od razu spojrzał na łóżko. Salem leżała na boku
odwrócona plecami. Koszulka ledwo przykrywała jej pośladki. Mógł
widzieć miękkie ciało, które tak kochał.
Wciągnął powietrze, czując falę gorąca. Odwracając wzrok od kuszącej
kobiety, zmusił się do zmiany toku myśli. Podszedł do szuflady, otworzył
ją, wyjął trochę bielizny i schował do płóciennego worka. Potem skierował
się do szafy, i przeglądając jej zawartość, wybrał parę sztuk z wieszaków.
Złożywszy wszystko, wsunął do worka, dorzucając sandały stojące na dole
szafy. Z łazienki zabrał wcześniej trochę przyborów toaletowych:
szczoteczkę do zębów, szczotkę do włosów i szlafrok.
Zarzucając worek na plecy, podszedł do łóżka. Salem spała z ręką
podłożoną pod głowę. Piętnaście lat temu tak samo stał nad jej łóżkiem i
obserwował ją we śnie. Wtedy poszła z nim chętnie. Nie był pewny, czy
teraz zrobi to samo.
Podniósł ją, wsuwając jedną rękę pod szyję, drugą pod biodra. Wydała
pomruk protestu, ale nie obudziła się. Trzymając ją mocno, przeszedł przez
pokój. Stopą otworzył drzwi. Workiem uderzył o futrynę, gdy wynosił
RS
117
dziewczynę na korytarz. Tym razem John nie obawiał się zdradzieckiego
skrzypienia schodów. Jego tenisówki bezszelestnie sunęły po wyłożonym
dywanem schodach.
Drzwi wejściowe zostawił uchylone, więc teraz otworzył je pchnięciem
stopy. Salem zadrżała, gdy owiał ją chłodny wiatr. Przyspieszył kroku, idąc
do dżipa. Nie chciał, by obudziła się przy domu, choć nie stanowiłoby to
różnicy. Nawet gdyby nie spała, zabrałby ją, choćby wrzeszczała i kopała.
Narzeczeństwo skończyło się,
Kiedy posadził ją w dżipie, otworzyła oczy. Wymamrotała jego imię
niskim, sennym głosem. Poczuł, że krew w żyłach zaczęła mu krążyć
szybciej.
Nachylił się i lekko pocałował ją w usta. Zareagowała natychmiast i z
trudem pohamował potrzebę następnego pocałunku.
Odsunął się od niej, ale objęła go za szyję, rozchylając wargi do
głębszego pocałunku. Jęknął, gdy swym językiem dotknęła jego. Czuł
ogarniający go płomień.
Salem szepnął chciałbym, żeby to trwało, ale jest coś, co
musimy najpierw zrobić.
Na przykład, co? Spojrzał na nią.
Czternaście lat temu ufałaś mi na tyle, że uciekłaś ze mną z
sierocińca. Chcę, żebyś teraz też ze mną poszła.
Długo patrzyła mu w oczy. Potem opuściła ręce, zapięła pasy i
uśmiechnęła się.
Nie wiedział, co myśleć, widząc w jej oczach czułość, ufność i ten
uśmiech. Delikatnie zamknął drzwi i jak ogłuszony przeszedł na drugą
stronę samochodu. Tak jak kiedyś, jej zaufanie bardzo go wzruszyło.
Salem o nic nie pytała. Zaparkowali przy doku. Wyszła z samochodu i
czekała, by zabrał worek z bagażnika. Jej strój nie był wyjściowy i idąc po
pomoście, odczula ulgę, że nie było żadnego wartownika.
John wszedł na pokład Cygana I i podał jej rękę, pomagając wspiąć się.
Wiatr od zatoki sprawił, że koszulka Salem ściśle przylegała do ciała.
John wręczył jej worek.
Idz pod pokład rzekł dziwnie zachrypniętym głosem i ubierz się
cieplej. Odwiążę liny i pójdę na mostek.
Niebo poróżowiało, zwiastując świt. Salem włożyła znalezione w worku
dżinsy, koszulę i sweter. Patrzyła na Johna, który trzymając jedną ręką ster,
RS
118
pochylał się, sprawdzając kompas. Wiatr rozwiewał mu włosy. Salem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates