[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To czemu przestałeś?... - zapytała ochryple.
- Lubię twoich braci, Sage. Oni mnie też, ufają mi. Nie chcę robić niczego, co by im się nie
podobało.
Sage wciąż nie mogła się uspokoić. Przesunęła się odrobinę, tak by mógł wygodniej ułożyć się
między jej udami. Przymknął oczy i westchnął cicho. Potem posłał jej rozognione spojrzenie. Miał
ściągniętą twarz, płytki, przerywany oddech.
- Nie powinienem był cię całować... Nie pomyślałem, że to... nie sądziłem, że... Och, do diabła! -
Skrzywił się, jakby coś go zabolało. -
Sage, uwierz mi: pragnę tylko jednego - całować cię do utraty tchu.
Wiesz, gdzie chciałbym się znalezć. W tobie. Głęboko w tobie. -
Znowu zamknął oczy i wciągnął powietrze. - Ale zanim to się stanie, muszę się przekonać, że wiesz,
co robisz i chcesz tego tak samo jak ja.
Chcę mieć pewność, że pragniesz mnie, a nie po prostu męskiego ciała.
Sage ciągle jeszcze nie wierzyła, że jakieś uczucie mogłoby zdominować szarpiące nią pożądanie.
Gdy jednak w pełni dotarło do niej znaczenie słów Harlana, ogarnęła ją wściekłość. W przypływie
furii odepchnęła go, prawie przewracając na cętkowane linoleum, którym wyłożono podłogę
przyczepy.
Zerwała się z kanapy i odgarnęła z oczu zwichrzone włosy.
- Nie musisz obawiać się moich braci! - krzyknęła. - Ja sama cię zabiję pewnego pięknego dnia.
Wygłosiwszy tę pogróżkę, otworzyła szeroko drzwi, zeskoczyła ze stopni i odmaszerowała w
ciemność. Przeszła prawie pół kilometra, gdy dogonił ją furgonetką.
- Wsiadaj! - zawołał przez uchyloną szybę.
- Idz do diabła!
- Będziemy się teraz obrzucać inwektywami? Przestań zachowywać się jak dzieciak i wsiadaj.
Zaczyna padać.
Zatrzymała się gwałtownie i spojrzała mu w twarz.
- Pójdę pieszo. Przeszłabym i sto kilometrów środkiem górskiego potoku, byle tylko nie jechać z
tobą.
- A co powiesz w domu, spózniona parę godzin na kolację? -
Przystanęła, by się nad tym zastanowić, a Harlan skorzystał z okazji. -
Gotowa jesteś im powiedzieć, co nas zatrzymało? - zapytał.
Zapadł zmierzch. Sage patrzyła na Harlana, lecz on utkwił
wzrok gdzieś w oddali. Było jasne, że jest mu przykro. Gdy spojrzał
na swą towarzyszkę, z jego twarzy zniknął typowy dla niej wyraz arogancji.
- Sage, to, co się zdarzyło, to wyłącznie moja wina.
Przepraszam, że tak się zachowałem. Po tym, co zaszło w stajni podczas świąt, powinienem był
wiedzieć, że... Ale - dodał cicho -
musisz wziąć na siebie część winy za to, że tak daleko zaszliśmy i że...
pewnie stałoby się jeszcze więcej, gdybym się nie opamiętał...
Sage pamiętała, jak rozpustnie wiła się pod nim. Toteż w skrytości ducha przyznała, że Boyd ma
rację. Jednak prędzej dałaby sobie obciąć język, aniżeli powiedziałaby to na głos. Jej zachowanie
jasno wskazywało, że żałowała tego, co nie nastąpiło. A to nie mogło się stać. Poza tym należy
pamiętać, że Chase prosił Harlana, żeby przywiózł siostrę do domu. Jeśliby tego nie uczynił, cała
rodzina zaczęłaby dociekać, co się zdarzyło.
Sztywnym krokiem Sage okrążyła furgonetkę, otworzyła drzwiczki po stronie pasażera i wdrapała się
do szoferki. Harlan wciąż nie wstawił szyby, dziurę nadal zasłaniała tektura. Nie mogąc patrzeć w
bok, Sage utkwiła kamienny wzrok w przedniej szybie.
Czując napływające łzy, zmrużyła oczy. Nie chciała, żeby Harlan dostrzegł jej płacz. Wolała, by
uważał ją za rozpuszczoną dziewczynkę niż za kobietę, która czuje się upokorzona niezaspokojeniem
żądzy.
Bo tak właśnie było. Pożądała go.
Przez ostatnie kilkanaście dni nie zdobyła się na szczerość wobec nikogo. Może dlatego chciała
pozostać uczciwa w stosunku do samej siebie. Mimo iż Harlan był tak denerwujący, pożądała go.
Nieważne, na czym to polegało. Liczył się jedynie fakt, że nigdy przedtem nie spotkała się z czymś
podobnym. Swobodny kowbojski krok, wysmukłe ciało, płonące błękitne oczy, nieujarzmiona jasna
czupryna, aura tajemniczości, cała ta nieznośna w gruncie rzeczy arogancja. To wszystko sprawiło, że
nigdy nie pragnęła tak bardzo żadnego mężczyzny.
Zachowała się jak naiwna dziewczynka zakochana po raz pierwszy. Przypomniała sobie reakcje
koleżanek na widok braci Tylerów i pamiętała, jak denerwowała ją wtedy ich głupota. Czuła się
upokorzona swą własną reakcją na obecność Harlana. Gdy tylko na nią spojrzał, robiło się jej gorąco
i czuła narastające podniecenie.
Harlan Boyd nie przypominał żadnego ze znanych jej mężczyzn.
Emanowała z niego jakaś tajemna moc. Nie całował jej, lecz kochał
się z nią ustami. Pocałunki Travisa nigdy nie przyprawiły jej o utratę świadomości. W jego
ramionach nie zapominała o bożym świecie.
Harlan wzbudzał w niej nieoczekiwane reakcje fizyczne i wyzwalał emocje. Jako dziecko musiał
przeżyć dramat. Gdy opowiadał, że nie mógł chodzić do liceum, poczuła ogromne współczucie.
Zapragnęła nagle wynagrodzić mu wszystkie gorzkie przeżycia.
Chciała, by okazał jej zaufanie i zwierzył się ze swych przeżyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates