[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pojechać kolejką na Mount Robert.
- Kolejką? - Larkin odwróciła się i zobaczyła czerwony wagonik wspinający
się pod górę.
- Nawet w przybliżeniu nie jest taka grozna jak helikopter.
- Helikopter nic mi nie zrobił...
- Zauważyłem właśnie. Ja tam się trochę bałem i dlatego byłem szczęśliwy, że
trzymasz mnie za rękę, kiedy startowaliśmy.
- Cieszę się, że ci mogłam pomóc - odparła z zalotnym uśmiechem.
Christopher ujął jej dłoń i przytknął do ust.
- Doceniam to - powiedział, patrząc jej prosto w oczy.
Znowu poczuła przypływ pożądania.
- To jak, kolejka czy statek?
- Kolejka - powiedziała i zwilżyła usta. Miała nieodparte uczucie, że jak wrócą
na statek i wejdą do którejś z kabin, nigdy już z niej nie wyjdą.
- Och, jakie to urocze. - Molly stała przed wystawą kryształów Swarovskiego i
wskazywała palcem figurkę niedzwiedzia polarnego. Obok znajdowały się
naszyjniki z kutego złota i topazów, a także ręcznie robione figurki nuitów. Wyroby
pięknie się komponowały z ciemnym kolorem ścian i pluszowym dywanem.
- A czy nie czuje się pani tutaj, jakby urlop spędzała pani w domu?
43
S
R
- Nie, ten sklep w niczym nie przypomina naszego. Nasz jest znacznie
mniejszy i więcej w nim wyrobów rzemieślniczych niż artystycznych.
- Ma pani na myśli, że jest mniej ekskluzywny?
- A więc wyglądam na kogoś, kto nie odnajduje się w ekskluzywnym sklepie?
- Nie, raczej na kogoś, kto czuje się ze sobą niezwykle komfortowo.
Molly uśmiechnęła się promiennie.
- To chyba najmilszy komplement, jaki kiedykolwiek usłyszałam.
- W takim razie nie zadawała się pani z odpowiednimi ludzmi. Do głowy
przychodzi mi jeszcze mnóstwo innych, miłych komplementów pod pani adresem,
które wydają mi się nadzwyczaj trafione.
- Och, jaki pan uprzejmy... - Molly, jakby nieco zawstydzona, wbiła wzrok w
kolejną wystawę. Była tam dziwna maszyna, na której widniał napis, że drukuje
dowolny, wybrany widok z Juneau za jednego jedynego centa.
Carter sięgnął do kieszeni i wyjął kilka monet.
- To co wybieramy?
- Oczywiście lodowce, jako pamiątkę z dzisiejszego dnia.
Carter wrzucił monetę i uruchomił dzwignię. Coś zgrzytnęło i zabrzęczało, a
po chwili wypadła widokówka, którą wybrali.
- Proszę, oto pani pamiątka - powiedział, wręczając jej pocztówkę.
- Jest pana...
- Nie, teraz już jest pani. To prezent ode mnie z okazji walentynek.
- Ale przecież to nie dzisiaj! - roześmiała się.
- Ach nie? To proszę przechować ją do walentynek, a wtedy ją pani wyciągnie
i pomyśli o mnie.
- Stąd wszystko wygląda całkiem inaczej. - Larkin i Christopher stali oparci o
balustradę tarasu widokowego na Mount Roberts i patrzyli na port rozciągający się
44
S
R
poniżej. Statki w porcie wyglądały jak zabawki. - Ta góra jest większa, niż mi się
wydawało.
- Wszystko ciągle się zmienia - rzucił nieco zaczepnie Christopher. - Punkt
widzenia zależy od punktu siedzenia.
Zbocza góry były pokryte wiecznie zielonymi roślinami, niektóre rosły na
wyciągnięcie ręki. Ale nawet w sierpniu tu i ówdzie ziemię pokrywały plamy śniegu
i lodu. Nad ich głowami krążył łowny ptak, jakby podziwiał wraz z nimi z góry
pejzaż.
- Ciekawe, jak to jest mieszkać w tak niezwykłym miejscu - powiedziała.
- Chyba zimno, jak sądzę - odparł Christopher.
- Mówię poważnie - szturchnęła go lekko w bok. - Budzisz się rano i widzisz
przed oknem o to... - Wskazała ręką na krajobraz dokoła nich.
- Pewnie gdy tu się mieszka, patrzy się na to inaczej, zawsze tak jest. Są zbyt
zajęci codziennymi sprawami, pracą, dziećmi, zakupami... Choć na pewno od czasu
do czasu i oni podziwiają piękno otaczającej ich przyrody. I wtedy mówią: O Boże,
mieszkamy w raju. A może zdarza im się to częściej niż innym ludziom.
- Nie sądziłam, że jesteś taki cyniczny. - Larkin przechyliła głowę na bok.
- Nie cyniczny, ale realista. Myślę, że tak to po prostu działa. Szczęście to
sztuka dostrzegania...
- I to dlatego opuściłeś Waszyngton? Bo nie było tam rzeczy, które
zapierałyby dech w piersi?
Christopher wzruszył ramionami.
- To może trochę zabawne, bo na początku tak właśnie było. Wchodziłem do
Senatu, rozmawiałem ze znanymi osobami i przyprawiało mnie to o dreszczyk
emocji. Ekscytowała mnie sama świadomość, że jestem tak blisko centrum
wydarzeń. - Przez chwilę śledził wzrokiem tor lotu jastrzębia. - I nagle przestało to
być dla mnie ważne, przestałem rozumieć, po co to robię, i jedynym argumentem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 ...coś się w niej zmieniło, zmieniło i zmieniało nadal. - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates